Polscy analitycy wróżą dalsze umacnianie się złotego. Co prawda w piątek początkowo nastąpił znaczący spadek kursu złotego wobec dolara, ale po południu złoty się umocnił (czyżby wskutek interwencji NBP?). Nie wszyscy jednak są takimi optymistami. Według Łukasza Wilkowicza z DGP nadchodzi walutowe tsunami, a mocny dolar uderzy w polską gospodarkę.

Podobnego zdania są Niemcy, którzy sądzą, że decyzja EBC może mieć fatalne następstwa dla złotego: jest możliwe, że Polska i Dania, będą musiały na nowo ustalić kurs złotego w stosunku do euro lub natychmiast zrezygnować z powiązania swej waluty z euro.

Lewicowa partia Syriza wygrała wybory w Grecji, obiecując koniec polityki zaciskania pasa. Może to oznaczać konfrontację z Niemcami. Niemiecki sposób na kryzys w strefie euro polegał na tym, by upierać się przy zaciskaniu pasa i reformach strukturalnych, aby ograniczyć przyszłe wydatki publiczne na emerytury i pensje, by uelastycznić rynki pracy i zwiększyć wydajność – wszystko to w zamian za pożyczki ratunkowe. Od wybuchu kryzysu główni ich odbiorcy – Grecja, Irlandia, Hiszpania i Portugalia – stosują niemiecką receptę.

Wybory w Grecji nie budzą większych emocji. Wszyscy wydają się być przygotowani do wielkiego zwrotu w polityce gospodarczej (tak na marginesie warto odnotować opinię niejakiego Winieckiego, zwanego profesorem, która jest świadectwem marnej jakości kadr u steru polskiej gospodarki). Co się zmieniło od czasu, gdy w Grecji upatrywano zagrożenia dla bytu Europy?

Odpowiedź krótka na pytanie o zaangażowanie państwa w sprawę kredytów „we frankach” brzmi: państwo powinno pomóc „frankowiczom” kierując się instynktem samozachowawczym.

Dlaczego ta sprawa zagraża istnieniu państwa?

Zagrożeń dla państwa związanych z problemem „frankowiczów” jest bardzo dużo. Jednym z nich jest odpowiedzialność prawna.

Przysłuchując się dyskusjom na temat kredytów „we frankach” możemy dojść do wniosku, że nikt z zabierających głos na ten temat nie ma zielonego pojęcia o tym jak to działa. Od ekspertów ekonomicznych począwszy na kredytobiorcach skończywszy. Oczywiście ten wniosek nie jest do zaakceptowania i przynajmniej prezesa NBP oraz członków RPP można podejrzewać o posiadanie wiedzy na ten temat. Jednak społeczeństwo jako całość nie jest o tym informowane. Dlatego zasadna jest teza, że konsumenci zostali wprowadzeni w błąd co do natury „produktu” który oferował im bank. Tej informacji nie można znaleźć ani w folderach reklamowych, ani w umowach kredytowych, ani nawet w podręcznikach bankowości.

Postawieni pod ścianą kredytobiorcy nie będą mieli wyjścia, tylko skierują się do sądów. Prędzej czy później sprawa może trafić przed europejski Trybunał, który na razie jeszcze dba o interesy Europejczyków. Ustalenie tego, że III RP działała w zmowie z bankami, na niekorzyść ich klientów nie będzie trudne. Trudno sobie tylko wyobrazić jakie będą konsekwencje takiego wyroku. Prawdopodobieństwo tego, że będzie to koniec III RP jest bardzo duże.

Pewnym wyjściem z tej sytuacji byłoby podpisanie umowy o wolnym handlu z USA. Oznacza ona bowiem utratę suwerenności państwa na rzecz korporacji (co nawiasem mówiąc niewiele Polaków obchodzi). Po pierwsze nie będzie można w tej sytuacji stracić czegoś, co i tak przestanie istnieć, a po drugie europejskie prawo musiałoby się diametralnie zmienić – w tym zasada ochrony słabszych (obywateli) przed dyktatem silniejszych (USA, korporacje, banki). Jednak (na szczęście) wygląda na to, że nowe władze UE nie chcą kontynuować spisku w celu finalizacji umowy TTIP.

W jakim stopniu na ceny ropy wpływają spekulacje giełdowe? Według Andrzeja Szczęśniaka wpływ ten jest bardzo duży: Ropa przez ostatnie kilka lat była jedną z kilkunastu baniek spekulacyjnych, które zostały wykreowane przez programy QE (ang. quantitative easing, luzowanie ilościowe, czyli zwiększenie podaży pieniądza - przyp. red.). Jej cena nie miała nic wspólnego z fundamentami. Nie ma bowiem na świecie takiej ropy, która kosztowałaby 110 dol. za baryłkę, chyba żeby ją wiercić złotymi wiertłami. Dziś cena równowagi ropy wynosi ok. 40 dol. za baryłkę i ku temu to szybko zmierza - powiedział niezależny analityk rynku paliw Andrzej Szczęśniak.
Takie poglądy zostały bardzo ostro zaatakowane przez Przemysława A. Słomskiego, który włożył bardzo dużo wysiłku w to, aby udowodnić "kompromitujący brak wiedzy Andrzeja Szczęsniaka”. Według niego cena ropy zależy od popytu i kosztów krańcowych. I tylko grupa pajaców od teorii spiskowych podaje alternatywne wyjaśnienie – przyczyną zdaniem tych pajaców jest to, że w wyniku zmowy spekulantów […] W normalnych warunkach nikt w Polsce w mainstreamowych mediach by o [takiej] teorii nie usłyszał, gdyby nie to, że udało się w naszym kraju jednemu z takich spiskowych pajaców – Andrzejowi Szczęśniakowi […] wykreować siebie na „eksperta rynku paliw”.

Nie wnikając w istotę sporu można stwierdzić, że pan Słomski myli się na pewno co do tego, że o wpływie spekulacji nikt by bez Szczęśniaka nie słyszał. Według popularnego portalu investopedia.com obydwa czynniki mają wpływ na ceny ropy: z jednej strony podaż i popyt, a z drugiej gra giełdowa: Cena ropy, jak wiemy, jest ustalana na rynku kontraktów terminowych. Kontrakt terminowy na ropę, jest to wiążące porozumienie, które daje prawo do zakupu ropy po ustalonej cenie w ustalonym dniu. Rozróżnia się przy tym dwa rodzaje kontraktów terminowych podmiotów gospodarczych:

  • asekuracja

  • spekulacja

Przykładem asekuracji (zabezpieczenia przed nieprzewidzianym wzrostem cen) mogą być kontrakty dużych przewoźników (jak linie lotnicze). Spekulant natomiast po prostu obstawia zmiany cen, nie mając zamiaru niczego kupować. Artykuł Investopedii przywołuje dane Chicago Mercantile Exchange (CME), według których aż 97% transakcji ma charakter spekulacji. Wiara w utrzymywanie się trendów prowokuje określone spekulacje i dlatego trendy zmian cen są silnie wzmacniane.
Argumentacja taka pojawia się w cytowanym na wstępie tekście: Jako dowód na działania spekulacyjne inwestorów finansowych przytacza dane nowojorskiej giełdy paliw. - Na jeden obrót fizyczny, tzw. wet oil (mokrej ropy) jest 2 do 2,5 tys. operacji sprzedaży paper oil, czyli ropy papierowej. O cenie decydowały więc instrumenty finansowe. Teraz mamy do czynienia z ucieczką z rynku, stąd tak wysokie spadki - twierdzi Szczęśniak.

Poniższy rysunek (źródło) pokazuje proporcje realnych transakcji zakupu (kolor niebieski) i spekulacji (kolor brązowy) w dwóch różnych okresach czasu:

Little Trees Air Freshener - American FlagWojna domowa ma tą zaletę, że każdy walczy po jedynie słusznej stronie. Tak było niegdyś w Hiszpanii, tak jest i teraz na Ukrainie. Wówczas na pomoc Hiszpanom pospieszyli ochotnicy z całego świata. Teraz także ochotników nie brakuje – przynajmniej w Polsce. Na przykład Zbigniew Bujak, który uważa, że byłoby fantastycznie, gdyby polscy żołnierze walczyli w Donbasie. Na pewno dołączą ochoczo inni podżegacze wojenni. Kariera ministra Sikorskiego, zwanego Radkiem pokazuje, że zamiana pióra na karabin i strzelanie do „ruskich” może się opłacać. A jaka satysfakcja!

Powstanie więc polskiej brygady ochotniczej jest rzeczą zupełnie naturalną. Niezależnie od oceny konfliktu na Ukrainie wsparcie ochotników będzie czynem patriotycznym. Można bowiem liczyć na to, że każda „bohaterska” śmierć na wschodzie Ukrainy zmniejszy ilość idiotyzmów wygłaszanych w Polsce. Polska brygada mogłaby więc nosić nazwę „Brygady Darwina”.

Najnowszym przykładem działalności „darwinistów” jest informacja, że Rosjanie użyli w Doniecku broni chemicznej. Po nieudanej akcji z bronią jądrową (zakończyła się dymisją ukraińskiego ministra, który to wymyślił), pojawienie się „broni chemicznej” było tylko kwestią czasu.

Pierwsi byli separatyści, którzy oskarżyli wojska rządowe o użycie „chemicznej amunicji”. Jednak informacja ITAR-TASS na ten temat ze zrozumiałych względów nie zdobyła popularności w Polsce. Później w raporcie misji OBWE, mającej nadzorować „rozejm” na Ukrainie znalazł się akapit: "Ukraiński żołnierz w szpitalu w Konstantinovka kontrolowanym przez rząd (56 km na północ od Doniecka) powiedział SMM, że był leczony z powodu obrażeń odniesionych na lotnisku w Doniecku w dniu 19 stycznia. Powiedział, że w sumie 80 ukraińskich żołnierzy odniosło te same obrażenia, przejawiające się w niekontrolowanych skurczach mięśni, wymiotach, trudności w oddychaniu. Powiedział, że niektórzy z nich, tracili przytomność. Powiedział też, że jedenastu żołnierzy zostało przeniesionych do szpitala w Dniepropietrowsku". Portal wpolityce.pl zrobił z tego "niusa" zatytułowanego "Rosyjscy terroryści użyli broni chemicznej przeciwko obrońcom donieckiego lotniska? Takie informacje podaje OBWE", w którym napisano: "Także dziś świat obiegła informacja, podana przez świadka, a zawarta w raporcie OBWE, że prawdopodobnie rosyjscy terroryści użyli 19 stycznia broni chemicznej przeciwko obrońcom donieckiego lotniska. Raport OBWE stwierdza, że do szpitala w Konstantynówce, kontrolowanej przez rząd ukraiński przywieziono z Doniecka 80 żołnierzy mających takie same objawy zatrucia – niekontrolowane drgawki ciała, wymioty i trudności z oddychaniem. Stan 11 żołnierzy okazał się tak ciężki, że przetransportowano ich do szpitala w Dniepropietrowsku."
Taka sensacja nie mogła przejść bez echa. Rzucili się na nią blogerzy, którzy jak widać mają większą skłonność do pisania, niż do myślenia: Rosjanie zdobyli lotnisko w Doniecku „dzięki zastosowaniu gazów bojowych, co potwierdziło OBWE".

Czyż zmniejszenie ilości takiej propagandy nie zadziałałoby odświeżająco? Dalejże – do broni rodacy!

Niestety „Brygada Darwina” nie może liczyć na wsparcie rządu. Premierzyca Znana z Prawdomówności zupełnie neutralne stanowisko Andrzeja Dudy w sprawie militarnego zaangażowania zinterpretowała następująco: słyszałam od kandydata PiS na prezydenta, który powiedział, że powinniśmy wysłać żołnierzy na Ukrainę. I to jest przerażające, bo jeśli priorytetem w programie wyborczym przyszłego prezydenta jest taka deklaracja, to ja mogę odpowiedzieć tylko jedno: PiS zawsze ciągnęło do wojny, a Platforma chciała pokoju.

Ta informacja z jednej strony brzmi optymistycznie: widać wyczulona na słupki sondaży „Platforma” uznała, że zaangażowanie militarne w „wojnę z Putinem” nie jest wśród Polaków popularne. Z drugiej strony to smutnie – bo niestety nie uda się upiec dwóch pieczeni przy jednym ogniu i stworzenie brygady złożonej z wszystkich członków PO nie jest realne :-(.