- Szczegóły
- Kategoria: Społeczeństwo sieci
Z wirtualną walutą bitcoin jest związana technologia łańcucha bloków (blockchain), która zapowiada przełom w świecie finansów. Jeden z ekspertów - David Klein przewiduje, że „to będzie najważniejsza rzecz, jaka w ciągu kolejnych 10 lat wydarzy się w finansach. Być może nawet w całym nadchodzącym stuleciu”.
Technologia blockchain została wymyślona po to, aby zapobiec możliwości wydania tego samego bitcoina dwukrotnie. W tym celu wylicza się tak zwany hasz (ang. hash, funkcja skrótu) z połączonych informacji o poprzedniej transakcji oraz klucza publicznego następnego właściciela. Dane te tworzą blok informacji o transakcji, który jest umieszczany w publicznym, rozproszonym rejestrze. Bitcoin jest łańcuchem takich bloków:
- Szczegóły
- Kategoria: Krótko

Zwyciężczyni jest obojnakiem, który był z tego powodu wykluczony ze startów jako kobieta. Jednak lewacka wrzawa skłoniła międzynarodową federację do zmiany decyzji. Dla porównania można w tym miejscu przypomnieć historię polskiej lekkoatletki Ewy Kłobukowskiej, która była kobietą, ale miała nieco odbiegające od normy DNA. Zmuszono ją do zakończenia kariery a jej rekordy zostały skreślone (mimo, że nie było formalnych k temu powodów).
- Szczegóły
- Kategoria: Filozoficznie
W swym przesłaniu Pan Cogito mówi o potrzebie pokory: „strzeż się jednak dumy niepotrzebnej […] powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych”. Europę niszczą elity, które wierzą w to, że lepszych nie było. Przykłady są liczne i dobrze znane – choć niektóre analizy tego zjawiska (których przeglądu dokonuje blogerka elig) to zbyteczne dorabianie teorii do pospolitych ludzkich słabości.
Może więc dobrze, że w Polsce nie ma elit, a zamiast rzeczowej debaty mamy regularną pyskówkę? Organizatorzy jednej z nich ośmielili się zaprosić do udziału jednego z ostatnich polskich intelektualistów, Profesora Bogusława Wolniewicza (zapewne dlatego, że jest on znany z bezpardonowej krytyki lewactwa). Profesor zareagował w jedyny rozsądny sposób: demonstracyjnie opuścił studio. Gdyby autorzy programu znali jego poglądy na temat dialogu (nie prowadzi on do porozumienia, ale jest on możliwy pod warunkiem osiągnięcia wstępnego porozumienia), pewnie by go nie zaprosili.
Bogusław Wolniewicz jest tłumaczem dzieł Ludwiga Wittgensteina i znawcą jego filozofii. Może więc ten efektowny zwyczaj kończenia dyskusji jest nawiązaniem do zachowania Wittgensteina?
Karl Popper opisuje zdarzenie, które miało miejsce w Cambridge równo 70 lat temu1: Wittgenstein „nerwowo bawił się pogrzebaczem", którym wymachiwał „niczym dyrygent batutą dla podkreślenia swych twierdzeń", a kiedy wyłoniła się kwestia zasad moralnych, Wittgenstein wezwał Poppera, aby ten podał jakiś ich przykład. „Odpowiedziałem: „Nie grozić pogrzebaczami zaproszonym prelegentom”. W następstwie tego rozwścieczony Wittgenstein odrzucił pogrzebacz i wypadł jak burza z sali, trzaskając za sobą drzwiami.
Czytaj więcej: Głównym problemem ludzkości jest pycha uczonych
- Szczegóły
- Kategoria: Społeczeństwo sieci

To prawie na pewno prawdziwa oferta. W USA trwa poszukiwanie źródła przecieku. Najbardziej prawdopodobne jest to, że pliki zostały po prostu skopiowane z dysku, a nie przez internet. Świadczyć o tym może zachowana hierarchia katalogów w oferowanym archiwum plików oraz błędy gramatyczne w ogłoszeniu, które zdaniem językoznawców są próbą zmylenia dokonaną przez osobę anglojęzyczną.
- Szczegóły
- Kategoria: Godne społeczeństwo
W obronie handlu w niedzielę stają nie tylko handlowcy i liberałowie, ale też wyznawcy katolicyzmu w wersji hipermarketowej. Traktują oni religię tak właśnie jak traktuje się towar na półce sklepowej. Nie dość, że wybierają co im się podoba, to zawsze potrafią zracjonalizować swój wybór. Jeśli zaś kogoś nie stać na taką samodzielność, to zasługuje tylko na pogardę (polactwo, cebulactwo, buractwo). Jesteśmy wolni, więc wolno nam interpretować proste przykazanie „abyś dzień święty święcił” jak nam się podoba. Do czego prowadzi taka wolność – pokazali nam samorządowcy kanadyjscy, którzy swe posiedzenie rozpoczęli modlitwą: „Stańmy wyprostowani i wolni od nieprzejrzystych nauk zrodzonych przez bojaźliwe umysły w ponurych czasach […] przeciwko wszelkim arbitralnym autorytetom, które zagrażają osobistej suwerenności każdego człowieka”. Bo przecież wystarczy nam prawda z drzewa dobrego i złego, jaką podarował nam Lucyfer. Modlitwa kończy się bezpośrednim: „chwała szatanowi”.
W Polsce mamy na szczęście stosunkowo dużo normalnych duchownych – czyli ludzi zajmujących się życiem duchowym, problemami moralnymi i interpretacją Pisma. Jeśli ktoś chodzi co niedzielę do kościoła i wychowuje po katolicku swoje dzieci, to pewnie się zetknął z wierszykiem „prawy katolik w niedzielę i święta o Mszy, kazaniu sumiennie pamięta. Nic nie kupuje, nic nie sprzedaje, sam nie zarabia, zarobić nie daje”. To jest proste – jak w dziecinnym wierszyku – rozwiązanie problemu handlu w niedzielę. Ludzie dorośli powinni dodatkowo uzbroić się w wiedzę, która pozwoli im na zrozumienie tego, dlaczego fałszywe są argumenty zwolenników „wolności”, ale też - dlaczego niestety złu nie jest łatwo zapobiec jedną prostą regulacją.
Przede wszystkim należy wiedzieć, że pracownicy firm wynajmujących stoiska w galeriach handlowych mimo wszystko podlegają Kodeksowi Pracy. Ułożenie grafików ich pracy uwzględniających różnorodność natężenia ruchu oraz wymogi Kodeksu Pracy jest na tyle trudne, że tezy o proporcjonalności zatrudnienia do czasu pracy może postawić wyłącznie ignorant lub manipulator. Należy jednak wiedzieć też to, że obroty w weekendy (obydwa dni) czasem wielokrotnie przekraczają wielkość obrotu w pozostałe dni tygodnia. Dla dużych silnych marek ewentualna utrata 20% przychodów z części stoisk może być tylko zmniejszeniem zysków. Dla mniejszych rodzimych firm, którym udało się wejść do sieci handlowych (czasem kosztem sporych wyrzeczeń), nagłe zmniejszenie obrotu może być bardzo trudne. Zło - jakim było podporządkowanie handlu właścicielom obcych sieci, przejmujących znaczną część marży handlowej - musi zebrać swoje żniwo.
Zupełnie oderwanym od realiów są też pomysły pozostawienia problemu samorządom. Przy ciągle nie dopiętych budżetach, samorządowcy są gotowi zgodzić się na wszystko za parę groszy. Lokalny handel umiera, a małe sklepy znikają tysiącami. To jeszcze bardziej drenuje lokalną społeczność i uzależnia samorządy od dużych „inwestorów”. Jednak na szczęście obserwowana powolna zmiana obyczajów jest bronią skuteczną także przeciw ich rządom.
Ograniczenie handlu w niedzielę nie jest zapewne największym wyzwaniem przed jakim stoi Polska. Być może słusznym jest więc postulat, aby te zmiany wprowadzać stopniowo. Nie można mieć jednak żadnych wątpliwości co do tego, że obecna sytuacja jest zła. Tym bardziej zaś nie można jej bronić odwołując się do Dekalogu! To bowiem jest jeszcze gorsze zło, niż sam niedzielny handel.