Niedawno Barack Obama chełpił się, że USA ma najlepszą armię na świecie i poradzą sobie z każdym problemem. Mówił między innymi, że jeśli gdzieś na świecie jest problem, to nikt nie dzwoni do Moskwy lub Pekinu, ale do Waszyngtonu. Jedno z drugim nie musi mieć jednak wiele wspólnego. Najgroźniejszym bokserem jest obecnie Władymir Kliczko. Ale jeśli ktoś chce spuścić manto swoim wrogom, to raczej poszuka jakiegoś osiłka lubiącego przywalić poza ringiem.

Także sprawność tej „najlepszej” armii budzi coraz więcej wątpliwości. Oto opis wydarzenia z wiosny tego roku na Morzu Czarnym: 10 kwietnia niszczyciel „Donald Cook” z pociskami manewrującymi „Tomahawk” wszedł na wody neutralne Morza Czarnego. Pojawienie się amerykańskich okrętów wojennych na tych wodach jest sprzeczne z Konwencją Montreux - o rodzaju i okresie pobytu na Morzu Czarnym okrętów wojskowych krajów, które nie mają dostępu do tego morza.

W odpowiedzi Rosja wysłała nieuzbrojonego Su-24 do oblotu amerykańskiego niszczyciela. Jednocześnie, jak twierdzą eksperci, był on wyposażony w najnowszy rosyjski kompleks walki radioelektronicznej. Według tej wersji „Aegis” już z daleka zauważył podejścia z powietrza, zabrzmiał alarm bojowy. Amerykańskie radary oszacowały kurs kolizji z celem. I nagle wszystkie ekrany zgasły, „Aegis” przestał działać, pociski nie mogły otrzymać informacji z nakierowaniem. A Su-24 w międzyczasie przeleciał nad pokładem niszczyciela, wykonał manewr chandelle i zasymulował atak rakietowy na cel. Potem zawrócił i powtórzył manewr. I tak 12 razy.

[…]

Jak donoszą zagraniczne media, po incydencie „Donald Cook” w trybie nadzwyczajnym udał się do portu w Rumunii. 27 osób z załogi złożyło rezygnację. Podobno wszystkie 27 osób napisało, że nie mają zamiaru ryzykować swoim życiem. Pośrednio potwierdza to także oświadczenie Pentagonu. Twierdzi ono, że działania zdemoralizowały załogę amerykańskiego okrętu.
 

Cóż: o większego trudno zucha, jak był Stefek Burczymucha.

 

Za to w sferze informacyjnej USA wydają się wszechwładne. Mogą podglądać każdego i wszędzie. Serwery NSA aż puchną od prywatnych informacji o kluczowym znaczeniu dla bezpieczeństwa kraju. Dziwić się jedynie należy, że w praktyce te informacje wydają się bezużyteczne. Do dzisiaj nie wiadomo, kto zestrzelił samolot MH17 pod czujnym okiem szpiegowskiego satelity. Co prawda Barack Obama i jego urzędnicy są bardzo szybcy w wydawaniu wyroków, ale problem pojawia się, gdy ich spytać o dowody. Najnowszym przykładem takiego działania jest oskarżenie Korei Północnej o włamanie na serwery Sony Pictures. Ponoć włamania dokonało koreańskie „Biuro 121”. Jednak poszlaki, które przedstawiono na poparcie tego oskarżenia budzą wiele wątpliwości. Włamywacze zareagowali krótkim komunikatem:

Wynik dochodzenia FBI tak doskonała, że musieliście widzieć to, co robiliśmy na własne oczy.
Gratulujemy sukcesów. FBI jest najlepsz
e na świecie.

Do komunikatu dołączono prezent dla FBI (film wyzywający ich od idiotów):