Wiele wskazuje na to, że przebieg wydarzeń na Ukrainie nie jest dziełem zbiegu nieprzewidzianych okoliczności. Portal WikiLeaks ujawnił, że Amerykanie już w 2008r. zdawali sobie sprawę z konsekwencji prób zbliżenia Ukrainy do zachodu: mogłoby to doprowadzić do podziału kraju na dwie części, wojny domowej lub nawet sprowokować Rosję do zbrojnej interwencji.

Nawet USA nie jest w stanie przewidzieć wszystkich zdarzeń i ludzkich reakcji. Jednak działania instytucji raczej nie są przypadkowe.

Dokładnie według standardowego scenariusza postępuje MFW. Hrywna utraciła już 30% wartości rośnie inflacja, która w połowie roku powinna osiągnąć poziom (r/r) 10% (przy umiarkowanym wzroście płac). Rezerwy walutowe spadły o połowę. MFW przelał pierwsze 3 mld pożyczki.

Można by więc rzec, że pomimo wielu perturbacji, sytuacja rozwija się zgodnie z planem.

Kwitnie także współpraca niemiecko-rosyjska, co uzasadnia hipotezę, że po wyborach do PE politycy stracą zapał do rytualnego „potępiania” Putina.

Portal dw.de informuje: Polityka swoje, a biznes swoje. Czołowi menedżerowie niemieccy szykują się na szczyt gospodarczy w Petersburgu.

Prawdziwa wojna gospodarcza toczy się między USA i Rosją. Rosjanie zapowiedzieli właśnie wyłączenie na terenie Rosji systemu GPS oraz zakończenie współpracy z USA w badaniach kosmicznych. Może to oznaczać koniec istnienia stacji kosmicznej.Sojusznik USA – Arabia Saudyjska zapowiedziała zwiększanie wydobycia ropy, jeśli nastąpią perturbacje w dostawach z Rosji. Polska prasa spekuluje, że może nastąpić powtórzenie strategii Reagana, który wpłynął na kraje arabskie, aby obniżając ceny ropy wpędzić w tarapaty ZSRR. To jest nadinterpretacja (tak samo jak niektóre komentarze do rewelacji WikiLeaks, o których wspomniano na początku. Nie wiadomo, czy media publikują takie komentarze dla sensacji, czy też – aby wywołać jakiś efekt propagandowy (sytuacja widziana przez pryzmat mediów wygląda o wiele gorzej, niż w rzeczywistości).

Nie ulega wątpliwości, że toczy się wojna ekonomiczna z dość egzotycznymi sojuszami. Niemcy to raczej sojusznik Rosji niż Amerykanów. A Polska znowu w roli „osła trojańskiego USA”. W zamian dostąpimy pewnie zaszczytu zakupu kolejnej partii przestarzałego uzbrojenia oraz wpadniemy w kolejne tarapaty gospodarcze, gdy ubożejąca Ukraina zaleje nasz rynek tanim zbożem i węglem bez cła.

Bardzo interesującą analizę sytuacji opublikował Wojciech Łaciak na łamach forbes.pl. Być może podane przez niego przyczyny konfliktu są bliższe prawdy, niż przemiana Putina z demokraty w tyrana: Amerykanie są w wyśmienitej, by nie rzec komfortowej, sytuacji gospodarczej. Ich rewolucja w wydobyciu surowca energetycznego powoduje znaczący niepokój w krajach arabskich i Rosji. Konsekwencja tego poczucia może przekuć się w coś niepokojącego na arenie międzynarodowej, co z kolei może doprowadzić do przejściowego wzrostu cen energii – czynnik dla USA pozytywny (konkurencyjność warunków biznesowych, uzdrowienie bilansu handlowego, zmiana profilu gospodarki importującej na eksportującą). Za normalne zatem należy na tym tle uznać działania Rosji, będącej gospodarką ekstensywną w najgorszym rozumieniu tego słowa. Działania Putina mają wymiar PR-owy oraz strategiczny w zakresie pozyskania sojuszników do walki o cenę ropy naftowej i gazu, mając w perspektywie raczej bezwarunkowo niższe ceny tego surowca. Jeżeli tendencje w gospodarce światowej są niepokojące, to jedynym wyjściem z impasu jest pokierowanie polityką zagraniczną w ten sposób, aby doprowadzić do napięć, konfliktów, a w konsekwencji do sojuszy surowcowych (Rosja, Iran być może Arabia Saudyjska).

Czy jednak odtrąbienie zwycięstwa USA przez Autora nie jest przedwczesne? Jeśli Rosji uda się zbudować trwały sojusz z Chinami, możemy być świadkami jeszcze niejednej gospodarczej potyczki w skali globu.

 

PS.

Warto także przeczytać komentarz Polaka mieszkającego na stałe w USA: „Porozmawiajmy o interesach”.