Amerykanie nałożyli karę w wysokości 8,9 mld dol. na francuską grupę finansowo-bankową BNP Paribas za nierespektowanie amerykańskich sankcji wobec Kuby, Iranu i Sudanu.

Komentując ten fakt amerykański profesor prawa Mark Roe snuje rozważania: Co do tego, że BNP Paribas postąpił bardzo źle – zgoda. Ale 8,9 miliarda dolarów? Czy to nie szokująco wysoka kwota jak na bank cieszący się powszechnie opinią instytucji wysoce odpowiedzialnej? O interwencję w sprawie zmniejszenia wymiaru kary poprosił już przywódcę USA Baracka Obamę francuski prezydent François Hollande; to samo uczynił też komisarz UE ds. rynku wewnętrznego i usług Michel Barnier.

Oczywiście obydwie interwencje okazały się nieskuteczne. Dlaczego? Wyjaśnienie znajdujemy w dalszej części komentarza: na sposób potraktowania BNP przez Stany Zjednoczone mogły wpłynąć wysiłki tych ostatnich na rzecz uczynienia z finansów skuteczniejszego narzędzia polityki zagranicznej.

O tym samym, ale w nieco innym tonie pisze Paul Craig Roberts w felietonie pod wszystko mówiącym tytułem: "Waszyngton swą arogancją zniszczy własne imperium”.

Waszyngton karze obywateli innych państw tak jakby byli ichnimi i to bez procesu. Narusza suwerenność innych państw i morduje ich obywateli za pomocą bezzałogowych samolotów, bomb i jednostek specjalnych. Porywa obywateli obcych państw aby ich sądzić w USA według amerykańskiego prawa lub wysyła ich do jeszcze innych państw aby tam byli torturowani w tajnych więzieniach. Waszyngton mówi bankom innych krajów z kim mogą robić interesy, a gdy okażą się nieposłuszni, są szantażowane, aż się nie podporządkują lub ukarze tak, że zagrozi ich istnieniu. W ubiegłym tygodniu zmusił Waszyngton francuski bank do zapłacenia 9 mld $ kary, w przeciwnym razie jego operacje byłyby zablokowane w Ameryce, a to dlatego, że bank ów finansował handel z krajami, których Waszyngton nie akceptuje.

W czasie negocjacji z Amerykanami, minister spraw zagranicznych Francji Laurent Fabius groził, że ta sprawa może zaszkodzić negocjacjom USA i Unii Europejskiej w sprawie porozumienia o wolnym handlu (TTIP). Większość mediów pozostawiła słowa francuskiego dyplomaty bez komentarza. Może to u nie zaznajomionego z realiami czytelnika sprawić wrażenie, że chodzi o próbę targowania się: coś za coś. Tymczasem przypadek BNP Paribas to może być tylko przedsmak tego, co może czekać Europejczyków po podpisaniu umowy transatlantyckiej.Umowa ta ma wprowadzić mechanizmy, które sankcjonują zwyczaje hegemona (analogicznie jak „prawo pierwszej nocy” sankcjonowało seksualne wykorzystywanie poddanych). Mechanizm ten nazywa się Investor-State Dispute Settlement (ISDS). Można o nim poczytać między innymi na blogu europosłanki Lidii Geringer de Oedenberg. Oto kilka podanych przez nią przykładów:

  • W czasie kryzysu finansowego, w odpowiedzi na protesty obywateli Argentyna zdecydowała się na zamrożenie opłat za energię i wodę. Międzynarodowe korporacje, które straciły w ten sposób przyszłe zyski pozwały rząd argentyński, w efekcie “przestępstwo” kosztowało kraj ponad miliard dolarów odszkodowania.

  • W Salwadorze lokalne społeczności przekonały rząd do odmowy wydania zgody na uruchomienie wielkiej kopalni złota, która groziła zanieczyszczeniem wody. Kanadyjska firma zaangażowana w inwestycję pozwała Salwador – za utratę przewidywanych zysków. Kara: 315 mln dolarów.

  • Kanadyjskie sądy unieważniły dwa patenty należące do amerykańskiej firmy farmaceutycznej Eli Lilly uznając, że nie przedstawiła ona wystarczającej dokumentacji. Obecnie Eli Lilly pozywa rząd kanadyjski , żąda zmiany prawa patentowego w tym kraju i 500 mln dolarów kary.