W jednym z barów San Francisco wprowadzono zakaz wchodzenia z okularami Google. Ludzie po prostu sobie nie życzą, aby ktoś ich filmował bez ich wiedzy i zgody. Sam pomysł tego gadżetu jest trochę chory i od dawna wzbudza kontrowersje w związku z prawem do prywatności. Pojawiły się też doniesienia o złym wpływie tego gadżetu na zdrowie użytkowników.

 

 

Polski parlament postanowił najwyraźniej wspomóc placówki kształcące kierowców w tradycyjny sposób. Obraduje nad zmianą „Ustawy o kierujących pojazdami”, która ma zabronić używania e-learningu.

 

Sejm

 

Dyskusja w Sejmie wydaje się jakąś grą pozorów – stąd argumenty, które nikogo przekonać nie są w stanie. Prawdziwy problem polega na tym, że upowszechnienie e-learningu może doprowadzić do takiego spadku ilości uczestników tradycyjnych kursów, który zagrozi egzystencji ośrodków kształcenia. Z perspektywy małego miasta to nie problem. Jednak na prowincji może się zdarzyć, że osoby chcące uczestniczyć w tradycyjnych kursach będą miały problem ze znalezieniem ośrodka kształcenia w rozsądnej odległości. Uczciwe postawienie problemu uczyniłoby całą dyskusję bardziej sensowną.

 

Projekt Tango ma na celu umożliwić programom zainstalowanym w smartfonie orientację w terenie, na wzór ludzkiej percepcji przestrzeni. Projekt wpisuje się w strategię Google, komercjalizacji sztucznej inteligencji.

 

Na rok 2013 planowano wprowadzenie nowych dowodów osobistych, zawierających pamięć czipową. Taka akcja jest okazją do wdrożenia infrastruktury, umożliwiającej powstawanie nowych rodzajów działalności. Kwalifikowany podpis elektroniczny i elektroniczna portmonetka z pewnością byłyby silnym impulsem dla e-commerce. Niestety z biegiem czasu ilość informacji na dowodzie malała. Na początek zrezygnowano z podpisu kwalifikowanego (portmonetka nigdy nie wchodziła w grę). Później „znikały” kolejne elementy, aż został dowód osobisty, który niczego nie będzie dowodził.

Pewien Wietnamczyk napisał grę „Flappy Bird”, która miała być prostą rozrywką. Gra szybko podbiła cały świat, stając się źródłem sporych dochodów. Jednak twórca zlikwidował grę, gdyż uznał, że jest uzależniająca.

 

Firma Apple szykuje premierę nowego produktu o nazwie iWatch. To ma być coś więcej niż elektroniczny zegarek. Jedną z ważniejszych funkcji ma być monitorowanie zdrowia właściciela. Jest to w tej chwili jeden z najbardziej oczekiwanych produktów. Analitycy Morgan Stanley szacują, że iWatch może wygenerować przez pierwszy rok sprzedaży aż $17.5 miliardów!

 

W roku 1991 amerykańska agencja DARPA dokonała zmiany priorytetów badań. W dziedzinie sztucznej inteligencji postawiono bardziej praktyczne cele związane z uczeniem maszynowym i modelowaniem statystycznym. Według krytyków te decyzje spowodowały zahamowanie rozwoju właściwej sztucznej inteligencji (na przykład sieci neuronowych).

Poza finansowaniem i inspiracją, zasługą DARPA było wypracowanie metodologicznych podstaw badań. Jednym z użytecznych narzędzi jest model rozwoju składający się z czterech kwadratów:

 Badania mogą być prowadzone w czterech ćwiartkach:

  1. Blue Sky (błękitne niebo)
    Dynamiczny rozwój, związany z nieskrępowaną eksploracją nowych terytoriów.

  2. Disruptive (dezorganizacja, burzenie, "wystrzałowe marzenie")
    Poszukiwanie nowych perspektyw, burzenie stereotypów, innowacyjny pomysł.

  3. Mission Focused (skupienie na celu)
    Rozwiązywanie trudnych, bieżących problemów. Rozwój dzięki intensywnej współpracy.

  4. Sustaining (utrzymanie)
    Ciągłe doskonalenie tego, co robimy.

Badania lingwistyczne

Jedną z najważniejszych inicjatyw badawczych Microsoftu są badania nad językiem. Ich celem jest stworzenie uniwersalnego tłumacza. Ta koncepcja rozwijana jest równocześnie we wszystkich opisanych wyżej ćwiartkach. Sama koncepcja to innowacyjny pomysł, wykorzystujący badania nad uczeniem maszynowym ludzkiej mowy (błękitne niebo). W tym samym czasie, Microsoft rozwija swój translator, reagując na działania konkurencji (koncentracja na misji). Wymaga to stałego utrzymania i doskonalenia (utrzymanie) .

Od pewnego czasu przez media przetacza się fala artykułów stawiających pod znakiem zapytania przyszłość Facebook'a. Polskie wydanie Forbes'a w sensacyjnym tonie informuje, że „Facebook się skończył – przynajmniej dla nastolatków. Przytaczane są argumenty użyte wcześniej m.in. przez brytyjski „Independent” (informowaliśmy o tym przed miesiącem). Nie bez wpływu na tą sytuację ma afera podsłuchowa. Założyciel firmy zdaje sobie sprawę z sytuacji, twierdząc jednak, że jej usługi stały się już stałym elementem internetowej rzeczywistości. Tak jak korzystanie z maili lub systemu Windows. Nie musi być cool, ale trudno się bez nich obejść. Krytycy nie biorą pod uwagę dwóch czynników: gigabajtów kodu, które zapewniają wygodę i prostotę użytkowania oraz pozycję, jaką udało się wypracować w okresie dominacji.

 Dla Facebooka bardziej realnym zagrożeniem było powstanie usługi Google+. W każdej dziedzinie usług internetowych można wskazać lidera i pretendenta. Pretendentowi Google+ nie udało się zagrozić pozycji lidera.

Najwięksi dostawcy usług internetowych publikują statystyki dotyczące żądań władz dotyczących udostępniania danych o użytkownikach. Firmy te nigdy nie przyznały się do udziału w niezgodnych z prawem praktykach ujawnionych przez Edwarda Snowdena.

A oto linki do danych dotyczących firm:

Statystyki dotyczą zapytań na podstawie FISA (Foreign Intelligence Surveillance Act) i NSLs (National Security Letters) (zob. informacje na ten temat w „Dzienniku Internautów”).

A oto ilości kont o których firmy przekazywały dane w pierwszym półroczu 2013 roku:

  • Google: 9000-9999
  • Facebook: 5000-5999 kont
  • Microsoft: 15000-15999 kont
  • Yahoo: 30000-30999
  • LinkedIn: 0-249

Informacje na temat zarzutów postawionych przez E. Snowdena można znaleźć na przykład tutaj (z tej strony pochodzi też ilustracja).

 W latach 80-tych XX wieku w dziedzinie sztucznej inteligencji (AI) panował wielki optymizm. Japonia, która była wówczas chyba najbardziej zaawansowanym technologicznie krajem, ogłosiła program komputerów 5-tej generacji. Komputery te miały działać w oparciu o przetwarzanie wiedzy. W japońskim programie można wyróżnić trzy podstawowe dziedziny: systemy ekspertowe, analiza sygnału mowy (w celu zapewnienia komunikacji głosowej z komputerem) i przetwarzanie wypowiedzi w języku naturalnym (natywnym) – w tym maszynowe tłumaczenie. Projekt ten dał impuls do rozwoju tego rodzaju badań na całym świecie. Jednak plany okazały się zbyt ambitne. Najłatwiejsze okazało się generowanie mowy (polski syntezator mowy Ivona należy do najlepszych na świecie). Nowoczesne urządzenie potrafią także reagować na komendy wydawane głosem. Ważną rolę w rozwoju tej technologii pełni firma Google i jej system Android. Przełomowym można uznać też Google Translator. Przy jego budowie zastosowano zupełnie odmienne rozwiązania, niż we wcześniejszych próbach automatycznej translacji. Zamiast budowania doskonałego automatu analizującego gramatyczną strukturę wypowiedzi (zob. gramatyki Chomsky'ego), zastosowano przetwarzanie statystyczne, wykorzystujące olbrzymią bazę tekstów wyszukiwarki Google. Dzięki temu uzyskano możliwość automatycznego doskonalenia reguł translacji (można by rzec, że zamiast na jakość postawiono na ilość, która z czasem przechodzi w jakość ;-)).

Prezes Facebooka Mark Zuckerberg, podsumowuje projekt Open Compute stwierdził: „- Tylko w ciągu trzech lat Facebook zaoszczędził ponad miliard dolarów, rozbudowując swoją infrastrukturę z użyciem projektów Open Compute (...) Tylko w ubiegłym roku zaoszczędziliśmy ilość energii odpowiadającą [energii pobieranej przez ] 40 tys. domów rocznie.

Więcej informacji można znaleźć w Dzienniku Internautów: Firmy takie, jak Google, Amazon czy Facebook, bardzo potrzebują wydajnych, niezawodnych i tanich w obsłudze serwerów. Zazwyczaj projektują one własną infrastrukturę, ale nie zawsze ujawniają światu jej tajemnice.

Facebook postanowił to zmienić. Trzy lata temu firma ogłosiła projekt pn. Open Compute Project, w ramach którego udostępniono specyfikacje i projekty sprzętu. Do projektu przystąpiły też inne firmy. Ostatnio zrobił to nawet Microsoft.

Operatorzy mogą brać pieniądze od firm, takich jak YouTube czy Netflix, za lepsze traktowanie ich usług - orzekł sąd w USA. Tymczasem w UE padła propozycja, by zezwolić operatorom na tworzenie szerzej pojętych "usług wyspecjalizowanych", co również otwiera drogę do naruszania neutralności sieci. Zobacz więcej informacji na ten temat ....

Biznesowy model wszystkich największych firm internetowych jest bardzo podobny do siebie. Kluczowym zasobem tych firm są informacje o użytkownikach oferowanych produktów. Im więcej takich informacji i większego odsetka całej populacji on dotyczy, tym więcej można sprzedać reklam i bardziej precyzyjnie je ukierunkować. Za tym stoją niewyobrażalnie wielkie pieniądze generowane przez dostawców reklam i zwielokrotnione przez giełdowych inwestorów.

Pewna kancelaria prawna w Niemczech rozsyłała przed samymi świętami żądania, aby użytkownicy darmowych stron pornograficznych uiszczali opłaty z tytułu domniemanego naruszania praw autorskich. Zarówno czas, jak i cel ich ataku był tak dobrany, aby jak najwięcej osób zdecydowało się po cichu zapłacić, chcąc uniknąć ujawnienia.

Jak informuje „Dziennik internautów” - w sprawie zajęło stanowisko Ministerstwo Sprawiedliwości – potwierdzając, że żadnego „naruszenia” praw autorskich nie było. Był a to typowy przypadek copyright trollingu: Prawnicy nie mają bowiem pewności, czy wysyłają list do sprawcy jakiegoś naruszenia. Zdarza się, że atakują niewinnych. Dobrze wiedzą, że nie są w stanie pozwać wszystkich osób, którym grożą pozwem. Taka działalność jest bardziej zbliżona do szantażu i zastraszania niż do chronienia twórczości.

Dziennik Internautów poprosił MkiDN o stanowisko w tej sprawie, ale ministerstwo jak do tej pory milczy.

Na stronach Forbes'a można przeczytać ciekawy artykuł dotyczący oddziaływania Doliny Krzemowej na partie polityczne USA. Główna teza głosi, że wsparcie ze strony hi-tech dla Partii Demokratycznej może skutkować jej destabilizacją. Dolina Krzemowa jest bowiem pod wieloma względami zaprzeczeniem fundamentalnych założeń polityki Demokratów. Nie ma tam mowy o jakiejkolwiek polityce równościowej (udział Latynosów wśród pracowników spółek technologicznych jest bez porównanie mniejszy niż ich liczebność wśród mieszkańców Kalifornii, a kobieta-inżynier to wielka rzadkość). Związki zawodowe są uważane za przeżytek (co prowadzi do konfliktów, gdy firmy z Doliny Krzemowej rozwijają bardziej tradycyjną działalność – jak w przypadku Amazona). Jest to obszar bardzo dużych nierówności, a wysokie koszty utrzymania sprawiają, że odsetek nędzarzy i bezdomnych stale rośnie.

 

Autor artykułu nie analizuje przyczyn takiego stanu rzeczy, ograniczając się do przytoczenia opinii, że wbrew pozorom kalifornijscy kapitaliści są tak samo chciwi, jak wszyscy inni. Może z europejskiej perspektywy łatwiej dostrzec strukturalne przyczyny opisanego stanu rzeczy. Przede wszystkim aktywność pracowników firm hi-tech w znacznie większym stopniu koncentruje się wewnątrz firm. Produkty największych firm powstają z myślą o rynku światowym, a przez to ich oddziaływanie na rynek lokalny jest minimalne. Nie ma też tak rozbudowanej sieci kooperantów jak w tradycyjnym przemyśle.

 

Tymczasem nad Wisłą słowo „innowacyjność” jest odmieniana przez wszystkie przypadki. Rozwój innowacyjności ma być lekarstwem na wszystkie problemy. To jest dobry przykład myślenia magicznego, a nie podstawa do sformułowania sensownego programu gospodarczego.

 

Nad kontekstowym wyszukiwaniem informacji pracują najwięksi gracze w tym biznesie: Google, Microsoft (Bing), Apple i Facebook.

Takie wyszukiwanie powinno uwzględniać semantykę zapytania, a nie jedynie jego treść. Jeśli więc szukasz „apple”, to wyszukiwarka powinna się zorientować, czy chodzi ci o jabłka, czy firmę Apple. Najlepsze produkty tego typu mogą zagrozić nawet dominacji Google. Nic więc dziwnego, że gdy tylko pojawiła się na rynku interesująca aplikacja funkcjonująca zgodnie z kontekstowym paradygmatem (Aviate), znalazła nabywcę. Została nią firma Yahoo.

Nie jest to pierwszy tak spektakularny zakup Yahoo. Niedawno firma „kupiła” za $30mln 15 letniego Brytyjczyka wraz z jego algorytmami.

Odwiedzający strony Yahoo mogą poza informacją dostać „w prezencie” oprogramowanie malware. Tym złośliwym oprogramowaniem były zainfekowane reklamy, w publikowaniu których Yahoo pośredniczy. Rzecznik Yahoo poinformował, że jego firma "poważnie traktuje problem bezpieczeństwa i prywatności użytkowników", a zidentyfikowane reklamy wykorzystujące wirusy będą identyfikowane i blokowane.

 Wielu użytkownikom internetu Yahoo kojarzy się z kontrowersyjnymi metodami marketingowymi. Yahoo odróżnia spyware - jako programy załadowane na komputerze użytkownika bez jego zgody, od adware, które zostały zainstalowane za zgodą użytkownika (zob. link). Na przykład użytkownik instaluje PDFCreator i przy okazji zgadza się na instalację Yahoo Toolbar.

 Także zwykłe spyware (takie jak produkt Spigot Inc często dołączany do darmowego oprogramowania) jakimś dziwnym trafem modyfikuje przeglądarki w ten sposób, że zaczynają faworyzować Yahoo.

 

W USA w okresie nasilenia przedświątecznych zakupów doszło do gigantycznej kradzieży danych sieci handlowej „Target”. „Włamanie do sieci komputerowej miało miejsce 27 listopada. Hakerzy przez prawie 3 tygodnie mieli dostęp do danych klientów, którzy robili zakupy w 1800 sklepach Target na terenie całych Stanów Zjednoczonych. Wraz z 40 milionami numerów kart kredytowych złodzieje weszli w posiadanie nazwisk ich posiadaczy, dat ważności i trzycyfrowych kodów bezpieczeństwa”.

 

W Jemenie amerykański samolot bezzałogowy zaatakował przez pomyłkę orszak weselny (sorry – poprawi się następnym razem). Zabił 14 osób. To nie pierwszy taki przypadek. Poniższy wykres (zob. źródło) pokazuje ilość ataków, oraz ofiar - w tym cywilów w czasie prezydentury laureata pokojowej nagrody Nobla Baracka Obamy:

 

Obamie nadano nawet przydomek "Król Dronów". Prawdopodobnie ma to związek z odwoływaniem się sztabu Obamy do tradycji Martina Lutera Kinga ("king" to "król" w języku angielskim).

Słynne "miałem sen" (i have a dream") w tym wypadku zamieniło się na "i have a drone" - czyli "mam drony".

King-Obama-I-have-a-Dream-I-have-a-Drone

Niestety jak widać wielkie osiągnięcia naukowo techniczne ludzkości łatwiej użyć w celach destrukcyjnych, niż dal budowania godnego społeczeństwa.

Ciekawy projekt został wdrożony przez komunikację miejską w Lublinie. Posiadacze elektronicznych biletów miesięcznych mogą liczyć na zniżki przy zakupie różnych towarów i usług. Pomysł „BusBonus” spotkał się z dużym zainteresowaniem przedsiębiorców i ilość chętnych do uczestniczenia w tym systemie stale rośnie! Zachęceni sukcesem Lublina samorządowcy z kilku innych miast zamierzają wdrożyć taki system u siebie.