Akt zdrady dokonał się 19 lipca 1989 roku. Teraz nie ma już najmniejszych wątpliwości. Ujawnił to senator Mieczysław Gil w wywiadzie "To miała być prawa Polska": Ale trzeba pamiętać, że ogromny wpływ na nasze decyzje mieli Amerykanie, którzy np. naciskali, by Wojciech Jaruzelski został wybrany na prezydenta, bo uważali, że od tego będzie zależeć przyzwolenie i neutralność Rosji. Dlatego kto chce, może nas krytykować, ale naszym usprawiedliwieniem była ówczesna sytuacja polityczna. Myśmy jeszcze długo się bali, że Rosjanie wejdą do Polski.

Do tej pory sądzono, że wybór Jaruzelskiego był wynikiem politycznych targów. Można było uważać tą decyzję za głupią, ale wydawała się ona decyzją suwerenną – dokonaną przez parlamentarzystów w imieniu odzyskującego suwerenność narodu.

Okazuje się jednak, że nie. Przyszedł czas próby dla styropianowej elity i ona nie zdała egzaminu. Ze strachu przed Ruskimi wyrzekła się suwerenności. Sprzedanie Polski banksterom to był jedynie dalszy ciąg tego procesu wyzbywania się suwerenności.

Senator Gil jest prawym człowiekiem. Ma prawo bronić okrągłego stołu i spisku w Magdalence. Gdyby w wyniku tych układów wyłoniła się Wolna Polska – należałoby je uznać za słuszne. Po owocach ich poznacie.

Nie można także mieć pretensji do Amerykanów. Z ich perspektywy mogło się wydawać, że wybór Jaruzelskiego chroni nas przed inwazją – ale nie powstrzyma przemian. Jednak każdy Polak wówczas wiedział, że tej rodzącej się wolności nie da się już powstrzymać. Gdyby wówczas Rosjanom przyszła do głowy interwencja (a nic na to nie wskazywało), naród broniłby swojej wolności. Kto teraz stawałby w obronie III RP? Takie są konsekwencje zdrady. Zdradzony naród, karmiony zdradą dzień po dniu z czasem przestaje być narodem.

Być może ten akt zdrady tłumaczy także obecną rusofobię styropianowej elity. Może to odreagowanie tego strachu z roku 1989 i próba znalezienia obiektywnych przyczyn własnej małości. Zdradzonej cnoty odzyskać nie można. Lata mijają, a skundlona pseudo-elita nadal merda ogonem na głos swego amerykańskiego pana. Jest gotowa podjąć działania nawet w najbardziej oczywisty sposób szkodzące naszym interesem.

Po ujawnieniu przez niemiecki Der Spiegel kłamstw amerykańskiego generała Philipa Breedlove chyba nikt nie ma wątpliwości, że Amerykanom nie zależy na zakończeniu ukraińskiego konfliktu. To grozi wojną na niewyobrażalną skalę. Ale nasza Trybuna Ludu bez żenady publikuje kolejne propagandowe wystąpienia Amerykanina.

 

JW