„Rzeczpospolita” publikuje długi wywód prawnika w obronie nagrobku Bieruta. A w zasadzie – przeciw relatywizowaniu prawa. Prawnikowi trudno odmówić racji. Jednak lepszą puentę dopisał jeden z komentatorów: „nie można zmuszać ludzi, by zachowując się przyzwoicie łamali prawo”. Dlatego nagrobki zbrodniarzy powinny z „narodowej nekropolii” zniknąć.


 

Fala imigrantów z Ukrainy jest porównywana do fali emigracji Polaków do Wielkiej Brytanii: „Polscy przedsiębiorcy coraz bardziej intensywnie poszukują rąk do pracy. Z danych GUS wynika, że stopa bezrobocia w naszym kraju spadła w czerwcu do poziomu 8,8 proc., najniższego od października 2008 r. Według GUS liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy spadła poniżej 1,4 mln osób, a jeszcze w czerwcu 2015 r. było ich ponad 1,6 mln”.

Na razie w Warszawie nie widać „potencjalnego dodatkowego efektu programu 500+”, ale w przygranicznych miejscowościach, gdzie mediana wynagrodzeń nie odbiega zbytnio od minimum, efekty są wyraźne. W jednej z większych fabryk regionu po uruchomieniu 500+ zwolniło się około 200 kobiet. Ich miejsce natychmiast wypełniły Ukrainki.

Takie naturalne ruchy migracyjne nie są niczym złym. W każdym razie nie słychać jakichkolwiek głosów niezadowolenia.


Niestety w polityce jest tak, że jedna spektakularna porażka może zniweczyć wiele sukcesów. Rządząca partia takich porażek zalicza ostatnio dość dużo:

  1. Trybunał Konstytucyjny.
  2. Obsesja smoleńska.
  3. TVP.
  4. Nauka Polska.
  5. „Pomoc” frankowiczom.

Ad 1.

Pasywność władz Polski w sporze o TK kontrastuje z przekonaniem o słuszności podjętych działań. Jeśli byle urzędnik w Brukseli może bezkarnie stawiać Polsce bezprawne ultimatum, to co to za państwo? Mamy sami się zrzucić na adwokata i wytoczyć urzędnikom KE proces w trybie cywilnym?

Ad 2.

Podobno Cesarz Autro-Węgier przed podpisaniem każdej ustawy dawał ją do przeczytania kamerdynerowi. Jeśli ten jej nie rozumiał – dokument trafiał do kosza. Minister Macierewicz powinien podobnie konsultować z sąsiadami swoje pomysły na czczenie „poległych w Smoleńsku”. Proszę dokończyć zdanie: ‘ten pomysł uczczenia elity jest dobry, bo….’. Dłuższa chwila zawahania zagadniętego sąsiada wystarczy, by to wyrzucić do kosza. Bez tego ciąg porażek smoleńskich będzie kontynuowany.

Ad 3.

Jacka Kurskiego najwyraźniej nikt się wcześniej nie zapytał jak będzie wyglądać według niego telewizja przyszłości. Może go spytano tylko, czy przebije propagandą TVN?

Ad 4.

Polska nauka twarz towarzysza Szmaciaka, wymaga całkowitej zmiany ładu korporacyjnego, albo wręcz zbudowania jej od nowa. Postawienie przedstawiciela nauki na czele ministerstwa to jak akt kapitulacji.

Ad 5.

Do rozwiązania problemu „frankowiczów” 4 krótka ustawa (oczywiście po przerobieniu na „prawniczy”):

  1. Zakaz lichwy obowiązuje wszystkie także banki i dotyczy wszystkich rodzajów kredytów.
  2. Odsetki liczy się odejmując od kwoty spłaty kwotę zmniejszenia pożyczonego kapitału i udokumentowane koszty banku związane z obsługą kredytu.
  3. Pierwsze stwierdzenie złamania zakazu skutkuje karą finansową w wysokości n x pobrana nienależna kwota. Brak poprawy = utrata przez bank prawa działalności w Polsce.

Uzasadnienie: Równość wobec prawa (szerzej: http://www.argumenty.net/2142).

Opinia KNF, NBP, ZBP, KE, MFW (i co tam jeszcze chcecie): „ta ustawa grozi zawaleniem się systemu finansowego Polski”. Można powielić w 10 egzemplarzach i w jeden dzień załatwić podpisy i pieczątki. Cały proces legislacyjny można zamknąć w tydzień. Nie do zrealizowania? No to może lepiej od razu zmieńmy nazwę na Polska Rzeczpospolita Banksterska?

 

Żadna z tych 5 porażek nie jest nieodwracalna. Pan Kurski już jest na wylocie. Ale w pozostałych kwestiach już chyba tak łatwo nie pójdzie…. III RP trzyma się mocno.

 Rola prasy w czasie wojny jest zupełnie inna niż w czasie pokoju. Wojna wyklucza dialog, a pewien poziom propagandy wymierzonej w wroga jest czymś naturalnym. Otwarty dialog i rozważanie racji mógłby wręcz być uznane za działalność wywrotową lub dywersyjną.

Współcześnie miejsce tradycyjnych wojen zajmuje walka w każdym możliwym obszarze, a dezinformacja ma kluczowe znaczenie (stąd pojęcie wojen hybrydowych). Posługując się informacją można wygenerować ruchy społeczne osłabiające przeciwnika (tak jak u nas KOD, Nowoczesna, czy PO), przedstawiać aktywa jako problem (niezależność energetyczna i żywnościowa Polski), przejmować ważne aktywa (promocja prywatyzacji z udziałem obcego kapitału, przejęcie infrastruktury telekomunikacyjnej i bankowej).

Nie żyjemy w matriksie i nikt nie jest tak potężny, by kontrolować wszystkie procesy gospodarcze i społeczne jakie zachodzą w naszym kraju. Jednak czasem wystarczą niewielkie bodźce, by uzyskać pożądaną korektę zachowań. Gdy wpływ na zachodzące w kraju procesy uzyskują ludzie których działania są trudno przewidywalne – te bodźce muszą być silniejsze. Ale w takiej sytuacji dochodzi do polaryzacji stanowisk i można z większą dozą prawdopodobieństwa określić, kogo należy się obawiać.

Na podstawie tekstów dotyczących Polski publikowanych przez niemiecki portal www.dw.com/pl (na tym portalu pojawiają się też omówienia tekstów różnych niemieckich gazet) można nabrać przekonania, że jednym z naszych wrogów są Niemcy. Nawet jeśli pojawiają się na niemieckim portalu głosy rozsądku, to są one pełne protekcjonalizmu. Podsycanie nienawiści do Polski i Polaków jest w pełni zrozumiałe tylko przy założeniu, że jesteśmy w stanie wojny.

Przykładem ofensywy propagandowej Niemiec jest reakcja na wywiad Jarosława Kaczyńskiego. Oczywiście Kaczyński ma rację, że działania Komisji Europejskiej są pozatraktatowe. Niemcy twierdzą co innego – przywołując słynny „artykuł 7”. Tymczasem ten artykuł dotyczy Rady Europejskiej a nie Komisji Europejskiej. Słusznie więc Jarosław Kaczyński kpiną kwituje działania pana Timmermasa. Niestety w Polsce znacznie silniejsze są wpływy obcej agentury niż zrozumienie polskiej racji stanu. I dotyczy to nie tylko mediów należących do Niemców :-(. To jest obecnie największe zagrożenie dla Polski.

Dlaczego Niemcy prowadzą przeciw Polsce wojnę?

Ile kosztowało przygotowanie ŚDM? Dużo – abo i więcej. Antypolska gazeta wszystko wytropi. Naród do GW-na nie chce zaglądać, no to antypolskie środowiska zrobiły sobie fundację – która zajmuje się tropieniem kaczystowskiej rozrzutności. Jak podaje redakcja polskiej wersji businessinsider wyszło tego „ponad 440 mln zł, w tym 148 mln zł z budżetu państwa, 195 mln dotacji budżetowej dla innych podmiotów i 103 mln zł z kasy samorządów”.

Już po pierwszych zapraszanych gościach można było nabrać podejrzenia co do tego towarzycha, kryjącego się za poważną marką. Ale powyższe zdanie nie zostawia złudzeń – mamy do czynienia z ekonomicznymi dyletantami. A gdzie składki kościoła? Gdzie wpływy z wpłat pielgrzymów? Kaczyści ukradli?

Portal wGospodarce zastanawia się z kolei – ile Kraków na tym zarobi? Organizatorzy wszystko opisali i obiecali podać pełne rozliczenie. Nie policzą zapewne – jako to OKO czyni – ile kosztuje udostępnienie sali w szkole, za które gmina nic nie wzięła – zakładając, że przecież i tak stoi ona pusta. Ale czy to takie ważne? Jeśli organizujemy imprezę dla przyjaciół, to dla nas jest koszt, czy tylko wydatek? A gdy jeszcze goście się dołożą i prezenty przyniosą?

Takiej promocji Polski nie kupiłby za te grosze, które wydano. I w tym właśnie problem. Bilans musi wyjść na zero. Polska zyskała – anty-Polska straciła. I teraz słusznie liczy – ile to było.