Niemcy się martwią stanem polskiej gospodarki. Bo „Kaczyński zasiał niepokój na rynkach finansowych”, a rządy PiS nie tylko izolują Polskę na arenie międzynarodowej, ale wpędzają też w tarapaty polską gospodarkę. Polsce nie tylko grozi izolacja w UE, ale dawno też zaczął się jej gospodarczy upadek. Niezawodnym źródłem informacji, gdy chce się coś złego napisać o Polsce jest oczywiście organ Michnika. Wygrzebano tam opinię jakiegoś trzeciorzędnego analityka, według której: rynek źle przyjął populistyczne pomysły nowego rządu, podobnie jak próbę sparaliżowania TK, a spadek wartości złotego jest oznaką wycofywania się z Polski inwestorów.

Tymczasem członek RPP Andrzej Kazimierczak powiedział właśnie, że „na razie nie widać zagrożeń, jeśli chodzi o ewentualny odpływ kapitału z Polski”. Te zagrożenia mogłyby się pojawić wskutek zmian w gospodarce światowej: płynące np. z Chin, dużych gospodarek wschodzących (Rosji, czy Brazylii), czy ze strefy euro. "Powinniśmy się przygotowywać na ewentualne, poważne zaburzenia w naszym otoczeniu, co oznacza, że nie ma najmniejszej przestrzeni dla obniżek stóp procentowych, ani też jakichkolwiek niekonwencjonalnych działań w polityce pieniężnej". […] Jeżeli chodzi o politykę pieniężną Europejskiego Banku Centralnego, to przewidujemy kontynuację polityki luzowania ilościowego, która powinna sprzyjać podtrzymaniu tempa wzrostu gospodarczego w sferze euro, co powinno mieć korzystny wpływ na polską gospodarkę. Zaznaczył, że ryzyko związane jest natomiast z kontynuowaniem bardziej restrykcyjnej polityki przez Fed. Może to niekorzystnie wpłynąć na kurs złotego z powodu potencjalnej możliwości odpływu kapitału portfelowego z rynków wschodzących na rynki dojrzałe.

Andrzej Kaźmierczak odniósł się także do naszego sektora finansów publicznych: relacja deficytu tego sektora do PKB jest na bezpiecznym poziomie. Warto w tym miejscu dodać, że nadal mamy deflację, więc planowany przez rząd deficyt w roku 2016 może służyć pobudzeniu gospodarki (zwłaszcza, że jest połączony z programami prospołecznymi).

Globalna polityka gospodarcza ma wpływ na rentowność polskich obligacji, która najlepiej pokazuje makroekonomiczną sytuację naszego kraju. Tu także nie ma powodów do pesymizmu. Po grudniowej decyzji FED (podwyższenie stóp i zapowiedź, że dalsze zaostrzanie polityki będzie bardzo powolne) rentowności obligacji 10-letnich polskiego skarbu poszły w dół o ponad 17 punktów bazowych, a dzisiaj pogłębiły spadek o kolejne 2 punkty. To oznacza najlepsze zachowanie wśród wszystkich rynków papierów skarbowych regionu.

Jeśli chodzi o polską giełdę (GPW), to duży wpływ na nią ma reforma OFE (dokonana jeszcze przez premiera Tuska) oraz tendencje światowe: Po kilku latach wzrostów kapitał zaczął ewakuować się z rynków akcji. Ceny akcji rosły przez pierwsze cztery miesiące br., po czym rozpoczęły się spadki. Indeks MSCI dla krajów rozwiniętych stracił od tego czasu 9%, podczas gdy ceny akcji w krajach rozwijających spadły o 24% (mamy oficjalnie bessę). Licząc jednak rok do roku ceny akcji w krajach rozwiniętych spadły o 3%,  w rozwijających się 16%.

Biorąc pod uwagę dynamikę zdarzeń w światowej gospodarce roku 2015, sytuacja naszej giełdy wygląda stabilnie. GPW podsumowuje rok 2015:

W grudniu 2015 r. wartość obrotów akcjami w ramach arkusza zleceń na Głównym Rynku wzrosła o 5,6% do poziomu 16,4 mld zł. W całym 2015 r. wartość obrotów akcjami w ramach arkusza zleceń na Głównym Rynku wyniosła 203,5 mld zł. Średnia dzienna wartość obrotu akcjami w ramach arkusza zleceń w całym 2015 roku wyniosła 810,6 mln zł, o 1,7% mniej niż w 2014 roku. Średnia liczba transakcji na sesję w 2015 r. wzrosła o 18,5% rok do roku do poziomu 65,9 tys. transakcji.

Rok 2015 przyniósł wzrost liczby notowanych spółek na Głównym Rynku GPW. Liczba spółek wzrosła z 471 na koniec 2014 r. do 487 na koniec 2015 r. W ciągu minionego roku miało miejsce 30 debiutów w porównaniu do 28 w 2014 r. Łączna wartość IPO na Głównym Rynku GPW w 2015 r. wyniosła 2,0 mld zł (1,3 mld zł w 2014 r.). Kapitalizacja spółek krajowych na Głównym Rynku sięgnęła 516,8 mld zł na koniec 2015 r., a łączna kapitalizacja spółek krajowych i zagranicznych wyniosła 1 082,9 mld zł.

Na NewConnect w 2015 roku zadebiutowało 19 spółek, a 13 – najwięcej od początku istnienia tego rynku – przeniosło notowania na Główny Rynek GPW.

Statystyki giełdowe (ostatnie dostępne są za listopad 2015) także nie pokazują niczego niepokojącego. Zmiany procentowe za okres I-XI 2015 pokazuje poniższa tabelka:

WIG20

-6,52

mWIG40

-0,73

sWIG80

-1,72

WIG30

-6,18

WIGdiv

-8,92

WIG

-4,69

RESPECT

-7,60

WIG20TR

-6,52

WIG30TR

-6,18

WIG20short

7,00

WIG20lev

-12,93

WIG-banki

-9,67

WIG-budownictwo

0,76

WIG-chemia

12,35

WIG-deweloperzy

2,36

WIG-energia

-8,97

WIG-informatyka

-2,35

WIG-media

-1,39

WIG-paliwa

-2,24

WIG-spożywczy

-5,57

WIG-surowce

-17,83

WIG-telekomunikacja

-4,31

WIG-CEE

-1,53

WIG-Poland

-4,72

WIG-Ukraine

-3,67

 

Znaczące spadki dotknęły bankowość, surowce banki i energetykę. Niskie ceny surowców energetycznych wymuszają nadzwyczajne kroki w górnictwie. Nowy rząd kontynuuje strategię poprzedników – integracji sektora energetycznego z górnictwem – co ma przełożenie na ceny akcji.

Najwięcej ciekawych wydarzeń działo się i dzieje nadal w sektorze bankowym. Profesor Małgorzata Zalewska tak opisuje miniony rok: Styczniowa decyzja Narodowego Banku Szwajcarii o zaprzestaniu obrony franka przed aprecjacją, decyzja o wprowadzeniu podatku bankowego, zawieszenie SK Banku, powstanie nadzoru makroostrożnościowego - 2015 r. w polskiej bankowości przypominał film Hitchcocka. Zaczął się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie rosło, przy czym dopiero zobaczymy, kiedy nadejdzie „happy end”.

Przy okazji Małgorzata Zalewska odnosi się do informacyjnej wojny wokół podatku bankowego, który bez wątpienia ma wpływ na ocenę rentowności banków:

Po pierwsze, banki nie przestaną udzielać kredytów, bo muszą na czymś zarabiać. Kwestią do dyskusji pozostaje zaś skala kredytowania i jego struktura.

Po drugie, banki będą starały się przerzucić część kosztów związanych z podatkiem na klientów, ale nie będą w stanie przerzucić całości obciążenia, część będą musiały udźwignąć same. Będą więc prawdopodobnie dążyć do dalszego obniżania kosztów swojej działalności, w tym m.in. osobowych. Nie można też zapominać, że w sektorze bankowym jest konkurencja i potrzeba utrzymania dotychczasowych i pozyskiwania nowych klientów, m.in. w drodze oferowania korzystnych cen produktów bankowych. [...]

Po trzecie, banki nie popadają w istotne problemy finansowe i nie upadają z powodu konieczności płacenia podatków. SK Bank nie upadł z powodu nadmiernych obciążeń fiskalnych.

Czynnikiem, którego nie można pominąć w analizie sytuacji gospodarczej Polski jest wojna na sankcje z Rosją. Ona najbardziej uderzyła w polskie rolnictwo i transport samochodowy. Częściowo udało się to załagodzić poprzez poszukiwanie nowych rynków oraz rekompensaty.

Dla polskich kredytobiorców, zadłużonych we frankach, pewną trudnością jest spadek kursu złotego (frank znów przekroczył 4 PLN). Jeśli przyjrzymy się zmianom historycznym tego kursu, to widzimy dość stabilną relację wobec euro. Za ostatnie 2 lata wzrostowi o blisko 20% kursu franków (CHF) towarzyszy wzrost kursu euro o zaledwie 5%. Z tego na ostatni rok przypada 1,11%, a ostatni miesiąc 0,85%.

Czy tak zatem wygląda „gospodarczy upadek”? Może więc kochani Niemcy zajęlibyście się swoimi problemami? Wtedy wszystkim będzie się żyło lepiej ;-).

Oczywiście polska polityka gospodarcza wymaga korekty – tak w końcu zdecydowali wyborcy. Profesor Jerzy Żyżyński uważa, że siła rosnącego eksportu jest pozorna, bo napędzana dodrukiem euro. Dodatni bilans handlowy zawdzięczamy niskim cenom ropy . Polska gospodarka jest wciąż bardzo importochłonna. Import wciąż stanowi około 40 proc. PKB. Dobra produkcyjne są w większości importowane – od komputerów po maszyny. Także w sieciowych sklepach, takich jak OBI czy Castorama, większość towarów pochodzi z importu. Nawet gwoździe są niemieckie. Import ostatnio zmalał, co przyczyniło się również do podwyżki w handlu zagranicznym. A zmalał, bo polska gospodarka jest w słabej kondycji.

Czy to jednak nie jest zbytnie czarnowidztwo, które ma uzasadnić promowany przez PiS „program reindustrializacji”? Problem w tym, że jak sam Pan Profesor zauważa: W dzisiejszym świecie, w którym jest gigantyczna nadprodukcja, w którym silne koncerny podzieliły między sobą rynki, jest bardzo trudno wsadzić nogę w drzwi. Może więc warto wziąć na poważnie słowa Jarosława Kaczyńskiego z kampanii wyborczej, gdy mówił, że potrzebujemy nowej wielkiej fali polskiego kapitalizmu. Ta fala może się najłatwiej pojawić, gdy zbudujemy rynek pracy solidarnej, będące dotąd postrzegane jako wyłącznie sfera redystrybucji (ekonomia to przecież także sztuka sensownego wydawania pieniędzy).