Polska wypłaci po 100tys euro odszkodowania torturowanym przez CIA na terenie naszego kraju. Podobno ma to coś wspólnego z praworządnością. Tak przynajmniej uważa minister Schetyna.

Jeśli odszkodowanie ma wynikać ze skutków działań w granicach prawa, podejmowanych przez demokratycznie wybrane władze, to pan Schetyna ma rację. Społeczeństwu nie pozostaje nic innego, jaka płacić. Tyle, że według polskiej Konstytucji „Nikt nie może być poddany torturom ani okrutnemu, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu i karaniu”.

Legalizm władz musi być czynnikiem rozstrzygającym. Inaczej trudno byłoby wyznaczyć granice między odpowiedzialnością państwa, a odpowiedzialnością obywateli. Oczywiście istnieje także taka możliwość, że Amerykanie działali bez zgody (na tortury) polskich władz. Wtedy to wyłącznie oni w całości ponoszą za te działania odpowiedzialność. Najnowszy The Economist opisując sprawę, zwraca uwagę na to, że jedynie jeden agent CIA został w związku z nią skazany na 30 miesięcy ograniczenia wolności (odbywa właśnie w związku z tym areszt domowy). Jednak bynajmniej nie za tortury, ale za to, że o nich opowiedział w wywiadzie telewizyjnym!

Kto powinien zatem zapłacić ofiarom tortur?

Ci co się ich dopuścili (Amerykanie)?

Ci co się na nie zgodzili (Miller z Kwaśniewskim?)?

Obywatele państwa, na terenie którego to się odbywało?

Chyba podstawą praworządności jest to, by każdy odpowiadał za swoje czyny?

Amerykanie pozostają poza zasięgiem. Schetyna pewnie by zemdlał ze trzy razy, gdyby miał od nich zażądać tych pieniędzy. Ta sprawa pokazuje, że Polska nie jest w stosunku do USA państwem suwerennym. We wspomnianym artykule The Economist zwraca uwagę na śmieszną kwotę, za którą Polska wyrzekła się suwerenności nad częścią swego terytorium (15 mln USD). Przejawy polityki wasala widać zresztą na każdym kroku. Symboliczne znaczenie ma sprawa wiz, które lada moment od kilkudziesięciu lat Amerykanie nam znoszą. Media właśnie podały, że polska piosenkarka nie dotarła na koncert w USA, bo miała złą wizę. A z jaką wizą przyjeżdżają tu Amerykanie? Czy w stosunkach między suwerennymi państwami nie obowiązuje zasada wzajemności?