Pomimo chwilowego nasilenia walk na Ukrainie i utyzmania sankcji nałożonych na Rosję, pojawiają się oznaki wygaszania tego konfliktu.

1. Amerykański Kongres zablokował dostawy ręcznych wyrzutni rakietowych (MANPADS) na Ukrainę. Wstrzymano także szkolenia żołnierzy. Pretekstem dla tej decyzji jest funkcjonowanie w ramach ukraińskich sił zbrojnych prywatnych batalionów neonazistowskich. Jeden z portali podając tą informację komentuje: „Amerykańscy politycy zrozumieli sytuację i obawiają się, że adresatem ich pomocy będą neonaziści, o których od początku mówi propaganda rosyjska. Do tej pory nasza propaganda twierdziła, że to nie prawda, nie ma żadnych neonazistów tylko gieroje Ukrainy, teraz chyba skoro zauważa to amerykańska Izba Reprezentantów, już można nazywać sprawy po imieniu.

Jednak żadna z największych polskich gazet, ani żaden duży portal informacyjny nie tylko nie 'nazwał rzeczy po imieniu', ale nawet nie podano informacji o amerykańskiej decyzji.

Jeszcze ciekawsza jest argumentacja kongresmena, który skłonił amerykański parlament do takiej decyzji: "Jeśli jest jedna prosta nauka, którą możemy wyciągnąć z zaangażowania USA w zagraniczne konflikty, to taka: „Strzeżcie się niezamierzonych konsekwencji”. […] Zaangażowanie w konflikty możeprowadzić do destabilizacji i w konsekwencji uderzyć we własne narodowe interesy.

Jeszcze trochę, a jedynie polscy politycy pozostaną odporni na „ruską propagandę”, wierząc do końca w zbawczą moc US Army.

2. Uderzenie w rosyjską gospodarkę ewidentnie okazało się nieskuteczne. Kurs rubla ustabilizował się w okolicy 55 rubli za dolar. Cena ropy wbrew przewidywaniom analityków utrzymuje się na stosunkowo wysokim poziomie. W czasach rekordowych cen powyżej $100 za baryłkę, dolar kosztował około 35 rubli. Cena ropy w rublach prawie się więc nie zmieniła. Powoli spadają stopy procentowe – choć nadal są na wysokim poziomie. Gwałtownie maleje inflacja. Najgorsze jest jednak to, że stabilizacja gospodarcza w Rosji odbywa się w sytuacji w której Polska przestaje się w ogóle liczyć jako znaczący partner handlowy. Jeden z porali trafnie komentuje gwałtowny spadek eksportu Polski na wschód: Biorąc pod uwagę geograficzną bliskość naszych krajów oraz fakt, że Polska leży na tradycyjnym szlaku handlowym ze Wschodu na Zachód, ten stan rzeczy jest totalnym nieporozumieniem, jest po prostu nienormalny i chory – to nie tak powinno wyglądać. Rządzący mają poważną lekcję do odrobienia. Wystarczy fikcji i ponoszenia kosztów za cudzą politykę i w cudzym interesie.

Polska traci także bardzo w oczach zwykłych Rosjan, którzy w przeciwieństwie do rosyjskiego państwa odczuwają boleśnie sankcje (poprzez inflację i realny spadek dochodów). Nic więc dziwnego, że Lech Wałęsa wzywa do ponownego przeanalizowania sankcji.

3. Trudno także liczyć na to, abyśmy na dłuższą metę zyskali stabilnego przyjaciela w Ukrainie. Nawet jeśli pominiemy przywiązanie do banderowskiego dziedzictwa. Ukraina znalazła się pod butem MFW i łatwo się z tego nie wykaraska. Trudno liczyć na mechanizmy łagodzenia skutków „terapii szokowej”, jakie na szczęście pojawiły się w Polsce (częste zmiany władzy, wolność gospodarcza i gwałtowny rozwój przedsiębiorczości początku lat 90-tych, wejście do UE, emigracja, etc..). Zupełnie rozsądnie brzmi w tej sytuacji cyniczna rada, aby Polska zamiast rozwijać swój program energii atomowej, kupiła sobie energetykę ukraińską: Skoro w planach jest budowa polskiej elektrowni atomowej, czemu nie włożyć zapowiadanej przez rząd pomocy w udziały w Energoatomie, uzyskując dostęp do ukraińskich elektrowni atomowych i bazy techniczno-naukowej sektora energetyki jądrowej, zamiast wrzucać miliony euro w ukraińską dziurę budżetową praktycznie bez żadnych szans na odzyskanie tych pieniędzy? Ukraińscy oligarchowie, którzy przejęli władzę po obaleniu ekipy Janukowycza, rozumieją tylko twardą grę. Warto, by Polska wreszcie przyjęła to do wiadomości.