Franciszek intelektualistą nie jest. Był nim Jan Paweł II, który rozwijając personalizm wydobył z chrześcijaństwa jego uniwersalne przesłanie. Był nim Benedykt XVI, który potrafił ukazać siłę miłości, która jest najważniejszym elementem tego uniwersalnego przesłania. Franciszek kierując się tą miłością chciałby po prostu czynić dobro.

Gdyby Papież był intelektualistą - na pewno spostrzegłby, że to kłamstwo napędza trwającą wojnę. Siłą napędową straszliwej II Wojny Światowej była nienawiść, która wynikała z fałszywej wizji człowieczeństwa. Wysiłek intelektualistów – także świeckich pozwolił na zrozumienie błędów. Obecnie brak prawdy nie wynika już wprost z niewiedzy, ale wymaga kłamstwa. Grzech raz rzuconego kłamstwa (na temat broni masowego rażenia w Iraku) działa jak lawina, niszcząc pokłady miłości i spychając personalistyczną wizję człowieka na margines. Kłamstwo rani nas wszystkich. Dla ludzi prawych jest straszne i nie do zniesienia.

Czyż w tej sytuacji Papież nie powinien nawoływać do opamiętania? Politycy – przestańcie okłamywać swe narody, szukając akceptacji dla agresywnych działań w misji niesienia postępu! Radykalni ideologowie - przestańcie mącić w głowach młodym ludziom: mieszanie własnej krwi z krwią mordowanych dzieci to śmierć haniebna a nie szlachetna. Niemcy – przestańcie odbudowywać wrogość wobec sąsiadów przy pomocy kłamliwej propagandy. Słowianie – przestańcie kłamstwem wzmacniać wzajemne urazy. Żydzi – odrzućcie kłamstwo wiecznej ofiary, a może dostrzeżecie w swych dawnych sąsiadach przyjaciół a nie wrogów. Na koniec Polacy, którzy z kłamstwem na ustach burzą wszystko co w szlachetnym porywie serca potrafią zbudować.

Co by się działo po takim wystąpieniu? Widzicie te nagłówki gazet i portali? Te zasuwające paski „breaking news”. Tą ekscytację Kowalskich i Smithów: „ale im dowalił”. Im – nie nam. Karmione kłamstwem zło z pewnością święciłoby triumfy, traktując słowa Papieża jak napędowe paliwo…. Współczesne kłamstwo jest tak skuteczne, gdyż nie jest mówieniem nieprawdy, ale odpowiednim przedstawieniem prawdy.

 

Tematem fragmentu Ewangelii przypisanego do jednego z ostatnich dni były słowa Chrystusa o lekceważeniu Proroka we własnym domu. Jan Paweł II był u siebie, ale nie mówił do nas jako typowy nauczyciel (gdy tego spróbował z początkiem lat 90-tych, został zlekceważony wzorcowo). Przypomnijmy sobie Jego słowa:

"Wołam, ja, syn polskiej ziemi, a zarazem ja, Jan Paweł II, papież. Wołam z całej głębi tego Tysiąclecia, wołam w przeddzień Święta Zesłania, wołam wraz z wami wszystkimi: Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!"

W tym historycznym wołaniu każde słowo jest ważne. Syn tej ziemi wołał z głębi Tysiąclecia – by stanąć pośrodku nas. We wspólnocie, która jest nie do podważenia. Dopiero po takim umocnieniu odważył się nam powiedzieć, że nasza Ojczyzna wymaga naprawy. I to nie wprost, ale wzywając do pomocy w tym dzieje Ducha Świętego.

Co mogłoby sprawić, by Franciszek mógł poruszyć nas katolików (nie tylko Polaków) z taką siłą? Mówi się, że on nie ma takiej charyzmy. Jan Paweł II wołał do młodych: „Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte, jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić, jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć, jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić, nie można zdezerterować. Wreszcie, jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte. Utrzymać i obronić, w sobie i wokół siebie, obronić dla siebie i dla innych”.

Franciszek radzi młodym, by byli radośni i robili raban.

Bardziej papieski od Papieża okazał się biskup Grzegorz Ryś, który jest autorem rozważań Drogi Krzyżowej. Przy jej pierwszej stacji było nareszcie o uchodźcach: „Odmowa przyjęcia łatwo staje się prawdziwym wyrokiem śmierci. Na nich. A więc i na Ciebie! W ostatnich latach zostałeś skazany na śmierć w osobach 30 tysięcy uchodźców. Skazany – przez kogo? Kto się podpisze pod tym wyrokiem?

Wprost, konkretnie i mocno. Tylko czy mądrze? Droga Krzyżowa to osobiste przeżycie. To poszukiwanie w sobie „porządku prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić”. Do jakich działań mają skłonić młodego człowieka z krakowskich Błoni słowa oskarżenia, które usłyszał? A może one nie były skierowane do niego? Przecież od wielu dni media całego świata czekały właśnie na takie przesłanie! Ach jaka szkoda – że nie padło ono z ust samego Papieża! To byłby dopiero raban – i bynajmniej nie przez młodych uczyniony. Słowa biskupa Rysia były wygłoszone po polsku – więc być może do Polaków skierowane. Biskup od swego spowiednika powinien dostać na pokutę oglądanie „Samych swoich” Sylwestra Chęcińskiego – tak długo, aż zrozumie wymowę walącego się płotu między Kargulami i Pawlakami. Zrozumie wówczas jak można Polaków do czegoś przekonać. To nie jest łatwe – więc póki co o walących się w Europie płotach możemy tylko pomarzyć.

Może więc minimalizm Papieża Franciszka jest optymalnym sposobem postępowania? Kiedyś święty Franciszek jak głupiec zwracał się do roślin i zwierząt. Jeszcze wcześniej Chrystus mówił o przesłaniu do „maluczkich” z Ewangelią która była głupstwem dla ówczesnych intelektualistów. Podążając tym śladem Papież Franciszek zmienia świat w sposób któremu współcześni faryzeusze nie potrafią przeciwdziałać. Robiący raban młodzi ludzie po kolei zmiatają ze sceny politycznej bardzo mądrych intelektualistów, którzy nie są w stanie w swej mądrości zrozumieć co się dzieje. Może strategia Franciszka to jest właśnie nieosiągalny dla nas szczyt intelektualnego wyrachowania? A może to po prostu działa Duch Święty?