Gang Olsena ma plan

Ktoś kto nie rozumie mechanizmów działania systemu nie powinien zabierać się za jego naprawianie. Domorosły murarz może nie wiedzieć, że w belce stal pracuje na rozciąganie a beton na ściskanie i jeśli da zbrojenie za wysoko – strop popęka. Może mu się jednak udać ułożyć zbrojenie prawidłowo i „na oko” dobrać trafne parametry. Trudniej wyobrazić sobie sukces chirurga nie znającego anatomii. Na szczęście gospodarka ma twardy żywot, bo składa się z działań milionów ludzi walczących o swój byt. Wszystkich naraz nie da się zniszczyć, więc ekonomista zawsze będzie mógł ogłosić sukces: pacjent przeżył. Mimo tego oddanie losu gospodarki w ręce kogoś, kto jednego dnia nie przepracował w żadnym normalnym przedsiębiorstwie można porównać do powierzenia swego zdrowia świeżo upieczonemu znachorowi.

Nawet biorąc pod uwagę praktycznie zerowe doświadczenie Leszka Balcerowicza, to co on i jego współpracownicy robili jest szokujące. Pierwsze podejrzenia w tej kwestii pojawiły się u mnie, gdy Balcerowicz zaczął snuć opowieści o wolnym rynku - posługując się przykładem czegoś, w czym akurat uczestniczyłem. Tak zwany „wolny rynek” to miał być według niego handel komputerami pod koniec lat 80-tych. Tymczasem wszystkie absurdy PRL’u nie zawierały takiego katalogu patologii jak ówczesny „rynek” komputerowy.

Wolny rynek bez uczciwości?

Lata 80-te to był początek rewolucji naukowo technicznej. Polska miała ograniczone możliwości uczestniczenia w niej z uwagi na sankcje1 nałożone w związku ze stanem wojennym. Restrykcje dotknęły cały blok sowiecki (poza stanem wojennym w Polsce pretekstem była wojna w Afganistanie). Nikt nie chciał już bronić tego technologicznego skansenu – co na pewno przyspieszyło przemiany. Zaczęto przygotowania do harmonizacji gospodarki socjalistycznej z zachodem. Zreformowano system bankowy (reformy Baki), zezwolono na zakładanie prywatnych przedsiębiorstw z kapitałem obcym (firmy „polonijne”)2 i rozpoczęto wysyłanie ekonomistów na zachód po wiedzę. Zasadniczo musiały to być osoby pewne3związane ze strukturami władzy osobiście albo rodzinnie, aktywiści socjalistycznych organizacji młodzieżowych, współpracownicy bezpieki”. Towarzysze poszli w biznesy. Jednym z takich intratnych biznesów było omijanie restrykcji importowych.

W roku 1984 powstaje spółka nomenklaturowa „Agrotechnika”, utworzona przez prominentnych działaczy „Związku Młodzieży Wiejskiej” Jana Burego i Waldemara Pawlaka. Spółka zajmowała się importem komputerów i elektroniki (także objętej embargiem). Środki na tą działalność pochodziły z kredytu z Banku Światowego4 na modernizację rolnictwa. Dodatkowo wprowadzono przepisy, które pozwalały traktować całość działalności przedsiębiorstw związanych z rolnictwem jako produkcję rolną, unikając w ten sposób podatków. Stworzone wówczas przepisy, ułatwiające tego typu działalność były wykorzystywane także przez inne przedsiębiorstwa. Na opodatkowaniu działalności jako rolniczej skorzystał między innymi dębicki Igloopol5, który zanotował w tym czasie niebywały rozwój. W drugiej połowie lat 80-tych powstało też wiele firm prywatnych, które pośredniczyły w handlu komputerami. O tym jak kręcił się ten biznes, może świadczyć przykład pewnej firmy z Poznania6, która kupowała w niemieckich sklepach dla majsterkowiczów komputery-zabawki (ZX81) do samodzielnego montażu, by po zmontowaniu sprzedawać je za horrendalne pieniądze przedsiębiorstwom państwowym.

Podstawą tego biznesu były właśnie przedsiębiorstwa państwowe. Łańcuszek dostaw wyglądał następująco: osoby prywatne przywoziły komputery z Berlina Zachodniego, by następnie dokonać darowizny na rzecz kogoś z najbliższej rodziny (prezenty były zwolnione z cła). Obdarowany sprzedawał komputer do firmy pośredniczącej, a ta dostarczała go firmie państwowej. Cena w zasadzie nie grała żadnej roli – bo nikt nie wiedział ile komputer powinien kosztować, a najważniejszym czynnikiem napędzającym ten biznes były łapówki. Sprzedający i kupujący dzielili się po prostu marżą. Płaciło państwo. Gdzie tu wolny rynek? Gdzie prawo popytu i podaży?

Ten prywatny import był masowy – więc wiedzieli o nim wszyscy. Balcerowicz nie wiedział? A może on rzeczywiście sądził, że grabienie państwowych przedsiębiorstw to jest wolny rynek? Kto go tam wie….

 

Afera alkoholowa

Wszyscy poza władzą (podobno7) wiedzieli też o tak zwanej aferze alkoholowej. W roku 1988 spożycie alkoholu wynosiło w Polsce w przeliczeniu na czysty alkohol 7 litrów na mieszkańca8. W roku 1990 spożycie nagle spadło do 6 litrów, by w roku następnym podskoczyć do 9!!! Chwilowe otrzeźwienie? Bynajmniej! Gwałtownie wzrosła w tym czasie liczba wypadków spowodowanych pod wpływem alkoholu i liczba przypadków psychozy alkoholowej. Skąd więc ten paradoks? W grudniu 1988 zniesiono koncesje i cała na alkohol. Jednak ten import był nieopłacalny z uwagi ówczesny kurs marki i cenę alkoholu krajowego. Po 1 stycznia 1990 ta sytuacja uległa gwałtownej zmianie. Ruszyła rzeka alkoholu z Niemiec. Aby rodząca się mafia nie miała przy tym żadnych skrupułów, w lipcu 1990 roku zniesiono monopol państwa w hurtowym obrocie alkoholem. Według ostrożnych szacunków straty budżetu wyniosły około 200mln PLN.

Nie chodziło jedynie o niekontrolowany przywóz uderzający w polski przemysł (a pośrednio w rolnictwo), ale także o masowe unikanie podatku dzięki lewym fakturom. Gdy czyta się relacje na jej temat, to trudno zrozumieć teksty w rodzaju9: „Leszek Balcerowicz był wicepremierem i ministrem finansów w rządzie Bieleckiego, otoczonym nimbem ojca transformacji. Nie wypadało wręcz ścigać go za aferę alkoholową”. Nawet jeśli udaje się to zrozumieć – nadal trudno w to uwierzyć. Jednak Sejm III RP chyba rzeczywiście uznał, że nie wypada. Powołana przez Sejm w lipcu 1990 roku Komisja do zbadania sprawy importu alkoholi uznała, że10kumulacja odpowiedzialności obiektywnie ograniczały możliwość pełnego wywiązania się z połączonych obowiązków wicepremiera, odpowiedzialnego za strategiczne reformy, i ministra finansów, który musi poświęcać uwagę bieżącym problemom finansowym państwa i resortu”.

Naprawdę chodziło o „kumulację odpowiedzialności”? Jeden z oskarżonych w tej aferze zeznał, że zwracał uwagę Balcerowiczowi na aferalne skutki przyjętych regulacji. Usłyszał w odpowiedzi, że nie rozumie czym jest wolny rynek. Dziś trudno nawet znaleźć ślad po tej informacji, ale widziałem wówczas to zeznanie w telewizyjnych wiadomościach.

 

Afera rublowa

Opisane powyżej przypadki można by od biedy próbować usprawiedliwić brakiem wiedzy. Nie myli się tylko ten kto nic nie robi, a biorąc pod uwagę skalę przedsięwzięcia – jakieś straty muszą być. Poza tym taka szara strefa – choć szkodliwa dla państwa – w pionierskich czasach kapitalizmu pobudzała przedsiębiorczość. Po tylu latach można byłoby spuścić nad tym zasłonę milczenia, gdyby nie to, że te afery są przyczynkiem do zrozumienia, kim byli ówcześni „uzdrowiciele gospodarki”. To z kolei tłumaczy znacznie większe straty do jakich oni się przyczynili.

Zupełnie inny kaliber niż wspomniane wyżej dwie afery miała tak zwana afera rublowa. Czy to nie jest dziwne, że do dziś brak jest jej wyjaśnienia? (A raczej byłoby dziwne - gdyby nie to, że takiego wyjaśnienia należałoby oczekiwać od polskich ekonomistów). Poniższy opis też nie jest kompletny, bo zagadnienie jest bardzo złożone, a informacje trudno dostępne. Jednak to co udało się ustalić może całkowicie zmienić pogląd na ten okres „polskiej transformacji”.

Na początek zestawmy trzy opisy. Pierwszy pochodzi z książki – listu do Wałęsy zatroskanego Polaka z Francji Mathisa Bortnera11:

Pan Eysymont, były prezes GUS, potwierdził, że polskie firmy kupowały towary: komputery, wideo, telewizory, tkaniny luksusowe w Europie Zachodniej, w Korei Południowej, Tajlandii i w wielu innych krajach. Płaciły w dolarach, a sprzedawały bezpośrednio do ZSRR za ruble, aby odnieść "korzyści" wynikające z wyjątkowego kursu rubla. Najczęściej te produkty nawet nie przechodziły tranzytem przez Polskę. A Bank Handlowy wymieniał rubla po 2100 zł, kiedy kurs oficjalny był 320-340 zł za rubla! W takim obłędnym systemie wystarczyło wystawiać fałszywe rachunki i jeden rubel rodził 6 rubli.

13 lutego 1991 roku komisja Senatu zgromadziła reprezentantów komisji: Stosunków Gospodarczych z Zagranicą, Gospodarki Morskiej, Polityki Gospodarczej, Budżetu i Finansów, Spraw Zagranicznych oraz Międzykomisyjnego Zespołu ds. Zadłużenia Gospodarczego. Poseł Krassowski poprosił wicepremiera Leszka Balcerowicza o wyjaśnienia zwłaszcza podstawowej kwestii, co będzie znaczyła dla budżetu ta suma 6,5 miliarda rubli transferowych.

Ani Balcerowicz, ani Janusz Sawicki, wiceminister finansów, ani Andrzej Budzyński wiceminister współpracy z zagranicą, nie byli w stanie odpowiedzieć na tak bardzo istotne dla Polski pytanie!!! Sawicki przyznał, że NBP musiało dodrukować 10 bilionów zł, bez żadnego zezwolenia i bez pokrycia, aby uregulować te fikcyjne długi…

No i w tym momencie przewodniczący posiedzenia profesor Geremek zdecydował się zakończyć debatę !!! 

 

Zupełnie odmienny punkt widzenia przedstawił ówczesny Minister ds Współpracy z Zagranicą, który chwali się, że „ograł ZSRR na 10mld dolarów”:

Rząd Mazowieckiego odziedziczył po PRL’u […] długi zaciągnięte wprawdzie w rublach transferowych -4,7 mld rubli – ale których spłata miała nastąpić w dolarach (7,4 mld dolarów według oficjalnego kursu) w latach 1991-95 […]. Tymczasem w 1990 roku zaczęła gwałtownie narastać nasza nadwyżka w bieżącym handlu z ZSRR. Nasze przedsiębiorstwa, poddane ostrej dyscyplinie rynkowej, zaczęły racjonalnie importować a poza tym, dzięki wprowadzeniu wymienialności złotówki, mogły dowolne towary sprowadzać z całego świata.. Import z ZSRR więc spadał, ale eksport do ZSRR wzrastał, bo nasze koparki, dźwigi, obrabiarki , nysy i żuki upchać na Zachodzie było na ogół zbyt trudno, natomiast radzieckie przedsiębiorstwa kupowały ja jak co roku za przydzielane im obficie ruble transferowe. Po każdym miesiącu dostawałem od wiceministra finansów Janusza Sawickiego coraz ostrzejsze pisma, iż nadwyżka jest niezgodna z założeniami makroekonomicznymi bilansu uzgodnionymi z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, że utrudnia realizację strategicznego celu jakim jest powstrzymanie galopującej inflacji (państwo musi płacić przedsiębiorstwom za zarobione ruble). Żądano ode mnie ostrego przyhamowania eksportu do ZSRR. Z podobnymi naciskami wystąpili niektórzy posłowie podnosząc publicznie skargi, iż Święcicki kredytuje ZSRR. Wreszcie Centralny Urząd Planowania żalił się, iż nadwyżka uniemożliwia mu skuteczne negocjowanie redukcji zadłużenia z ZSRR, bo partnerzy mówią: „Macie nadwyżkę to po 1990 roku zostanie wam tylko część do spłacenia. Przeliczymy na dolary i spłacicie.”

Wszyscy więc wiedzieli co się dzieje – ale minister został nieugięty:

Każdy rubel nadwyżki w 1990 roku pozwala na odpowiednie zmniejszenie naszego zadłużenia z lat poprzednich. A przecież każdy rubel z tego zadłużenia po przeliczeniu na dolary po oficjalnym kursie to 1,56 dolara, czyli, skoro dolar był po 9500, aż 14820 złotych!!! Płacąc przedsiębiorstwom po 2100 złotych za rubla w 1990 roku oszczędzimy 14820 zł na zakup dolarów na spłatę długów w latach 1991-95. Wystarczyłoby w 1990 roku wydać 15 mld zł na opłacenie naszym przedsiębiorstwom eksportu do ZSRR, aby w latach 1991-95 zdjąć z państwa polskiego ciężar spłat zadłużenia w wysokości bagatela – 87 mld zł! Przygotowałem notatkę w tej sprawię i na zwołanej przez Balcerowicza naradzie w dniu 8 września 1990 udało mi się przekonać kolegów do całkowitego odwrócenia naszej strategii: idziemy na maksymalną nadwyżkę, płacimy naszym przedsiębiorstwom za eksport a za to skasujemy długi i potrzebę ich spłat.

 

To o czym minister nie wspomina znajduje się w notatce Centralnego Urzędu Planowania (CUP) z marca 1990 o przejściu od rubli transferowych do dolaryzacji.

Przede wszystkim podważa ona prawdziwość tez Święcickiego:

relacje cenowo-kursowe wynikające z przeniesienia cen uzyskanych w handlu z krajami wolnodewizowymi na ceny z krajami ze strefy rublowej (wg posiadanych wyliczeń i przy utrzymaniu struktury dostaw) spowodowałyby ukształtowanie się kursów dolara i rubla jak:

1,5 rbl = 1 USD w eksporcie do ZSRR,

1:1 w imporcie z ZSRR oraz

1:1 zarówno w eksporcie, jak i w imporcie z pozostałymi krajami

 

Poza tym dla autorów tej notatki jasne są niekorzystne zjawiska związane z wymianą handlową z ZSRR:

W wyniku zastosowania kursu złotego do USD nastąpi gwałtowny wzrost rentowności finansowej u znacznej części eksporterów realizujących dostawy rozliczane w rublach transferowych . Skutkiem tego poważna część masy towarowej kierowanej dotychczas do krajów wolnodewizowych może zostać skierowana na mimo wszystko znacznie mniej wymagające rynki dotychczasowego I obszaru płatniczego. Zjawisko takie nie byłoby zbyt groźne, jeśli rozliczenia następowałyby w efektywnej walucie wymiennej. Wszystko jednak wskazuje na to, że przynajmniej w pierwszym okresie rozliczenia te będą mieć charakter clearingowy, a zatem nadwyżka eksportowa stałaby się niepożądana, a ustalane (uzyskiwane) ceny, jak pokazuje praktyka, byłyby zawyżone. W celu zapobieżenia temu procesowi należałoby wykorzystać [...] instrumenty ograniczenia eksportu.

 

Te trzy dokumenty obrazują zderzenie trzech światów:

1. Biurokraci, którzy dysponowali wówczas jak nikt inny wiedzą na temat tego co się w gospodarce dzieje.

2. Gang Olsena (neofici „wolnego rynku” zawróceni z socjalizmu i wsparci przez skrajnie niekompetentne „styropianowe elity”12), którzy mieli plan (jak zbawić świat i ograć Ruskich przy okazji).

3. Społeczeństwo, które nie mogąc uwierzyć w głupotę Gangu Olsena i nie mając pełnych informacji zaczęło wietrzyć spisek.

Najprościej zweryfikować sensowność opowieści Święcickiego przy pomocy prostego rachunku.

W roku 1994 doszło do porozumienia z Rosją i zastosowania „opcji zerowej”13 zobowiązania wobec ZSRR (4,7 mld rubli transferowych i ok. 2 mld USD) zostały skompensowane z należnościami wobec Polski: (7 mld rubli transferowych i 366 mln USD).

Mamy więc 1,7 mld USD = 2,3 mld rubli transferowych (RT). Jeden RT to tylko 0,7 dolara. A przecież wielki „plan ogrywania” opierał się o założenie, że 1RT to 1,56 dolara. Wynegocjowany przelicznik zgadza się natomiast dość dokładnie z szacunkami z notatki CUP z roku 1990!!! Na dodatek notatka ta wyjaśnia dlaczego wyliczenia używane przez Święcickiego są błędne. Ten błąd mógł wynikać z braku zrozumienia czym był rubel transferowy.

Czym zatem był rubel transferowy?

Rubel transferowy to nie była zwykła waluta! Nie można go więc przeliczać w prosty sposób na inne pieniądze. Przeliczenia stosowane przez Święcickiego to błąd (podobnie obliczenia Mathisa Bortnera który najwyraźniej nie odróżnia rubli transferowych od rubli) 14. Rubel transferowy to jednostka rozliczeniowa stosowana w wymianie barterowej. Wymiana taka może się odbywać bez przepływu gotówki. Na przykład Polska eksportowała do ZSRR żywność, węgiel i maszyny a importowała ropę, gaz i rudę żelaza. Jeśli wartość importu równoważy się z wartością eksportu – nie muszą następować międzynarodowe transfery pieniężne. Przy braku równowagi wystarczy uregulować różnicę (takie rozliczenia nazywa się clearingiem). Mechanizm jest uniwersalny – i można go stosować przy barterze wielostronnym (wymianie obejmującej wielu partnerów) i z udziałem wielu państw. Aby ułatwić takie rozliczenia w obrębie państw RWPG wprowadzono jednostkę rozliczeniową: właśnie rubla transferowego. Rozliczeniem transakcji zajmował się Międzynarodowy Bank Współpracy Gospodarczej w Moskwie (MBWG). Choć jego wartość wyrażono w złocie (identycznie jak zwykłego rubla), nie można traktować go jak wymienialny pieniądz15: Ruble transferowe można było uzyskać wyłącznie z tytułu dodatniego salda bilansu handlowego z krajami wspólnoty lub w formie kredytu z MBWG. Niemożliwa była wymiana określonej kwoty waluty narodowej na pieniądz międzynarodowy.

Kredyt w MBWG był zatem wyłącznie zobowiązaniem do dostarczenia towarów odpowiedniej wartości, a nie zobowiązaniem finansowym!! Oczywiście bank mógłby teoretycznie proponować „wykup” w twardej walucie – ale w rzeczywistości Rosjanie tylko proponowali rozliczanie długu z nadwyżką eksportową Polski (po wcześniejszym przejściu na twardą walutę).

Gdy waluta barterowa służy do wolnorynkowych rozliczeń lokalnych, ma czysto techniczny charakter. Słabością rubla transferowego było to, że rozliczenia były międzynarodowe a stosowane przeliczniki były ustalane decyzjami politycznymi. Rosjanie utrzymywali, że rubel transferowy jest mocniejszy od dolara (przelicznik 0.8) – choć z przeliczenia cen wynikało coś odwrotnego (przelicznik powinien być ponad 2). Każdy kraj mógł stosować własne przeliczniki wobec swojej waluty – co oczywiście także mogło być stosowane do „ręcznego” sterowania wymianą handlową. Pod koniec roku 1990 stosowane były następujące przeliczniki16:

Kraj

Waluta

Kurs dolara (USD)

Przelicznik rubla transferowego (TR)

TR/USD

Węgry

forinty

61.5

27.5

2,24

Rumunia

leje

24,71

35

0,71

Bułgaria

lewy

15 (od 1 stycznia 1991)

3,5 (20XII)

4,29

Polska

złote

9500

2100

4,52

W Polsce nad wymianą czuwał NBP, który dbał o zgodność importu z eksportem. Póki wymiana dotyczyła dużych państwowych firm – było to stosunkowo łatwe. Przed finalizacją transakcji przedsiębiorstwo musiało uzyskać zezwolenie walutowe. W roku 1990 takie zezwolenia wydawało także Ministerstwo Współpracy Gospodarczej z Zagranicą. I tak jak ustalili Święcicki z Balcerowiczem – wydawało je bez umiaru. Wystarczyło więc uzyskać z Rosji potwierdzenie transakcji, a Bank Handlowy w Warszawie wypłacał równoważność w złotych stosując (najczęściej) przelicznik 2100zł/1RT.

Zlikwidowano więc mechanizm kontrolny w postaci pozwoleń na eksport, ale nie wprowadzono rynkowego mechanizmu kształtowania cen. Dlatego masowo pojawiały się takie transakcje: spółka KATANA wyeksportowała do ZSRR ziemniaki za 100 mln RbTr uzyskując rewelacyjną cenę 4000 rubli za tonę, gdy w tym samym czasie państwowy eksporter ROLIMPEX sprzedawał ziemniaki po 200 rubli za tonę! W zasadzie znakomity interes, tylko że za te ziemniaki tak naprawdę płacimy my wszyscy. Spółka TORG-MARKT zajmowała się reeksportem elektroniki - kupowała na Zachodzie komputery za dolary, sprzedawała je następnie za ruble, a ruble Bank Handlowy wymieniał na złotówki (70 mln RbTr) - towar w ogóle nie przechodził przez polski obszar celny.

Oczywiście mowa tu o rublach transferowych.

 

Skutki afery rublowej

Poza Gangiem Olsena nikt tej afery nie postrzega jako sukces. Nawet ówczesny Minister Gospodarki Tadeusz Syryjczyk uważa, że taki niezrównoważony eksport to było „subsydiowanie ZSRR” (choć przy jego opis sytuacji też zawiera wiele przekłamań17). Ale szkody były znacznie poważniejsze.

 

1. Stosowane wówczas przeliczniki były bardzo niekorzystne dla eksporterów (taki spadek po okresie dominacji ZSRR)18: „W rezultacie arbitralnie przyjętego kursu dolara Polska otrzymywała 1/4 wartości swojego eksportu do ZSRR. Dla polskich przedsiębiorstw zaniżony kurs dolara oznaczał dotkliwe straty w przypadku wywozu towarów zawierających komponenty pochodzące z Zachodu. Zjawisko to ze szczególną siłą występowało przy eksporcie statków i maszyn budowlanych, ze znacznym tzw. wkładem dewizowym”. Bardzo korzystne był natomiast import surowców – zwłaszcza ropy, której cena rynkowa wówczas gwałtownie rosła (to dlatego Rosjanie nalegali na jej urynkowienie). Jakie więc sens miało wówczas promowanie takiego eksportu i doprowadzenie do miliardowej nadwyżki (ona była większa niż wcześniejsze zobowiązania)?

 

2. W przyrodzie nic nie ginie – zwłaszcza jeśli chodzi o rozliczenia finansowe. Olbrzymi transfer do ZSRR był równoważony kreacją pieniądza w Polsce (wykup RT). Powodowało to inflację którą Balcerowicz „gasił” zaciskając pasa na brzuchu społeczeństwa. Krótko mówiąc był to bardzo efektywny sposób okradania całego narodu (za wyjątkiem tych zaangażowanych w „rublowe” machinacje). A wszystko pod hasłem „życia udanego, a nie udawanego”.

 

3. Gdy przegląda się dokumenty z tamtego okresu19 widać, że nie było w tym czasie ważniejszego problemu do rozwiązania, jak wypracowanie alternatywy dla systemu rubla transferowego. Zarys takiej alternatywy pojawia się natychmiast, gdy zadamy sobie pytanie jak zmienić ten system, by pasował do wolnorynkowych realiów. To była realna alternatywa dla działań realizowanych pod hasłem „planu Balcerowicza”. Rosjanie byli gotowi na taką zmianę – byle uwzględnić rynkowe ceny ropy. Podjęto negocjacje, ale nie było realnych szans, żeby Gang Olsena się z Rosjanami dogadał. Oni mieli „plan B” - zacząć wyprzedaż wszystkiego co szybko da się upłynnić, aby uzyskać jako taką równowagę. Jednak i tak nigdy już nie udało się nawet zbliżyć do zrównoważonego budżetu.

 

4. Tak zorganizowany handel promował oszustów kosztem uczciwych przedsiębiorców. Oczywiście dostęp do tego systemu miały w pierwszym rzędzie spółki nomenklaturowe. Jeśli dogadali się zaufani towarzysze po obu stronach granicy, to w tych transakcjach nie musiało być żadnego towaru. A raczej towarem mógł być rubel transferowy. A pamiętajmy, że choć to był czas rozmontowywania totalitarnego ZSRR, to jednak służby wszelakie były pod parą. Niektórzy historycy powiadają, że ważne dokumenty nigdy nie giną. Nie wiemy, czy późniejsze niekorzystne umowy jakie podpisywali nasi politycy nie były wsparte odwołaniem do „starych dobrych czasów”.

 

5. Jeśli za podstawę przyjmiemy kurs dolara (9500), to „kurs” RT był w istocie zaniżony, a nie zawyżony. To co pasowało kombinatorom było zabójcze dla przedsiębiorstw państwowych, które po staremu dostawały ¼ wartości eksportu na wschód. To jedna z głównych przyczyn dla których eksport ten gwałtownie się załamał, wpędzając Polskę w niewąskie tarapaty. 

Na koniec ciekawostka. W ubiegłym roku pojawiła się w Sejmie ratyfikująca zmiany do jakich doszło w na przełomie lat 1990/199120. Okazuje się, że odpowiedni protokół rangi międzynarodowego traktatu podpisał tylko ówczesny prezes NBP! Nikt nie chciał tego ruszać i wywoływać zbędnej dyskusji w Sejmie?

 

A mogło być tak pięknie…..

Gdyby za reformowanie Polski zabrał się ktoś rzeczywiście oddany idei wolności gospodarczej, na pewno nie dopuściłby do takiej patologii jak handel w 1990 roku w systemie rubla transferowego. Pozbawiony patologii system barterowy można było utrzymać, wprowadzając jako podstawę wyceny walutęwymienialną powiązaną z rynkową ceną ropy naftowej. To rozwiązanie miałoby wiele zalet. Ale ograniczmy się jedynie do zestawienia przepływów pieniężnych przy przykładowych transakcjach:

Plan „Gangu Olsena”:

1. Polska spółka nomenklaturowa importuje komputery z Tajwanu za sto tysięcy dolarów.

2. Sprzedaje te komputery rosyjskim towarzyszom za 700 TR - dzieląc się z nimi marżą.

3. Potwierdzenie transakcji trafia do BH, który wypłaca spółce 1,47mld złotych (przelicznik 2100).

4. Spółka zamienia to na dolary po 9500 – uzyskując 155 tys dolarów.

Dolary trafiają do dalszego obrotu, albo jadą za granicę. Państwo zyskuje zapis w MBWG, że może zaimportować dodatkowo towaru za 700tys. TR. Społeczeństwo zaś dostaje dodatkowy impuls inflacyjny.

Jak ta transakcja odbyłaby się w warunkach rynkowych (czyli alternatywa której ponoć nie było):

1. Drobny przedsiębiorca zajmujący się handlem przygranicznym nawiązuje współpracę z rosyjskim partnerem, który chciałby zakupić komputery równowartości stu tysięcy dolarów. Nie dysponuje dolarami, ale ma otwarty kredyt w MBWG.

2. Za sprowadzenie komputerów polski przedsiębiorca chce 50% marży. Bank za rozliczenie transakcji (a przy pewien rodzaj ubezpieczenia) chce 10%. Przedsiębiorca sprowadza komputery, a kontrahent wystawia potwierdzenie na umówione $160tys. Te $160 zwiększają konto w MBWG, a polski bank wypłaca przedsiębiorcy $150tys (lub równowartość). Różnica ($10tys) zwiększa zasoby walutowe banku.

Wydaje się, że głównym wygranym jest w drugim wariancie rosyjskie przedsiębiorstwo, które kupuje komputery kilkakrotnie taniej. Jednak wygrani są wszyscy – a przede wszystkim w miejsce wspierania nomenklatury następuje realna promocja przedsiębiorczości i eksport kapitalizmu na wschód.

2Zob. „Pamięć i sprawiedliwość”, http://www.ipn.gov.pl/download.php?s=1&id=18452

5Pomimo iż „Igloopol” był spółką nomenklaturową, jego likwidacja była czymś niesłychani głupim. W przeciwieństwie do firm zakładanych przez WSI, było to dobrze zarządzane i dynamiczne przedsiębiorstwo, dające wiele miejsc pracy w całej Polsce południowo-wschodniej. Ciekawy tekst na temat „Igloopolu”: http://historiaigloopolu.blogspot.com/

6Z firmy tej powstała jedna z większych polskich spółek.

11 Mathis Bortner "Jak dobija się gospodarkę polską od 1989 roku", Nicea, Francja, 1995r http://tezeusz.pl/594495,bortner-mathis-jak-dobija-sie-gospodarke-polska-od-1989-roku.html

12Neofici to Balcerowicz ze Święcickim, a wspierający ich styropianowcy to przede wszystkim Wałęsa, Geremek z Mazowieckim i Syryjczyk.

13http://archiwum.rp.pl/artykul/31630.html „Kontrakt stulecia i 5 umów”

14Wspomniano o tym w cytowanej notatce CUP

16Na podstawie opracowania Międzynarodowego Funduszu Walutowego (International Monetary Fund. Monetary and Capital Markets Department) „Annual Report on Exchange Arrangements and Exchange Restrictions” z 1991 roku https://books.google.pl/books?id=MlS0BPfX7j4C

17"W 1990 roku ZSRR uznał – wbrew uzgodnieniom poczynionym na ostatniej sesji RWPG na której skłaniano się do stopniowego wychodzenia z barteru i rubla transferowego - że dalsza wymiana barterowa jest możliwa, ale nie dotyczy to gazu i ropy. Kraje RWPG miały odtąd kupować ją za dewizy. W przypadku Polski oznaczało to konieczność wydatkowania około 3 mld dolarów rocznie na zakup tych surowców (przy ok. 8 mld $ eksportu). W 1990 roku nałożyło się to na wzrost cen spowodowany wojną z Irakiem. Tak więc gospodarka musiała przeznaczać omal 40% dotychczasowego eksportu na zakupy realizowane do tej pory na innych zasadach. Równocześnie towary zbywane do ZSRR były opłacane w rublach, niewymienialnych i za które nie można było nabyć towarów zbywalnych na rynku krajowym. W tej sytuacji eksport do ZSRR szedł rozpędem, krajowe przedsiębiorstwa państwowe za wszelka cenę chciały wyekspediować towary, za które przedtem ZSRR płacił Polsce ropą i gazem, i robiły to. Teraz Rząd musiał martwić się jak im za nie zapłacić, nie otrzymując równoważnego i zbywalnego towaru do sprzedania na polskim rynku. Ten stan nie mógł trwać długo i eksport ten musiał ustać, gdyż oznaczał w praktyce SUBSYDIOWANIE ZSRR. "

http://www.syryjczyk.krakow.pl/Polityka%20i%20gospodarka.htm

18Janusz Kaliński, dz.cyt.

19Obszerny zbiór dokumentów opublikował Stanisław Gomułka: http://www.pte.pl/pliki/2/12/GomPrzedm110X.pdf z tego zbioru pochodzi też cytowana notatka Centralnego Urzędu Planowania z marca 1990 roku.