- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gosp. - kredyty we frankach
W toczonych dyskusjach na temat kredytów indeksowanych we frankach szwajcarskich pomija się zupełnie jedną z najważniejszych kwestii, a mianowicie problem płynności. Dopiero analiza tego problemu pozwala zrozumieć, kto ponosił jakie ryzyko i jakie były zyski i koszty z tym związane.
Dla uproszczenia przyjmijmy, że bank nie ma żadnych franków, ale całość pożyczonego kapitału jest ubezpieczana poprzez wykup "opcji" (pozycją walutową). Czyli bank powinien wykupić opcje zakupu franków, w wysokości rat spłaty, po kursie udzielenia kredytu. W takiej sytuacji gdy kredytobiorca spłacał kredyt, bak mógł skorzystać z opcji zakupu, aby dostarczyć kredytobiorcy franki potrzebne do spłaty. Całe ryzyko przechodziłoby na kredytobiorcę. Oczywiście banki tego nie robiły. Nikt tego od nich nie wymagał. Wydana przez KNF Rekomendacja S (z 2008 roku) zalecała analizę zgodności terminów zabezpieczeń z terminami spłat, ale bez żadnych konkretów. Dopiero pojawienie się regulacji Basel III wprowadziło pewne bardziej konretne wymogi kapitałowe zmniejszające ryzyko banków.
Szerzej ten temat opisuje Błażej Lepczyński w tekście „Nowe regulacje w zakresie adekwatności kapitałowej i płynności banków wobec zagrożeń związanych z finansowaniem portfeli kredytów mieszkaniowych w polskich bankach”. Tekst zawiera też nieco danych liczbowych: W latach 2005-2008 obserwowaliśmy w polskim sektorze bankowym bardzo dynamiczny rozwojów kredytów mieszkaniowych, których tempo wzrostu przekraczało 50%. Niestety banki finansowały wzrost akcji kredytowej głównie krótkoterminowymi depozytami złotowymi oraz środkami finansowymi pochodzącymi z uwagi na duży udział kapitału zagranicznego w polskim sektorze bankowym od banków matek. Udział finansowania długoterminowego był relatywnie niewielki. Nawet obecnie (dane na koniec 2012 r.) w pasywach banków środki powyżej roku w świetle danych Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) stanowią nieco ponad 1%. […] Istotną kwestią jest również sposób finansowania kredytów walutowych, oparty na depozytach złotowych. W takiej sytuacji banki muszą zabezpieczyć otwartą pozycję walutową. Czynią to, wykorzystując swapy walutowe i operacje typu currency interest rate swap (CIRS).
Pomińmy więc w ogóle środki długoterminowe i przeanalizujmy sytuację w której bank kupuje opcje na 1 miesiąc, zakładając, że kurs w tym czasei się nie zmieni. Czyli jeśli kurs franka wynosi 2,5 PLN, to bank zakłada, że za miesiąc będzie także 2,5 PLN. Czyniąc takie zakłady spełnia wymogi kapitałowe ryzykując bardzo niewiele (w rzeczywistości zapewne to ryzyko było jeszcze mniejsze).
- Szczegóły
- Kategoria: Społeczeństwo sieci
Po zmianie stanowiska wobec TTIP przez KE, w Polsce niektóre media zaczynają publikować krytyczne analizy. Bo skoro „umowa o wolnym handlu Unii Europejskiej ze Stanami Zjednoczonymi spotyka się z ogromną falka krytyki i obaw opinii publicznej. Przyznali to nawet przedstawiciele Parlamentu Europejskiego”, to ...”przerwijmy ciszę”. To się nazywa dziennikarska odwaga!
Na portalu gazetaprawna.pl można znaleźć bardzo ciekawe informacje na ten temat:
"Kwestia płacy minimalnej nie jest może tematem explicite w umowie , ale może być podstawą do skarżenia państwa przez firmy ponadnarodowe tak jak to miało miejsce w Egipcie [...] Inwestor-state dispute settlement (ISDS) to jedno z największych zagrożeń umowy. Ten mechanizm rozstrzygania sporów na linii państwo-inwestor, pozwala firmom ponadnarodowym zaskarżać rządy państw do arbitrażu (nie do sądu!) przy każdym wprowadzeniu przepisów, które ograniczałyby zyski tychże (nawet jeśli z perspektywy obywateli danego kraju byłyby działaniem pożądanym). [...]
22 stycznia Danuta Hübner, podczas debaty Warszawie podkreśliła, że TTIP ma długofalowe znaczenie strategiczne, więc byłoby szkoda go zmarnować przez tę jedną klauzulę".
Dokumenty związane z negocjacjami oglądał Janusz Korwin-Mikke. Jego relacja dowodzi, że nadzieje wiązane z nim przez wyborców były stanowczo przesadzone.
- Szczegóły
- Kategoria: Wybór Ukrainy
Rosyjski minister Ławrow napisał, że Ukraina musi być neutralna, żeby uniknąć dalszego podziału. Polski generał Koziej, który jest jakimś tam doradcą kogoś ważnego skomentował to w telewizji - mówiąc, że Rosjanie są coraz mniej przewidywalni w swoich działaniach. Od samego początku tego konfliktu stanowisko Rosji było i pozostaje niezmienne. Rosjanie mówią przecież wprost i otwarcie, że nie zgadzają się na wejście Ukrainy do organizacji (NATO), której celem jest zniszczenie Rosji. Z kolei Amerykanie rozumiejąc determinację Rosji dążą do przekształcenie tego konfliktu w otwartą wojnę Rosji z Ukrainą. Rosjanie nie godzą się też na politykę dominacji USA: "Amerykanie są absolutnie nie-krytyczna w ocenie własnych działań, [...] podstawą ich filozofii jest:" jesteśmy numerem jeden ". A cała reszta powinna zaakceptować. "
Co w tym jest niezrozumiałego lub niejasnego – to wie tylko Koziej (jeśli wie on cokolwiek). Nie wiadomo więc czego Koziej nie rozumie i czy rozumie cokolwiek.
Rządzący Ukrainą dostali właśnie 2 mld od USA – między innymi na prowadzenie wojny („wynagrodzenie żołnierzy”). Trwa mobilizacja, co nie spotyka się bynajmniej z entuzjazmem Ukraińców. Ci zamiast szturmować Donbas, wolą szturmować polskie granice. Wywołuje to entuzjazm polskich dziennikarzy, którzy piszą: „Dla Polski ten szturm to korzystne zjawisko, bo przyjeżdża do nas armia pracowników o niskich wymaganiach płacowych”. Skoro opinitwórcza gazeta potrafi wyplatać takie debilizmy, to nic dziwnego, że nic nie rozumiejący Koziej ma doradzać jeszcze mniej rozumiejącym VIP'om.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gosp. - kredyty we frankach
Minister Gospodarki wygłosił listę swoich pobożnych życzeń pod hasłem „pomocy dla zadłużonych we frankach”. Snując nie mające żadnej mocy sprawczej opowieści (nazwane nie wiedzieć czemu „rekomendacjami”) nawiązał do sienkiewiczowskiego Zagłoby. Tak jak Zagłoba proponował wcisnąć Szwedom Niderlandy, tak Piechociński wciska kit kredytobiorcom. Wygląda więc na to, że mogą oni liczyć tylko na siebie i państwo z pewnością nie weźmie ich strony w nieuniknionych sporach prawnych. Skoro dali się oszukać i nie doczytali tego co „drobnym druczkiem”, to mają za swoje. Nie szkodzi, że do tych oszustw przyczynił się urząd, który miał im zapobiegać. Kredytobiorcom nie pozostaje nic innego, jak się zorganizować i walczyć i swoje.
Ciekawy przypadek umowy z przeoczonym dopiskiem opisał na swoim blogu Maciej Samcik. To klientowi udało się coś przemycić do umowy: zobowiązanie banku do umorzenia kwoty kredytu i należnych odsetek. Ciekawe, czy bank będzie to honorował? ;-)
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gosp. - Górnictwo
Niskie ceny węgla po Kompanii Węglowej uderzyły także w Jastrzębską Spółkę Węglową, która jest jednak w zupełnie odmiennej sytuacji, bo to spółka giełdowa. Znowu próbuje się całą winę za zaistniałą sytuację zwalać na związki zawodowe. Tak jakby to one zaczęły wojnę ekonomiczną z Rosją, drenując wcześniej swoją firmę z kapitału do granic możliwości.
Dlaczego największe bogactwo Polski jest przez rządy III RP traktowane jako największy problem? Dlaczego jednym z celów polskich władz po 1989 roku stało się zniszczenie polskiego górnictwa? Być może był to jeden z aspektów polityki „brzydkiej panny na wydaniu”. Tadeusz Mazowiecki wspomniał kiedyś w którymś z wywiadów, że nasi „przyjaciele” z zachodu martwią się, że Polska dysponująca tanią energią może stanowić zagrożenie dla ich gospodarek. Sposoby, którymi próbowano temu zaradzić opisuje dr Wojciech Błasiak w tekście "Jak niszczono górnictwo węgla kamiennego w III Rzeczpospolitej". Jedną z szokujących informacji w tym tekście jest ta o wprowadzeniu podatku eksportowego w wysokości 80%. Pisał o tym ostatnio Robert Gwiazdowski „Czarne złoto”, który o dziwo nie oskarża zwyczajem polskich „elit” związków zawodowych o wykończenie górnictwa. Pytanie o ten podatek padło na spotkaniu Leszka Balcerowicza z młodzieżą.
Balcerowicz wielce się wówczas obruszył odpowiadając w sposób godny profesora ekonomii: „chyba na Białorusi”: