W sytuacji utraty przez amerykańskich Demokratów większości parlamentarnej, niektórzy komentatorzy głosili koniec prezydentury Obamy. Mówiono, że będzie on administrował, ale nie rządził. Wygląda jednak na to, że się pomylili. Obama korzystając z dekretów prezydenckich rozpoczął zmiany polityki imigracyjnej. Wstrzymał mianowicie stosowanie procedur deportacji wobec kilku milionów „nielegalnych imigrantów”. Tak szerokie stosowanie pozaparlamentarnych może być uznane za naruszenie prawa, które może skutkować próbą usunięcia Baracka Obamy z urzędu. Jednak zdaniem komentatorów byłby to polityczny błąd. Parlament może bowiem podjąć walkę z prezydencką administracją łagodniejszymi działaniami. Z drugiej strony sytuacja polityczna jest zbyt trudna.

 

Być może zresztą Obama przewidział kolejne działania i atak republikanów byłby mu na rękę. USA to kraj imigrantów i z pewnością Demokraci zyskają wielu zwolenników. Także wśród przedsiębiorców, którym obecna polityka imigracyjna utrudnia życie.

 

Konserwatywna pisarka Gina Miller wskazuje na inne jeszcze przyczyny, dla których znienawidzony przez nią prezydent może spać spokojnie. Jej zdaniem w grę wchodzić może albo to, że szkodliwe dla społeczeństwa działania Obamy są Republikanom na rękę, albo boją się oni nagonki mediów. Patrząc na to z zewnątrz, bardziej prawdopodobna jest pierwsza z podanych opcji. Zwłaszcza polityka zagraniczna Obamy jest w pełni zgodna z dążeniami neokonserwatystów.