Największe grzechy mediów to te, które idą drogą kłamstwa, i jest ich trzy: dezinformacja, pomówienie i zniesławienie. Są to słowa Papieża Franciszka, który uznał za szczególnie niebezpieczną dezinformację. Bo „pomówienie jest grzechem śmiertelnym, ale można je wyjaśnić i rozpoznać, że chodzi o pomówienie. Zniesławienie jest grzechem śmiertelnym, ale można dojść do tego, że się powie: to niesprawiedliwość, bo wprawdzie zniesławiona osoba jakiejś winy się dopuściła, ale potem tego żałowała, zmieniła życie. Ale dezinformacja to mówienie tylko niektórych rzeczy, tych, które są mi wygodniejsze, a zatajenie reszty. W ten sposób ten, kto ogląda telewizję czy słucha radia, nie może wydać właściwego osądu, bo nie ma do tego elementów i nie otrzymuje ich”.

Gdyby ta klasyfikacja była pełna, to by znaczyło, że świat jest lepszy niż nam się wydaje. W dzisiejszych czasach zatajone treści prędzej czy później wyjdą bowiem na jaw, więc człowiek, któremu zależy na poznaniu prawdy miałby szansę na osiągnięcie celu.

Jednak - niestety – tak dobrze nie jest. Przede wszystkim wytwarzana jest duża ilość informacyjnego szumu. Czysta informacja zawiera opis faktów, wnioskowania oraz oceny zbudowane w oparciu o rozpoznanie prawdy i stabilny system wartości. Większość dostępnych informacji ma jednak inny charakter.

 W czasie konwencji Kongresu Nowej Prawicy, w niedzielę, miało miejsce błyskotliwe przemówienie Profesora Bogusława Wolniewicza.

Była to jego odpowiedź na pytanie: „czego chcemy?”.

Chcemy Polski! Polski niepodległej. Nie tej kolonii obcego kapitału, zarządzanej przez kompradorskie gangi z nami w roli Murzynów.

Mówca wyliczył w sumie pięć fundamentalnych dóbr politycznych: Polska niepodległa, państwo silne, słowo wolne, odrębność narodowa zachowana, chrześcijaństwo we czci.

 

Za największego wroga uznał lewactwo („tęczowa międzynarodówka”), które godzi we wszystkie pięć tych dóbr.

 

Profesor odniósł się także do różnic, jakie jakie dzielą prawicę. Stanął w obronie demokracji („drwić z demokracji to błąd”), natomiast całkowicie wolny rynek uznał za utopię. Demokracja to ustrój ludzi wolnych, dla której jedyną alternatywą jest tylko despocja lub anarchia. Natomiast wolny rynek to obszar działania kapitału, który zna tylko jedną wartość: zysk. Jedyną siłą zdolną trzymać w ryzach kapitał jest państwo. Państwo także zna tylko jedną wartość: władzę. Dlatego państwo i kapitał muszą się wzajem czytać w szachu. A to oznacza ingerencja państwa w rynek.

 

Zdając sobie sprawę z tego, że wielu z uczestników konwencji może mieć w tej materii inne poglądy, Filozof uznał, że jednomyślność to wyraz sekciarstwa, a różnica poglądów nie powinna wpływać na uznanie wymienionych na wstępie pięciu dóbr za fundamentalne.

 

Wywiad Rafała Wosia z Wolfgangiem Streeckiem tekst jest jak nóż, który odcinając mniemania odsłania rzeczywistość. Powinien go przeczytać każdy, komu sprawy publiczne nie są obojętne.

Tekst ten wzbudza także opór: przecież to niemożliwe, by sprawy wyglądały tak źle.

Wolfgang Streeck przedstawia najnowszą historię gospodarczą jako rozpadający się związek kapitalizmu i demokracji. Demistyfikuje przy okazji rządy udające, że sprawują władzę w ramach demokratycznego mandatu. Kryzysy są według niego nieuniknione, gdyż neoliberałom udało się pokonać demokrację, a przy słabym wzroście gospodarczym kapitaliści nie chcę i/lub nie mogą dzielić się dobrobytem.

W tym tekście - jak w dobrze skomponowanym utworze – nie ma ani jednej fałszywej nuty. Pomimo, że prezentuje historię gospodarczą w sposób bardzo uproszczony, jest to historia prawdziwa.

Jednak gdy dochodzi do pytania o przyszłość – taka analiza nie jest wystarczająca. Niemiecki ekonomista nie zna odpowiedzi na pytania o przyszłość - snuje jedynie niejasne przypuszczenia.

Przymiotniki pełnią w języku debaty publicznej ważną rolę. Mówienie o korupcji politycznej lub pożytecznych idiotach jest bezpieczne, ale sugestywne. Przymiotnik daje dużą swobodę propagandzistom.

W sprawie Ukrainy mamy zalew przymiotników tak duży, że praktycznie blokuje on debatę publiczną. Wśród masy propagandowych tekstów, które mają budować front jedności narodowej, moją uwagę przykuł tekst Pawła Kowala o pożytecznych idiotach.

Aby się tej propagandzie przeciwstawić, należy przede wszystkim poznać prawdę.

 

Jeśli jest cokolwiek godne ocalenia w naszej telewizji publicznej, to jest to Teatr Telewizji. Od czasu do czasu pojawiają się w nim przedstawienia, które są wydarzeniami kulturalnymi. Sztuki, które poruszają i odsłaniają elementarne prawdy, o których na co dzień nie myślimy. Oglądając je, można uznać, że słowo „misja” w odniesieniu do polskich mediów nie jest zupełnie pozbawione treści. Takim wydarzeniem jest bez wątpienia spektakl „Norymberga”, który wczoraj przypomniał Program Pierwszy TVP.

Chcąc polecić tą sztukę i oszczędzić sobie czasu na pisanie recenzji, zacząłem szukać „gotowca” w internecie. W ten sposób odkryłem drugi wymiar kultury – jako nadbudowy tworzonej przez ludzi kulturalnych. Najbardziej genialne dzieła odsłaniają prostą rzeczywistość. Po ich doświadczeniu pozostaje nam stanąć oko w oko z tą rzeczywistością. Ta konfrontacja może być nieznośna. Wtedy do akcji wkraczają ludzie kulturalni. Herbert jednym z wierszy określił ich słowem „Ornamentatorzy”.

Widząc jak truchło neoliberalizmu rozpada się na naszych oczach, Grzegorz Kołodko nie mógł odmówić sobie przyjemności udziału w jego ostatecznym powaleniu. Odnosząc się do wyznania Marcina Króla („głupi byliśmy”) pisze: „To dobrze, że pojmują to kolejni luminarze nauk społecznych. Trochę gorzej jest wciąż z politykami i tzw. ekonomistami, o których prof. Król powiada: „nie wierzę im jak psom". Osobiście nie mam tego problemu, bo sam jako ekonomista opieram swoje poglądy na wiedzy, a nie na wierze, ale jeśli już, to zdecydowanie bardziej ufam psom”.

 

Trzeba przyznać, że Kołodko jak mało kto ma prawo do triumfu. Chyba jako jedyny polski ekonomista odważył się nawet lekko szczypać samego Leszka Balcerowicza. Jednak użycie słowa „luminarze” na określenie manipulatorów i propagandystów, a tym bardziej „intelektualista” w odniesieniu do Adama Michnika to jest gruba przesada.

 

Nie łudźmy się też, że ci ludzie wykrzeszą z siebie coś pozytywnego po latach chodzenia na pasku posługujących się neoliberalizmem agresorów (podobnie jak wcześniej inni agresorzy posługiwali się socjalizmem). Jako chrześcijanie nie możemy stosować wariantu z latarniami – hołota zwana elitą może spać spokojnie. Ale może czas przestać im się mamić?

Jerzy Wawro, 21II2014

 

PS.

Warto przeczytać komentarz Rafała Wosia "Rachunek sumienia".

 Krytykując program PiS za populizm, Jarosław Gowin używa populistycznych bez wątpienia argumentów: „Według szacunków koszt dzisiejszego kongresu wraz z towarzyszącą mu kampanią (produkcja spotów, czas antenowy etc.) to grubo ponad milion złotych. By była jasność – to milion złotych z kieszeni podatników”.

 

Na pierwszy rzut oka wygląda to śmiesznie. Jednak sprawa jest poważna.

Sowieci znowu szkalują Amerykę! Według naukowców z Uniwersytet Princeton, publikują coś, co na pierwszy rzut oka robi wrażenie zwykłego przecieku. Wpisuje się w spiskowe opinie, że międzynarodowy ład polityczny jest tylko misterną fasadą dla brutalnej amerykańskiej siły i interesów korporacji. Organizacja Narodów Zjednoczonych jest tylko po to, by załatwiać sprawy Ameryki kosztem takich krajów jak Ukraina, a sekretarz generalny ONZ Ban Ki-moon i specjalny koordynator do spraw procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie Robert Serry to figuranci, którzy mają wszystko dla Amerykanów „przyklepać”. Tak mniej więcej mówi Nuland, a najlepiej zapamiętany fragment, który natychmiast zdominował niemieckie tytuły, to jej zalecenie: „p...ć UE”. [https://www.youtube.com/watch?v=KIvRljAaNgg].

 

Neoliberalizm wydaje się być w kompletnym odwrocie. Wygląda na to, że właśnie spadł z piedestału Leszek Balcerowicz - „światek Gazety Wyborczej”. Określenia tego użył kiedyś Rafał Ziemkiewicz, który wcześniej sam dałby się pokroić za naszego „reformatora”. Oto jeden z dyżurnych autorytetów, Marcin Król ocenia wiarę w neoliberalizm słowami: „byliśmy głupi”.

 

Człowiek uczciwy przyznałby po prostu: jestem głupi. Ale taki człowiek nie mógłby być dyżurnym autorytetem. Więc zapewnia, że zmądrzał, a w ogóle to skoro wszyscy byli głupi, to przecież nie można go winić za to, że on też....

 

Wystarczy przeczytać, że pan profesor zorientował się, „że w liberalizmie zaczyna dominować składnik indywidualizmu”, by wiedzieć, że mamy do czynienia z kimś, kto był jest i pozostanie durniem. No i oczywiście największym zagrożeniem pozostaje nacjonalizm.... Inaczej by w GW nie wydrukowali. Moim zdaniem największym zagrożeniem są dla nas nasze pseudoelity. Jeśli więc spełnią się obawy M. Króla,  że zawisną na latarniach - to nikt po nich płakał nie będzie.

Jerzy Wawro, 11II2014

 

Mówiąc językiem biblijnym, można stwierdzić, że w epoce Oświecenia człowiek ponownie zerwał jabłko z rajskiego drzewa. Zadufanie ludzie wierzących w nieograniczone możliwości rozumu doprowadziło do powstania ideologii, które zaowocowały okropnościami późniejszych wieków. Ówczesna pycha odkrywców do dzisiaj pojawia się na obrzeżach nauki. Szczególnie często można ją spotkać w dziełach ekonomistów. Na podstawie nikłych przesłanek budują teorie, mające moc niszczenia całych społeczeństw.

W Polsce ścierają się dwa rodzaje myślenia o gospodarce. Pierwszy – nawiązujący do szkoły austriackiej i personalizmu ekonomicznego można w skrócie określić jako ekonomię ludzkiego działania. Zwolennicy takich poglądów uważają, że swoboda działania osób zabiegających o swój dobrobyt w połączeniu z działaniem we wspólnocie pozwala budować ekonomię godnego społeczeństwa..