Europa będzie sprzedawać Rosji sznur, na którym ona powiesi Ukrainę. Tak – parafrazując Stalina – określił Frank Umbach z Europejskiego Centrum Bezpieczeństwa Energii i Surowców (EUCERS) uruchomienie transportu gazu przez South Stream do Austrii.

Austriacka firma energetyczna OMV uzgodniła w zeszłym tygodniu z Gazpromem, że od 2017 roku gaz popłynie tym rurociągiem z Rosji do węzła (huba) gazowego Baumgarten w Austrii.

Głównym celem South Stream, tak jak i niemiecko-rosyjskiego gazociągu Nord Stream na dnie Bałtyku, jest ominięcie Ukrainy (a przy okazji Polski), przez którą przechodzi większość starych rurociągów z Rosji do UE.
Austria
rozpoczęła starania o taki przebieg rurociągu South Stream, gdy przegrała rywalizację z Włochami o gazociąg z Azerbejdżanu. Zamiast projektu OMV o nazwie Nabucco ma być realizowany Trans Adriatic Pipeline – TAP do Włoch.

Komisja Europejska twierdzi, że South Stream nie jest zgodny z unijnymi przepisami o własności i dostępie do rurociągów. Ale Austria i Rosja uważają, że to umowa dwustronna, a nie porozumienie UE. Porozumienie to jest więc kontynuacją strategii Rosji dokonywania dwustronnych umów, które podważają rolę KE jako organu wykonawczego UE.

Projekt poparła Bułgaria, która jest jednym z najsilniej uzależnionych od Rosyjskiego gazu krajem w Europie.

Projekt ma też ciche poparcie Niemiec. Podobno doradca niemieckiego rządu wyraził zadowolenie, że nowy rurociąg będzie prowadził do Austrii, a nie we Włoszech. Niemiecki koncern BASF jest partnerem w South Stream przez spółkę zależną Wintershall. Szefem rady doradczej BASF jest Eggert Voscherau, brat Henning Voscherau, który z kolei jest przewodniczącym rady dyrektorów South Stream. Jest to były minister z rządu Schroedera, który ostatnio na urodzinach Putina dał wyraz europejskiej solidarności:

 

Zdjęcie: fakt.pl, Informacja na podstawie: www.businessinsider.com.