Aktywność ukraińskich separatystów w internecie sprawia, że podobno zachowały się dowody ich winy. Sprawę opisuje między innymi Dziennik Internautów:

Wśród faktów dotyczących tego wydarzenia bardzo ciekawy jest wątek związany z internetem. Już po zestrzeleniu samolotu, ale przed opublikowaniem tej informacji w mediach, lider prorosyjskich separatystów Igor Girkin (znany też jako Striełkow) miał się pochwalić w serwisie społecznościowym VKontakte zestrzeleniem ukraińskiego samolotu An-26.

zrzut

Wpis mówi, że rzekomy An-26 miał być zestrzelony "w rejonie (miasta) Torez". Do wpisu załączono filmik i zapewniono, że mieszkańcom nic się nie stało. Potem ten wpis został usunięty, a administratorzy profilu VKontakte zaczęli się tłumaczyć, że informacja o zestrzeleniu samolotu była wzięta z forum i nie stanowiła oficjalnego stanowiska Girkina.

Amerykanie realizują od pewnego czasu projekt archive.org, w ramach którego zachowywane są kopie wielu stron. Projekt jest publiczny i każdy może sprawdzić, czy informacja się nie zachowała. W tym przypadku – pechowo dla separatystów – kopia strony się zachowała: http://web.archive.org/web/20140717152222/http://vk.com/strelkov_info

Według Daimlera za około 10 lat do seryjnej produkcji wejdą ciężarówki z autopilotem. Skomputeryzowany samochód będzie jechał samodzielnie po autostradzie utrzymując optymalną szybkość (85km/h). Czy pojawią się na naszych drogach samochody całkowicie autonomiczne (bez kierowcy)? Kiedyż pewnie tak. Ale to nie jest problem jedynie technologiczny. O złożoności problemu świadczy dylemat: kto ma odpowiadać za zdarzenie drogowe? Kierowca, producent pojazdu, czy może zarządca drogi?

Na zdjęciu Google Car – pierwszy autonomiczny samochód.

Microsoft znalazł sposób, aby połączyć swoją zamkniętą strategię (odwrotność otwartości Google) z dostarczaniem produktów, których oczekują użytkownicy. Portal Business Insider informuje o nowym produkcie Delve, czyli wyszukiwarce działającej w środowisku Office 365. Czyli dostaniemy coś, co jest połączeniem wyszukiwania plików znanego z systemu Windows, z wyszukiwaniem treści w internecie. Jednak Delve ma działać w chmurze, ograniczając dostęp do informacji do współpracującej grupy użytkowników.

Czy jednak daje to coś więcej, niż systemy pracy grupowej działające w intranecie? Dowiemy się wkrótce. Delve ma być prezentowany na konferencji partnerów Microsoftu Worldwide Partner Conference 2014.

 

Facebook został oskarżony o manipulowanie ludźmi!

Na jakiej podstawie? Bo przeprowadził kontrowersyjny eksperyment psychologiczny.

Celem eksperymentu miało być ustalenie wpływu oglądanych treści na użytkowników. Nieco zmodyfikowano algorytm ustalający treści wyświetlane użytkownikom, tak aby dla wybranej grupy częściej wyświetlały się informacje zawierające słowa wyrażające negatywne emocje, a dla innej grupy – emocje pozytywne. W wyniku badań ustalono, że obie grupy ulegały nastrojowi i same częściej wyrażały pozytywne / negatywne emocje. Zmiana nie była duża, ale korelacja jest statystycznie istotna.

Ten eksperyment wywołał wiele kontrowersji i dyskusji – także wśród pracowników Facebooka. Financial Times podał informację, że brytyjskie ICO (Information Comissioner's Office) sprawdza, czy Facebook nie złamał prawa o ochronie danych. Jeden z ważniejszych portali „drugiego obiegu” opublikował artykuł, w którym tropi się  powiązania z Pentagonem (artykuł został przetłumaczony na język polski). Afera na całego....

Dlaczego tak potężna firma jak Microsoft, o nieograniczonych środkach finansowych, nie potrafi sprostać konkurencji na rynku internetowym? Problemu nie stanowią pieniądze, ani technologia, tylko mentalność tych ludzi. Bezczelność, arogancja i mania wielkości nie pasują do dynamicznego środowiska w którym największym kapitałem jest reputacja. Internetu nie da się kupić, ani zbudować dla niego niekompatybilnej alternatywy. A działać według reguł wypracowanych w trakcie swobodnego rozwoju i otwartej konkurencji ta firma nie potrafi.

 

Najnowszym wyczynem Microsoftu jest przejęcie przy pomocy sądu infrastruktury innej firmy. Cała sprawa została opisana tutaj i tutaj.

 

Zaczęło się od tego, że firma zaczęła walkę z tak zwanymi botami (samodzielnie działające w internecie programy), które atakują użytkowników Windows. Okazało się, że boty te wykorzystują domeny z dynamicznym adresem IP. W typowych sytuacjach z nazwą domeny internetowej jest związany stały adres serwera ją obsługującego. Jednak wielu dostawców internetowych oferuje adresy przydzielane dynamicznie (za każdym razem, gdy się łączymy, nasz komputer dostaje inny adres). Aby pomóc w rozwiązaniu tego problemu, firma No-IP oferowała dynamiczne domeny – czyli powiązanie nazwy z adresem, szybko zmieniające się w razie potrzeby. Microsoft zwrócił się do sądu z żądaniem przejęcia obsługi tych domen. Sąd się zgodził i Microsoft z dnia na dzień przejął obsługę 4 mln (!) domen. Na dodatek źle oszacował ruch i ich serwery nie poradziły sobie z prawidłową obsługą użytkowników.

 

Problem legalności wirtualnej waluty w USA wydaje się ostatecznie przesądzony. United States Marshals Service (USMS - czyli agencja, która odpowiada za egzekwowanie wyroków sądów federalnych) sprzedaje bitcoiny, przejęte po zamknięciu giełdy Silk Road.

Właśnie zakończyła się aukcja na której sprzedano pierwszą partię bitcoinów. To prawdopodobnie wpłynęło na cenę bitcoinów, która podskoczyła w górę:

wykres

 Zostało przy okazji złamane prawo popytu i podaży (więcej bitcoinów – większa cena), ale w „prawa” głoszone przez ekonomistów wierzą już chyba tylko oni sami ;-).

Ta sprzedaż jest ważna także z innego powodu. System bitcoina zakłada ograniczoną ilość waluty w obiegu i nie ma żadnych mechanizmów odtworzenia utraconej kwoty.

Psychologiczny eksperyment, który przeprowadził Facebook budzi wiele kontrowersji. Pisze o nich między innymi Dziennik Internautów. Jeden z badaczy – Adam D. I. Kramer, pracownik Facebooka wyjaśnia ich motywacje: obawy, że ekspozycja na negatywne treści przyjaciół nie prowadzi do unikania wizyt na Facebooku.

Nieco przesadzone są także zarzuty o manipulację, gdyż nieco zmieniony został jedynie algorytm wyświetlania treści. Każdy algorytm wprowadza reguły, które można nazwać manipulacją.

Zakładając szczerość deklaracji Facebooka, że chce czynić świat lepszym, można zrozumieć motywacje badaczy. Jednak czy nie jest to odrobinę naiwne? Dla Facebooka społeczeństwo szczęśliwych niewolników to dobrzy klienci. Ale czy takie społeczeństwo jest rzeczywiście lepsze, niż społeczeństwo smutasów?

We wtorek 27 maja 2014 w Warszawie uruchomiony został pierwszy w Polsce bankomat umożliwiający zakup Bitcoinów. ATM Lamassu zlokalizowany jest w Ambasadzie Bitcoin przy ulicy Kruczej 46 i będzie dostępny w godzinach od 10-18 od poniedziałku do piątku. Docelowo korzystanie z niego będzie możliwe w trybie całodobowym.

Urządzenie to jest wpłatomatem, który automatycznie zamienia wpłaconą gotówkę na bitcoiny, które transferuje na podany adres. Bitcoiny są kupowane na giełdzie bitstamp.net. Adres po zaszyfrowaniu w postaci kodu graficznego może zostać zeskanowany na przykład ze smartfonu.

Z wykorzystaniem mechanizmów Facebook'a przeprowadzono eksperyment naukowy, którego celem miało być ustalenie wpływu oglądanych treści na użytkowników.

Uczestniczący w tym eksperymencie naukowiec (psycholog Susan Fiske) przypuszcza, że pomysł, aby go przeprowadzić zrodził się z podejrzeń, że użytkownicy mogą być na co dzień manipulowani (nie tylko w ramach eksperymentu). Badania mogły wykluczyć taką możliwość, a opublikowanie ich wyników pokazuje, że Facebook nie ma pod tym względem nic do ukrycia.

Pojawia się przy tym problem, czy takie badanie (bez wiedzy użytkowników) jest etyczne. W przypadku instytucji naukowych orzeka o tym Niezależna Komisja Bioetyczna (Institutional Rewiev Board, IRB), ale Facebook jako firma prywatna im nie podlega.

Światowe media obiegła informacja o tym, że ukraińscy inżynierowie (wedle niektórych razem z rosyjskimi) skonstruowali program, który zdał testu Turinga. Czyli komputer osiągnął interligencję człowieka? Bliższa analiza pokazuje jednak, że ten program „to jakaś porażka”.

Porażką jest sam test, wymyślony przez człowieka, któremu przypisano sukces polskich matematyków (złamanie Enigmy). Ten test nie ma żadnego praktycznego ani teoretycznego znaczenia – poza zapełnianiem gazetowych rubryk w sezonie ogórkowym. Sztuczna inteligencja rozwija się dynamicznie. Jednak ma ona zupełnie inny charakter, niż inteligencja człowieka (zob. „Rozwazania o wirtualnej rzeczywistości). Nie ulega wątpliwości, że już wkrótce pojawią się boty, z którymi będziemy prowadzić dialogi takie jak z ludźmi. Różnice będą się zacierać i w niektórych sytuacjach użytkownicy internetu nie będą się nawet zastanawiać, czy otrzymują odpowiedź od człowieka, czy od maszyny. Tak jak w tej chwili nie zastanawiamy się zazwyczaj, czy otaczające nas przedmioty zostały wykonane przez człowieka, czy przez automat. Nie ma w tym żadnej sensacji, a jedynie zwyczajny rozwój techniki.

Na zdjęciu (źródło: Wikipedia) japoński robot Asimo.

 

 Apple dokonał drobnej (z pozoru) zmiany zasad działania swojego App Store. Zostało to zinterpretowane, jako ostrzeżenie pod adresem Facebook'a: odczepcie się od rynku aplikacji!

Zmiana regulaminu zabrania promowania aplikacji, które promują inne aplikacje, tworząc konkurencję dla App Store. Problem

Niedawno na konferencji F8 Mark Zuckerberg zapowiedział stworzenie mechanizmów ułatwiających promowanie aplikacji. A Facebook można także uznać za aplikację. Więc Apple może zgodnie z regulaminem zablokować wszystkie aplikacje związane z Facebookiem!

Niska popularność Apple w Polsce bierze się między innymi z tego, na co zwraca komentarz Businessinsider: firma nie jest przyjazna dla deweloperów aplikacji. Więc start Facebooka w omawianej dziedzinie może zakończyć się dużym sukcesem. Wydawać by się mogło, że to będzie sprzyjać także samej firmie Apple w zdobywaniu nowych klientów. Ale bez wątpienia jej bieżące interesy by na tym ucierpiały (App Store to wyjątkowo dochodowy biznes). Kierujac się którkoterminowymi korzyściami firma jest więc gotowa powielać strategię Microsoftu (pomimo, że los tego giganta może być ostrzeżeniem).

 

fot. Facebook / Apple / Business Insider

Chińczycy odpowiadają na oskarżenia o szpiegostwo obszernym artykułem („America's Global Surveillance Record”) opisującym działania Amerykanów.

Artykuł rozpoczyna przypomnienie o programie inwigilacji NSA o kryptonimie PRISM. Informacje o nim wywołały „szok i oburzenie”. Dochodzenie przeprowadzone przez różne chińskie służby rządowe w ciągu kilku miesięcy potwierdziło istnienie planu działań skierowanych przeciwko Chinom.

Operacje szpiegowskie
pod pretekstem "walki z terroryzmem" w rażący sposób naruszaprawo międzynarodowe i prawa człowieka orazzagrażają bezpieczeństwu cyberprzestrzeni. Skierowane są przeciw państwom, które nie mają niczego wspólnego z terroryzmem (jak Chiny właśnie). Dlatego – zdaniem Chińczyków – zasługują na potępienie przez cały świat. Chińczycy przypominają o:

  • gromadzeniu danych prawie 5 miliardów połączeń telefonii komórkowej na całym świecie każdego dnia;

  • monitorowaniu komórki kanclerz Niemiec Angeli Merkel przez co najmniej 10 lat;

  • podłączenie do głównych łączy centrów danych Yahoo oraz Google i kradzież w ten sposób danych setek milionów klientów;

  • modyfikowaniu aplikacji do telefonów komórkowych w celu kradziezy danych osobowych;

  • operacjach szpiegowskich na dużą skalę zarówno przeciw chińskim przywódcomi chińskim instytutom badawczym i chińskim firmom – w tym gigantowi telekomunikacyjnemu Huawei.

 Znowu ktoś mnie podgląda, lekko skrobie do drzwi
Strasznym okiem cyklopa radzi, gromi i drwi

Te słowa popularnej piosenki doskonale ilustrują historię, jaka zdarzyła się Miss Nastolatek USA Cassidy Wolf. Haker przejął kontrolę nad kamerą w jej komputerze i przez rok czasu ją podglądał bez jej wiedzy. Podsłuchiwał jej intymne rozmowy z rodziną i robił zdjęcia, gdy w sypialni zmieniała ubrania. Podglądacz użył oprogramowania Blackshades Remote Access Tool. Ofiar tego typu programów jest w USA około pół miliona. Dziewięćdziesiąt siedem osób zostało aresztowanych za takie szpiegostwo. Także podglądacz Cassidy Wolf został schwytany i skazany na 18 miesięcy więzienia.

Ta historia powinna być ostrzeżeniem dla wszystkich użytkowników elektronicznych urządzeń. Generalnie wszystkie informacje, jakie wysyłamy przez internet mogą trafić w niepowołane ręce, a gdy hakerowi uda się przejąć kontrolę nad naszym urządzeniem, może teoretycznie zrobić z nim wszystko, co możemy zrobić sami. A więc na przykład sterować kamerą i mikrofonem, a następnie wysłać nagranie przez sieć GSM lub internet.

 Około jednej trzecie wszystkich kliknięć w wynikach wyszukiwania Google zbiera pierwszy z wyświetlanych linków. Pierwsze trzy linki zbierają około 2/3 kliknięć. Na drugą stronę wyników zagląda zaledwie 10% szukających.

Dlatego algorytm Google ustalający rankingi stron jest jednym z najważniejszych elementów współczesnego internetu. Zasady jego działania nie są jednak w pełni znane. Google podaje pewne ogólne wytyczne, ale algorytm ten jest ciągle ulepszany, a zmiany nie są ujawniane.

To jest zrozumiałe, gdyż specjaliści od pozycjonowania (SEO) próbują przechytrzyć wyszukiwarkę wszelkimi (także mało eleganckimi) sposobami.

Ta sytuacja budzi jednak niekiedy podejrzenia, że Google celowo lub wskutek błędów dyskryminuje niektóre strony. Analizę jednego z takich przypadków można znaleźć na stronie businessinsider.com. Dotyczy to strony MetaFilter, która nagle w roku 2012 spadła w rankingach Google, wskutek czego znacząco zmniejszyła się jej oglądalność. Autor ubolewa nad tym przypadkiem, gdyż jego zdaniem wspomiana strona to jedn z najbardziej wartościowych miejsc w internecie, przyciągające użytkowników merytoryczną zawartością, a nie chwytliwymi tytułami i przyciskami „lubię to”. Autor oczekuje więc wyjaśnień ze strony Google. Ciekawe, czy się doczeka.

 Symbolem rozpadu czarnej społeczności San Francisco stała się eksmisja najstarszej w USA księgarni murzyńskiej Marcus Bookstores. Rozżaleni aktywiści mówią o tym, że Murzyni są w San Francisco niemile widziani. Rzeczywiście w San Francisco jeszcze w roku 1970 było 13,4% ludności murzyńskiej. Obecne już tylko 3.9%. Te zmiany nie są wynikiem jakichś prześladowań. To naturalne przemiany społeczne, będące skutkiem rozwoju technologicznego. Usytuowana nieopodal Dolina Krzemowa generuje niewyobrażalne bogactwa, wpływając na wzrost cen nieruchomości. Dom, w którym mieści się Marcus Bookstore został kupiony za $1,4mln, a obecni właściciele chcą go sprzedać za $3mln. To przekracza możliwości księgarni, która musi się wynieść. Te 3 mln to zaledwie pół promila dochodów rocznych jednej tylko firmy Apple. Gdyby więc chodziło o jakąś instytucję gejowską, pewnie znalazłby się możny sponsor, który chciałby zademonstrować swą „otwartość” i nowoczesność.

Dolina Krzemowa jest miejscem dość specyficznym. Choć pracują tam ludzie z całego świata, a większość prezesów otwarcie wspiera egalitarne społeczeństwo oparte na równości i tolerancji, czarnoskórych spotkać jest tam bardzo trudno. Wśród inżynierów dominują biali i Azjaci. Natomiast na zapleczu królują Latynosi. Nic więc dziwnego, że los „czarnej społeczności” jest najbogatszym mieszkańcom Kalifornii obojętny. Nikt nie powie, że Murzyni to margines społeczny, bo to niepoprawne politycznie. Ale przykład Detroit pokazuje, że im mniej czarnych tym lepiej.

Takie wyobcowanie przypomina proces upadku chrześcijaństwa w niektórych państwach zachodniej Europy. Po latach ideologicznych sporów nastąpiła obojętność, a tam gdzie nie mógł wygrać materializm wojujący, zwycięża materializm praktyczny. Nurt życia płynie obok. Analogicznie obok głównego nurtu rozwoju społecznego znalazła się czarna społeczność w mieście tolerancji.

Ten przypadek pokazuje w jaskrawy sposób, że rosnące rozwarstwienie może prowadzić do ponownego wzrostu konfliktów na tle rasowym.

W toczącej się wojnie punkt zdobywa Rosja.Władimir Putin ud z oficjalną wizytą do Chin. Rozmowy mają dotyczyć współpracy gospodarczej (w tym kontraktu gazowego). Głos Rosji spekuluje, że tematem rozmów będzie także współpraca wojskowa. Zakończenie tej informacji jest zdumiewające: Kiedy międzynarodowe normy prawne ulegają rozmyciu, a prawne standardy przestają być ogólnie przyjętymi, znaczącym argumentem staje się siła wojskowa. Rozumie to i Pekin, i Moskwa. Na tle zaostrzenia się różnicy zdań pomiędzy różnymi ośrodkami siły, Chiny i Rosja są po prostu skazane na rozszerzenie i pogłębienie współpracy w sferze wojskowo-technicznej. Ten kierunek kontaktów dwustronnych może zagwarantować bezpieczeństwo sojuszu handlowo-przemysłowego dwóch największych mocarstw współczesności. Ciekawe jakie mocarstwa mają na myśli?

W tym samym czasie amerykańskie władze oskarżyły pięciu hakerów pracujących dla chińskiego rządu (oficerów chińskiej armii) o kradzież amerykańskich tajemnic handlowych. Trudno uwierzyć, że to tylko zbieg okoliczności. Fachowe pisma pisały już ponad rok temu o cybernetycznej „zimniej wojnie”. Na przykład Digital Trends z lutego 2013 omawia raport który informuje o setkach terabajtów skradzionych danych z największych amerykańskich korporacji (poniższa grafika ma obrazować stan „zimniej wojny cybernetycznej):

Obecne oficjalne oskarżenie o cyber-szpiegostwo ma więc przede wszystkim propagandowe znaczenie. Dyrektor FBI mówi o stanowczej wojnie z cyberprzestępcami, w której ten akt oskarżenia ma być ważnym krokiem. Wygląda to jednak wyjątkowo mało przekonująco. Można to zinterpretować w ten sposób: przegrywamy, więc przynajmniej was oskarżymy. Takie gesty mogą mieć znaczenie dopiero wówczas, gdy przełożą się na decyzje biznesowe amerykańskich korporacji.

Internet nie zapomina nigdy? To się może zmienić – przynajmniej w Europie. Europejski Trybunału Sprawiedliwości (ETS) orzekł, że mamy prawo żądać, aby nasze dane osobowe nie były udostępniane przez wyszukiwarki internetowe. Sprawa dotyczyła informacji o zlicytowaniu nieruchomości, jaką podała przed laty jedna z hiszpańskich gazet. Informacja zawierała pełne dane osobowe właściciela nieruchomości. Trochę dziwne jest to, że nie udało się zmusić gazety do zmiany archiwalnego wydania elektronicznego, ale Trybunał nakazuje pomijanie tej informacji przez Google. Najistotniejsze w tym rozstrzygnięciu jest to, że wyszukiwarki zostały uznane za administratora danych osobowych. Skutki takiej regulacji są trudne do ogarnięcia - nie tylko dla Google, ale także dla organów rozstrzygających spory.

Zobacz obszerniejsze komentarze w tej sprawie:

 

 

 

Liczba abonamentów telefonii komórkowej na świecie zbliża się do liczby ludzi na Ziemi. Głównym czynnikiem wzrostu są kraje rozwijające się. Poniższy wykres (źródło) pokazuje dynamikę wzrostu dla krajów rozwiniętych (pomarańczowy) i rozwijających się (zielony). Wykres liniowy (prawa skala) pokazuje ilość abonentów na 100 mieszkańców.

W krajach rozwijających się do końca 2014 r., penetracja rynku telefonii komórkowej wyniesie 90%, a w krajach rozwiniętych 121 (średnia 96%). Najmniej jest w Afryce: 69%.

W świetle tych danych, nie należy się dziwić, że projekt dostarczenia internetu Afryce jest jednym z najważniejszych dla Facebooka. Technologie dają prawie nieograniczone możliwości rozwoju.

 

 

Microsoft pod nowym kierownictwem chyba zrozumiał, że kontynuowanie dalsze budowanie odrębnego „świata Microsoftu”, to droga do nikąd. Teraz ma być większe otwarcie na inne firmy i technologie. Wyrazem tego może być używanie w oficjalnych prezentacjach komputerów i tabletów firmy Apple. Niedawno miała miejsce premiera MS Office dla iPad (został on już pobrany 27 milionów razy). Na prezentacjach oprogramowania Microsoft używa więc urządzeń z systemem konkurencyjnym wobec Windows.

 

Firma Microsoft po zmianie kierownictwa stara się nadgonić stracony czas. Ważnym elementem tej strategii jest Windows 8.1, wyposażony między innymi w asystenta sterowanego głosem Cortana. Pozycja Androida jest jednak już tak mocna, że Windows Mobile raczej pozostanie systemem niszowym. Na dodatek firma Google postanowiła podjąć walkę z Microsoftem w segmencie PC-tów, gdzie dotąd królował Windows. Odpowiednikiem Androida ma być ChromeOS, czyli system z jądrem Linuxa i przeglądarką Chrome zamiast tradycyjnego interfejsu graficznego. Pierwsze notebooki z tym systemem sprzedają się w USA jak ciepłe bułeczki.