- Szczegóły
- Kategoria: Krótko
Do tej pory na olimpiadach sportowcy walczyli o zwycięstwo w sportowej rywalizacji. Teraz podobno trzeba walczyć o prawa (czy może raczej przywileje?) zboczeńców.
Google zrobiło sobie na czas igrzysk tęczowe logo. Gdyby nie objaśnienia w prasie – nikt by nawet uwagi na to nie zwrócił. Równie żałosne i małostkowe na dodatek jest wytykanie wszelkich zauważonych lub zmyślonych niedociągnięć i problemów (po tym, gdy specjaliści od zabezpieczeń obnażyli niedorzeczność opowieści dziennikarza o nadzwyczajnej aktywności hakerów w Soczi – przyznał się on do jej zmyślenia). Z imponującego widowiska na otwarcie zauważyli, że w jednej z instalacji jedno z pięciu kół olimpijskich nie rozbłysło. No i super – każdemu należy się odrobina satysfakcji.
Cała ta wojna cywilizacji zaczyna skłaniać do refleksji, że stoi za tym nie tylko odchylenie od normy, ale wręcz jakiś defekt mózgu. Znany brytyjski aktor Stephen Fry w liście otwartym do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego żądając odebrania Rosji organizacji olimpiady, porównał łamanie praw mniejszości seksualnych we współczesnej Rosji do prześladowania Żydów w nazistowskich Niemczech podczas igrzysk olimpijskich w Berlinie w 1936 roku.
OK – pójdźmy tą drogą.
Na pierwszej linii frontu znów Niemcy. Jeszcze im mało? Znów postanowili cywilizować wschodnią dzicz? Tym razem na szczęście wysłali tylko ekipę sportowców w tęczowych strojach.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Ministerstwo Gospodarki wraz z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju pracują nad nową ofertą dla uczelni i firm. Ma ona zmierzać do tego, że od 100 do 200 najlepszych pomysłów polskich naukowców zostanie wdrożonych w życie. Na razie nie wiadomo co będzie, jeśli nasi uczeni n ie zbiorą setki „najlepszych” (a nawet tylko użytecznych) pomysłów. Może dobiorą z Akademii Wynalazców (to oczywiście żart – bo przecież nie chodzi o to, żeby coś wynaleźć, tylko żeby podzielić fundusze).
W tym samym tonie (humor abstrakcyjny) utrzymana jest informacja o tym, że Polacy chcą pójść w ślady Amerykanów, którzy dzięki funduszom na zbrojenia zbudowali internet. Jak wiadomo, ostatnio rozwijają się intensywnie branże związane z rynkiem konsumenckim. Polskie specjalności to bez wątpienia żywność oraz gry komputerowe. Potrzebą chwili jest unowocześnienie energetyki opartej na nowoczesnych metotach spalania węgla. Ale zdaniem naszych decydentów mamy skupiać się na przemyśle zbrojeniowym.
Budżet wojskowy USA: 600mld USD.
Budżet wojskowy Polski: 2,5mld USD.
Wydatki zbrojeniowe w Polsce mogą mieć tylko jedną zaletę. Jak pokazała afera informatyczna, ten teren nie jest już bezpieczny. Przeniesienie wydatków do obszaru, który można chronić tajemnicą wojskową jest więc racjonalne.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Według wielu spekulantów jesteśmy światkami technologicznej bańki spekulacyjnej, większej niż ta w 2000 roku. Jeden ze spekulantów uwża, że: bańka spekulacyjna ponownie powstała w sektorze technologicznym, szczególnie w przypadku akcji z segmentu mediów społecznych.
Tymczasem firma Apple w reakcji na spadek o 8% cen swoich akcji (bo spekulanci spodziewali się nie wiadomo czego), przeznaczyła $14 mld na wykup swoich akcji. Trudno o bardziej dosadny komentarz (zakładając, że oferta odkupienia nie może zawierać słów niecenzuralnych ;-)).
- Szczegóły
- Kategoria: Krótko
Do niemieckiego Centrum chorób niediagnozowalnych trafił pacjent z implantem stawu biodrowego. Jeden z lekarzy skojarzył objawy choroby z bohaterem jednego z odcinków serialu „Doktro House”. Badania krwi potwierdziły przypuszczenia: zatrucie korodującym implantem.
Jeszcze ciekawszy od tej sensacyjnej wiadomości jest jeden z pierwszych komentarzy pod nią: „u nas centrum chorób niediagnozowalnych znajduje się na cmentarzach” ;-)
- Szczegóły
- Kategoria: Filozoficznie
Rzeczpospolita drukuje ważny tekst profesora Jacka Hołówki, wzywający do reanimacji filozofii. Czy rzeczywiście filozofia dogorywa? A jeśli tak – to jakie są tego powody? Wszystkiemu winna dominacja poglądów w rodzaju postmodernizmu i konstruktywizmu. „Derrida, Lyotard, Lacan i Rorty głosili rozmaite redukcjonistyczne tezy, np. że filozofia zawsze zajmowała się tylko filozofią, że badanie tekstów kończy się na badaniu tekstów, że skupienie na problemach realnych jest nieodpowiedzialnym wizjonerstwem. Zatem wolno mówić, co się chce, bo nie istnieje uchwytna prawda na żaden temat. Nie ma znaczenia, jakim posługujemy się językiem, bo wszystkie języki są tyle samo warte, i nie ma podstaw do twierdzenia, że jedne opisują świat lepiej, a inne gorzej. Wreszcie zdaniem postmodernistów nie mamy dostępu do samych faktów i musimy poprzestać na ich arbitralnej wizji zawartej w teoriach, a jakie tworzymy teorie, to nasza sprawa. Ten hiperliberalizm poznawczy spowodował, że filozofia przestała cenić samą siebie. Bełkot zdobył sobie popularność, a dyscyplina myślowa uznana została za skostniałe doktrynerstwo. Filozofia wycofała się z rozważania spraw zasadniczych i skarlała na własne żądanie”.
Zanim podejmę rzeczową polemikę, muszę zaznaczyć, że uważam Jacka Hołówkę za ideowego przeciwnika. Nie wynika to z głębokich różnic światopoglądowych, ani nawet z tego, że profesor Hołówka reprezentuje środowisko Uniwersytetu Warszawskiego, które dla mnie jest zapleczem naszej pseudoelity. Problem jest poważniejszy.