W Polsce dominuje dwie narracje na temat Wołynia. Ideolodzy „jagiellońskiej polityki historycznej” (zob. Jerzy Giedroyc) mówią o tym ludobójstwie niechętnie, a jeśli już muszą o tym wspomnieć – próbują całą sprawę relatywizować lub zamknąć na kartach historii. Wtórną wobec takiej postawy jest narracja „upominania się”. Przypominanie o ofiarach i bestialstwach dokonanych przez UPA.

Obie te postawy nie są konstruktywne i nie prowadzą do budowania prawdziwie dobrosąsiedzkich relacji. Wynikiem polityki zapominania było pozowanie studentów z Przemyśla flagą UPA. Dławione emocje wybuchły wówczas z siłą, która była zupełnie niewspółmierna do tego występku (studenci nie tylko zostali ukarani przez władze uczelni, ale wszczęto wobec nich postępowanie karne).

Próbą zmierzenia się z tym była sesja popularnonaukowa, która odbyła się 13 listopada 2015 na jarosławskiej PWSTE. Sesja ta została przygotowana przy współpracy z uczniami z Zespołu Szkół Technicznych i Ogólnokształcących im. Stefana Banacha w Jarosławiu (zobacz relacje wideo). Otworzył ją i zamknął przejmujący program słowno-muzyczny, oparty na bezpośrednich, wstrząsających relacjach.

Historię UPA i związki tej ideologii z faszyzmem przypomniał Artur Brożyniak z IPN. Mord wołyński był realizacją tej ideologii, która została streszczona w swoistym „dekalogu”:

7. Nie zawahasz się spełnić największej zbrodni, kiedy tego wymaga dobro sprawy.
8. Nienawiścią oraz podstępem będziesz przyjmował wroga Twego Narodu.
10. Będziesz dążył do rozszerzenia siły, sławy, bogactwa i obszaru państwa ukraińskiego nawet drogą ujarzmienia cudzoziemców
.
Następnie Grzegorza Szopa z Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej postawił pytanie o współczesną ocenę UPA: terroryści, czy powstańcy? Jego zdaniem odpowiedź na to pytanie dali sami banderowcy:

Trzeba krwi, dajmy morze krwi, trzeba terroru, uczyńmy go piekielnym (...) Mając na celu wolne państwo ukraińskie, idźmy doń wszystkimi środkami i wszystkimi szlakami. Nie wstydźmy się mordów, grabieży i podpaleń. W walce nie ma etyki.

Jak ten „piekielny terror” wyglądał w praktyce, opisali „świadkowie historii”.

Celem UPA były czystki etniczne. I ten cel został osiągnięty – co oddaje film o działalności kolejnego z gości Janusza Horoszkiewicza "Po Hucie Mydzkiej pozostał tylko krzyż".

Domknięciem sesji było wystąpienie Andrzeja Madeja, Prezesa Stowarzyszenia 10 czerwca z Krakowa, inicjatora i fundatora tablic upamiętniających Ukraińców niosących pomoc Polakom (czego doświadczyła mama Andrzeja Madeja). Ze smutkiem podsumował on efekty „polityki historycznej”. Wsparcie jakie polscy politycy udzielili reaktywacji ruchu banderowskiego jako „rzekomo jedynej drogi Ukraińców do wolności” i „rzekomo jedynej drogi Polaków do trwałego bezpieczeństwa”. Prowadzi wprost do absurdalnego wniosku, że „śmierć czyni wolnym”.

Praktykę oddziaływania na Ukrainę określił Andrzej Madej mianem giedrojciowo – owsiakowej:

Pierwszy, giderojciowy człon oznacza, że polityka ta jest anachroniczna, pasująca do mijających wraz z postępem rewolucji komunikacyjnej, czasów okopywania się narodów w granicach swoich państwowych administracji. Polityka taka nie pasuje do czasów mobilności ludzi, rzeczy i idei. Czasów globalnie otwartych zasobów wiedzy i indywidualnych dociekliwości prawdy.

Drugi, owsiakowy człon oznacza, że polityka ta nie jest projektowana w perspektywach systemowych, nie proponuje rozwiązań całościowych, lecz jedynie doraźne interwencje.

Przyrównał on „politykę historyczną” do „grubej kreski” Mazowieckiego. Zasady te promowane są „przez bardzo odległe od siebie środowiska polityczne, ale z podobnymi skutkami:

relatywizowanie prawdy historycznej, destruowanie świadectw dziedzictwa narodowego, próby administrowania kulturą pamięci przez programami centra medialno - polityczne.

Alternatywą dla takich zakłamanych postaw jest jego zdaniem podjęcie tezy Jana Pawła II o dwóch płucach współczesnej Europy i realizacja jej we współczesnych warunkach, przy zastosowaniu współczesnych środków komunikacji. Temu między innymi celowi służyć ma klaster budowany na Podkarpaciu przy współpracy Stowarzyszenia 10 czerwca (nazwa nawiązuje do pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Ojczyzny), fundacji Galicea i PWSTE w Jarosławiu.

Ten inspirowany nauczaniem Jana Pawła II program opiera się z jednej strony na chrześcijańskiej miłości, a z drugiej na wolności w prawdzie, która wymaga „mocnych sumień”. Powojenne przesunięcia granic i współczesne błędy polityk historycznych, utrudniają dochodzenie do gorzkiej prawdy. Ale tylko ona może wyzwolić ufność i zagoić rany pomiędzy naszymi narodami.

Podsumowaniem wystąpienia Andrzeja Madeja mogą być słowa:

W Dawnej Rzeczpospolitej podstawą otwartości była świadomość godności sąsiada jako osoby. Godności wyprowadzanej z wiary, nadziei i miłości. Godności formowanej roztropnością, umiarkowaniem, męstwem i sprawiedliwością.

Świadomość jedności politycznych praw i chrześcijańskich powinności, sześć wieków temu była polską propozycją na fundament relacji między narodami Europy Środka.

 

Niestety dziedzictwo banderyzmu jest nadal żywe. Nienawiść nie tylko nie została odrzucona, ale po „Majdanie” zyskała nowe paliwo. Banderowcy śpiewali kiedyś:

Śmierć, śmierć, Lachom śmierć
Śmierć moskiewsko-żydowskiej komunie
Prowadzi nas OUN w krwawy bój

Wielu Polaków w praktyce podpisuje się pod tym – byle słowo „Lach” zamienić na „Ruskim” (co dodatkowo jest świadectwem nieuctwa, bo Rusinami nazywano kiedyś także Ukraińców).

 

Na zdjęciu Andrzej Madej prezentuje tablicę z „Alei Róż Solidarności”.