Papież spotkał się z dziećmi – imigrantami. W trakcie spotkania mówił o tym, że są tacy, którzy odpychają migrantów i chcą ich odesłać gdzie indziej. "To niesprawiedliwość" - tak dzieci zareagowały na to, co usłyszały. Jedno z dzieci w czasie rozmowy z Franciszkiem nazwało takich ludzi "bestiami". [...] Tłumacząc słowa chłopca papież wyjaśnił dzieciom: "On nie chciał nikogo obrazić. On powiedział, że osoba, która zamyka swoje serce nie ma ludzkiego serca. Ma serce zwierzęcia, powiedzmy - jak bestia, która nie rozumie".

Polacy nie chcą przyjmować muzułmańskich imigrantów. Czy zatem są jak bezrozumne bestie?

Kluczowe dla zrozumienia Papieża jest inne zdanie wypowiedziane na tym spotkaniu. Papież Franciszek wyznał, że bycie papieżem, to dla niego znaczy „czynić tyle dobra, ile mogę". Pomaganie imigrantom jest dobrem. Czemu więc pojawiają się jakiekolwiek wątpliwości?

Zestawiając nauczanie Papieża Franciszka z nauczaniem poprzedników widać zasadniczą zmianę. Jan Paweł II oraz Benedykt XVI w swym działaniu w większym stopniu kierowali się rozumem, a Franciszek podąża za głosem serca.

Droga Franciszka bez wątpienia wiedzie ku indywidualnej doskonałości. Taką doskonałość opisał w powieści „Idiota” Fiodor Dostojewski: Myśl przewodnia powieści – to przedstawienie człowieka doskonałego. Nie ma nic trudniejszego na świecie, zwłaszcza obecnie. […] Na świecie jest tylko jedna doskonale piękna postać – to Chrystus – i już pojawienie się tej bezmiernie, nieskończenie pięknej postaci samo w sobie jest cudem niepojętym.

Działania księcia Myszkina, bohatera powieści Dostojewskiego – choć motywowane bezwarunkowym dobrem i miłością, prowadzą do destrukcji. Czy to nieunikniony kres każdego oddania? Chrystus mówił: kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. W takiej oderwanej od doczesności perspektywie rozważają problem imigracji polscy biskupi: Kościół katolicki w Polsce – w sposób szczególny w Roku Miłosierdzia wezwany do świadczenia pomocy innym ludziom – z całą pewnością zrobi dla uchodźców wszystko, co w jego mocy, aby ulżyć ich dramatycznej sytuacji. Nie zapominamy bowiem o tym, że my sami byliśmy uchodźcami i gośćmi w obcych krajach i ostatecznie jesteśmy tylko „gośćmi” na tej ziemi.

 

Problem pierwszy: naśladowanie Chrystusa

Chrystus mówił do Piłata: Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom.

Nasze królestwo jest jednak z tego świata i będąc chrześcijanami, pozostajemy ludźmi uwikłanymi w konkretną sytuację polityczną i społeczną. Posiadamy rodziny, które stanowią podstawowy przedmiot naszej troski. Żyjemy w Ojczyźnie, która stanowi wartość uznawaną także przez Kościół. Jesteśmy też świadomi zagrożeń. Obawy, że fala imigrantów jest jedynie modyfikacją planu muzułmańskich podbojów nie są bezpodstawne (siedmiopunktowy planpodboju jak dotąd jest realizowany).

Każde nasze działanie ma znaczenie w tych dwóch perspektywach: indywidualnej i społecznej. Kiedy do naszych drzwi zapuka strudzony imigrant – to powinniśmy kierować się chrześcijańskim współczuciem. Gdy nasze decyzje dotyczą innych – musimy jednak kierować się także rozumem, starając się by nasze dobro nie miało złych skutków społecznych.

Dwa autentyczne zdarzenia z czasów wojny pokazują dramat naszych wyborów. W podłańcuckiej Markowej rodzina Ulmów udzieliła żydom schronienia przed holocaustem. W innej podkarpackiej wsi mieszkała moja Babcia, która z obawy o swoją liczną rodzinę odmówiła takiego schronienia swoim żydowskim przyjaciołom. Niemcy wywieźli ich do Oświęcimia, gdzie zapewne zginęli. Babcia przeżywała ten dramat do końca życia. Gdyby była osobą samotną, to zapewne postąpiłaby inaczej….

Obecna sytuacja nie jest tak dramatyczna. Powyższe przykłady są więc przejaskrawione – ale służą one pokazaniu rozdarcia między sercem a rozumem. Nasze decyzje mogą prowadzić do zła, które obciąża nasze sumienie. Racjonalne uzasadnienie niczego tu nie zmienia. Na tym polega dramat grzesznego człowieka.

Problem drugi: integralność

Z dzisiejszej perspektywy widać jak niesamowite rzeczy dokonał Jan Paweł II. Podążał on drogą „dwóch skrzydeł”: wiary i rozumu. Wszystkie jego działania, gesty i dzieła układają się w jedną spójną całość. Franciszkowe porywy serca przypominają natomiast działalność felietonisty, który co dzień skupia się na czym innym. W USA potępiał on chciwość i lichwę. Innym razem wskazywał na to, że właściwa ekonomia jest warunkiem pokoju. Kiedy indziej potępia współczesne niewolnictwo i domaga się poszanowania godności pracowników. Kiedy jednak pochyla się nad losem imigrantów, zdaje się nie dostrzegać tego, że ich los jest skutkiem potępianych działań. Papież nie ma mocy aby zapobiec temu złu. Czy jednak nadzwyczajna sytuacja nie wymaga stanowczego potępienia szatańskiej chciwości i wywodzącego się z niej zła? To mogłoby pomóc w nawiązaniu dialogu z wyznawcami islamu, osłabiając siłę oddziaływania fanatyków. Bez tego nawet umycie nóg muzułmance to tylko pusty i nie zrozumiały gest.

Jery Wawro