Drukuj
Kategoria: Polemiki

Programy telewizji MaxTV zyskują coraz większy oddźwięk. Profesjonalnie wykonane, ciekawe i dynamiczne. Polski dziennikarz mieszkający w USA prezentuje punkt widzenia konserwatywnej Ameryki.

1. W ostatnim odcinku dużo czasu poświęcił on Januszowie Korwinowi-Mikke, a w szczególności manipulacjom telewizji TVN na temat tego polityka.

http://www.youtube.com/watch?v=c3TQ7oipd_s

 Dziwi to, że akurat przy okazji tych manipulacji Pan Mariusz zmienił radykalnie stosunek do szczekaczki Waltera. Wcześniej wprawdzie krytykował nieraz dziennikarzy TVN, zarzucając im braki warsztatowe, ale właścicieli stacji traktował jako osoby godne rozmowy (może nadal tak uważa?). Formułował do nich apele i pisał listy. A tu nagle prosto z mostu: manipulatorzy. Nie oglądam Faktów TVN od wielu lat i naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego ktoś miałby to robić. Ale jako człek w miarę tolerancyjny mam wyrozumiałość do różnych zboczeń. Jednak oglądając MaxTV, na temat poglądów JKM, ani tego czy zostały one zmanipulowane nie dowiemy się nic.

 

2. To jednak nie jest największa „wpadka” (delikatnie mówiąc) w krytykowanym programie. Opisując bunt farmera z Nevady przeciw rządowi federalnemu (który jak rozumiem jest i będzie zły, póki nie sformułują go politycy Tea Party ;-)), dziennikarz zachwyca się nad prawem do posiadania broni. Jednak to nie samo posiadanie broni przesądziło o zwycięstwie farmera. Władze zostały zaskoczone siłą i determinacją milicji obywatelskich, które przyszły farmerowi na pomoc. Mariusz Max Kolonko wspomina w tym kontekście o spaleniu przez władze farmy Koresha. Jednak pominął wiele istotnych faktów, bez których widz nie jest w stanie zrozumieć problemu. Wspomniane milicje, to ruchy prawicowe, które sięgają korzeniami Ku Klux Klanu, choć z uwagi na brak jednolitej struktury wielu zaangażowanych w to osób może sobie w ogóle nie zdawać sprawy z tego dziedzictwa. Na początku lat 90-tych ubiegłego wieku ruchy te zaczęły się rozwijać po dwóch masakrach: na wspomnianej farmie oraz w Ruby Ridge, gdzie sytuacja bardzo przypominała obecny konflikt w Nevadzie. Wówczas jednak władze zachowały się w sposób brutalny, dokonując masakry. W odwecie (za Ruby Ridge i farmę Koreha) dwa lata później dwóch członków milicji wysadziło Oklahoma City, zabijając kilkaset osób (w tym małe dzieci). Jeden z zamachowców został skazany na śmierć, a wyrok wykonano publicznie (uczestniczyło w „pokazie” kilkaset osób – głównie rodzin ofiar). Ta historia pokazuje jak wielka przepaść dzieli Europę i USA i nie wynika oba na pewno z samego prawa posiadania broni. Jakoś trudno sobie wyobrazić tłum współczesnych Europejczyków gapiących się na śmierć skazańca.

 

3. Trzeci temat poruszony przez pana Kolonko jest najbardziej kontrowersyjny i właśnie on skłonił mnie do napisania polemiki. Zadziwia ta fascynacja Ameryką (rządzoną przecież przez zły rząd federalny), która nie pozwala zauważyć elementarnych faktów. Najmniejszym nadużyciem w tym wątku jest teza o nieprzezwyciężalnej nietrwałości federacji państw nie opartych na wspólnej religii, jednym narodzie i wspólnym języku. Przeczących tej tezie państw można znaleźć bez liku. Na przykład Niemcy w których są różne religie. Różnice między katolicką Bawarią i protestancką północą kraju są tam bardzo duże, ale państwo wydaje się bardzo trwałe. Zresztą wielokulturowa Polska także nie upadła z powodu różnic religijnych narodowych i językowych.

 

Ważniejsze jest coś innego: nadzieja, że po rozpadzie Unii Europejskiej Polska stanie się mocarstwem dzięki wsparciu USA.

Poniższa ilustracja pokazuje jako kończą przyjaciele USA, gdy przestają być użyteczni (źródło):

 

Zresztą Polacy nawet przez ostatnie 20 lat niejednokrotnie doświadczali swoistych „dowodów przyjaźni”. Nie ma w tym miejscu potrzeby, aby je wyliczać. Są powszechnie znane. Wystarczy wspomnieć wsparcie przez rząd USA próby wyłudzenia od Polski kilkudziesięciu miliardów dolarów. Pomysł, że to jawnie wrogie nam państwo mogłoby pomóc Polsce zostać lokalnym mocarstwem jest doprawdy osobliwy.

 

Reasumując poglądy pana Kolonko w wielu sprawach są co najmniej dziwne i mogą wyglądać na spójne jedynie dzięki temu, że zamiast debaty nad nimi mamy nadawanie w jedną stronę.

 

Jerzy Wawro, maj 2014