Bloomberg analizuje, jak to się stało, że drugi najbiedniejszy kraj Unii Europejskiej stał się informatyczną potęgą?

Dzięki inwestycjom kilkudziesięciu zagranicznych firm, m.in. takich amerykańskich gigantów jak International Business Machines, Oracle, Microsoft, czy Intel Rumunia stała się jednym z największych w Europie centrów technologicznych. Pracuje tam ponad 64 tys. dyplomowanych informatyków, co sprawia , że w odniesieniu do liczby ludności kraju ma pod tym względem najlepszy wynik w Unii Europejskiej, a na świecie zajmuje szóstą lokatę, wynika z danych amerykańskiej firmy badawczej Gartner. Atutem Rumunii, według ekspertów Gartnera, jest wielojęzyczna, dobrze wykształcona siła robocza oraz niskie koszty usług IT.

Recepta okazuje się prosta:

Począwszy od szkoły podstawowej po uniwersytet rumuński system kształcenia jest zorientowany na matematykę i języki obce, gdyż kraj ten chce skorzystać z narastającego deficytu odpowiednio wyedukowanych kadr w europejskiej branży technologicznej.

 

Ale Rumunii (ani nikt inny) nie są za to tak skuteczni w wymyślaniu największych absurdów, na które można by przeznaczyć unijne środki. Do nich bez wątpienia należy system informacji o szkolnictwie wyższym POL-on. Zbiera on z wszystkich uczelni dane, o których nie wiedzą nawet władze tych uczelni. Mało tego – nie przyszłoby im nawet do głowy, by takie dane gromadzić. To oczywiście kosztuje i zabiera czas. Uczelnie zamiast skupić się na kształceniu, muszą zajmować się zbieraniem i wprowadzaniem danych. Totalitarna władza ma swoje priorytety....

Może gdy skończą się pieniądze przeznaczone na rozwój tego systemu, to umrze on śmiercią naturalną?