Gmina ma obowiązek prowadzić szkoły podstawowe i gimnazja. Szkoły spełniające określone prawem warunki może przekazać organizacjom samorządowym. Po takim przekształceniu przestaje obowiązywać Karta Nauczyciela, więc można obniżyć pensje nauczycielom.

 

W gminie Hanna wszystkie szkoły spełniały konieczne warunki i wszystkie zostały przekształcone w powyższy sposób. Tym samym gmina przestała pełnić swe obowiązki. Sprawa jest oczywista, choć nie dla polskiego sądu, który uznał działania gminy za legalne.

 

Mając na uwadze jakość polskiego prawa i inteligencję prawników – nie ma się co temu dziwić. Mamy tu bowiem do czynienia z sytuacją, której zrozumienie wymaga odrobiny inteligencji. Zgodne z prawem decyzje doprowadziły do niezgodnego z prawem stanu. Sąd tymczasem zajął się jedynie prawomocnością decyzji.

Komentarze do sytuacji gminy są dobrą ilustracją do tezy, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia:

1. Wójt gminy Hanna:

Subwencja oświatowa pokrywa jedynie połowę kosztów, jakie generuje edukacja. [...] Budżetowe środki nie pokrywały nawet nauczycielskich pensji. W 2007 r. postanowiłam przeprowadzić reformę naszego systemu edukacji i uwolnić ją od przepisów Karty nauczyciela. […] Gmina poczyniła oszczędności, które mogłam przeznaczyć na rozwój systemu edukacji. […] Alternatywą […] była likwidacja czterech szkół i pozostawienie jednej, która funkcjonowałaby na zasadach Karty nauczyciela. Pracę straciłoby wtedy 80 proc. pedagogów, a wielu uczniów szkołę na swoim terenie. […] Efekt jest taki, że 80 proc. nauczycieli nadal pracuje w przekształconych szkołach.

2. Minister Joanna Kluzik-Rostkowska:

Modelowe rozwiązanie - tak po spotkaniu z Grażyną Kowalik o jej reformie oświatowej zrealizowanej w gminie Hanna mówi Joanna Kluzik-Rostkowska. Minister edukacji zapowiada też, że będzie wspierać wszystkie samorządy, które zdecydują się pójść śladami zarządzanej przez Kowalik gminy.

3. Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego:

Taka decyzja władz samorządowych naraziła całą lokalną społeczność na zmniejszenie nawet o 80 proc. budżetowej subwencji na kształcenie uczniów zamieszkujących na terenie gminy. Ministerstwo Edukacji zamiast zareagować na złamanie prawa, postanowiło zmienić sposób naliczania subwencji oświatowej w 2014 r. tak, by nie straciła na tym gmina Hanna, przekraczając przy tym ustawowe uprawnienia ministra.

Dla gminy, która jako jedyna w Polsce nie prowadzi ani jednej samorządowej szkoły, zostało znowelizowane prawo oświatowe. Rozumiem, że po takim usankcjonowaniu bezprecedensowego przypadku oświatowej samowoli minister edukacji nie pozostaje nic innego, jak robić dobrą minę do złej gry.

Nie akceptuję takiego działania. Od przedstawiciela rządu oczekuję działań zgodnych z prawem i respektowania prawa.

4. Anonimowy „belfer” (jeden z komentarzy do informacji):

Nie ma wątpliwości, że są to szkoły, gdzie w klasie było po kilkoro uczniów. Subwencji nie mogło wystarczyć, cudów nie ma. Nie dziwię się nauczycielom, że zgodzili się pracować za pół pensji, jak myślę. Kto mógł, poszedł na emeryturę lub świadczenia kompensacyjne. Inaczej wszyscy by wylądowali na zielonej trawce, albo prawie wszyscy. I na miejscu nie znaleźliby żadnej pracy. Ciekawe, jak się to odbije na poziomie nauczania? Moje doświadczenia odnośnie szkół niepublicznych są takie, że poziom tam jest tego rodzaju, że uczniowie umieją po ich skończeniu mniej, niż wtedy, gdy zaczynali tam naukę. Gorszy pieniądz wypiera lepszy, to normalne. Ale wszyscy są zadowoleni, więc może o to chodzi? Generalnie, po kilkunastu latach takiej polityki, to znaczy "urynkowienia" oświaty, do belferki będzie szedł już nie drugi, a trzeci gatunek pod względem możliwości intelektualnych i predyspozycji psychicznych. Nie da się po prostu za półdarmo zorganizować nauczania na dobrym poziomie - abstrahując już od poważnych niedomagań administracji państwowej, która jest współwinna fatalnej frekwencji w szkołach oraz zbyt dużej ilości nieodpowiedzialnych i roszczeniowych postaw uczniów i rodziców, co nadmiernie wpływa na postawy pozostałych. [...] Niestety, talent to jest dobro rzadkie i nie da się go wśród ludzi hodować tak, jak wyścigowych koni czy psów. Trzeba go znaleźć i wspierać na każdym poziomie nauczania, a nie tylko tam, gdzie pieniądze pozwolą zbudować dobrą szkołę z dobrymi nauczycielami.