Rosja to paskudne imperium, które posiadane zasoby używa jako broni ekonomicznej (zob. „Gazowy gambit Rosji”).

Co innego Stany Zjednoczone, które korzystając z kontroli nad systemem finansowym stosują szantaż w celu bezprawnego pozyskania informacji na koszt szantażowanego. Amerykański urząd podatkowy IRS okazuje się ważniejszy niż polskie prawo i Konstytucja.

Kosztem dziesiątek milionów złotych musimy przystosować funkcjonujące w Polsce systemy do przekazywania informacji o klientach instytucji finansowych amerykańskiemu urzędowi (zob. FACTA). Dane te będą obejmowały jednoznaczny identyfikator, nazwisko, imię, adres oraz saldo konta (jeśli przekracza tysiąc dolarów). Media pisały o tym w ubiegłym roku: Wszystko to jest zupełnie niezgodne z prawem większości państw, np. z polskim. Narusza przepisy o ochronie danych osobowych, a w przypadku banków – przede wszystkim tajemnicę bankową. Okazuje się jednak, że wyjścia nie ma i krajowe przepisy trzeba uelastycznić i dostosować do FATCA.

Uspokajano nas, że za to „USA będą wzajemnie informować o aktywach polskich obywateli na ich terenie”. O żadnej wzajemności nie ma mwy, bo Amerykanie chcą znać dane nie tylko swoich obywateli, ale wszystkich "podejrzanych".

Nasz Rzecznik Praw Obywatelskich zebrał się na odwagę i stwierdził: „Istnieje uzasadniona wątpliwość, czy wprowadzenie proponowanych mechanizmów transferu danych będzie zgodne z konstytucyjnym standardem ochrony prywatności”. Jaka wątpliwość? Ministerstwo Finansów w odpowiedzi poinformowało, że „Ponieważ podpisanie porozumień bezpośrednio z IRS byłoby niezgodne z prawem UE oraz krajowym w zakresie m.in. ochrony danych osobowych oraz ochrony tajemnicy bankowej, USA zaproponowały państwom zawieranie porozumień międzyrządowych (IGA)”. Ten pomysł poddano konsultacjom międzyresortowym, w tym z Rządowym Centrum Legislacji, „w trakcie których nie zgłoszono zastrzeżeń co do potencjalnej negatywnej interakcji jej postanowień z materią praw i swobód obywatelskich”.

No – skoro nie stwierdzono „negatywnej interakcji” to wszystko OK. Możemy spać spokojnie. Zwłaszcza, że także urzędnicy GIODO nie widzą problemu:

W wyniku dyskusji, m.in. z Komisją Europejską, stwierdzono, że dane te mogą także być najpierw przekazywane do krajowych organów podatkowych a potem do IRS na podstawie umów bilateralnych, protokołów lub Memorandów o Porozumieniu (MoU), dołączonych do tych traktatów”.

Jak widać wszystko da się oprawić w słowa i paragrafy tak, aby ukryć bezprawie. A w ostateczności zmieni się prawo i żaden sędzia żadnego trybunału temu się nie przeciwstawi – nawet ci, którzy ujadali tyle na temat Lex FOZZ.

Dlaczego?

Bo Amerykanie grożą srogimi karami

Na przykład przy sprzedaży akcji lub obligacji, amerykańskie banki będą potrącać 30% należności tytułem „podatku”.

W Rosji sytuacja jest podobna do polskiej. Tam także istnieją przepisy chroniące tajemnicę bankową i dane osobowe. Trwały więc negocjacje mające na celu wypracowanie zasad możliwych do przyjęcia bez jawnego łamania prawa.

Ale te negocjacje zostały w marcu zawieszone wskutek wydarzeń na Ukrainie. Jeśli te negocjacje się nie zakończą do 1 lipca, to może być bardzo groźne dla rosyjskich banków. Amerykanie otwarcie piszą w tym kontekście o ekonomicznej broni.

Co prawda w okresie przejściowym (do końca 2016 roku) zakłada się działanie w dobrej wierze (czyli przy braku możliwości sprawdzenia przez bank, czy ma potrącić 30%, nie będzie on karany). Później ta zasada będzie bezwzględnie przestrzegana. Jednak w przypadku banków rosyjskich ten okres przejściowy raczej nie będzie miał zastosowania – bo przecież fakt ich „niedostosowania” będzie powszechnie znany.