Te same środowiska, które wyśmiewają „religię smoleńską”, traktują z nabożną czcią dogmat o Wielkim Sukcesie transformacji ustrojowej. Nawet umiarkowana krytyka „terapii szokowej” jest atakowana jako coś niedopuszczalnego. Broniąc prawa do krytyki, Rafał Woś (jeden z niewielu dziennikarzy, którzy się na krytykę poważyli), zwraca uwagę na patologiczne odrzucenie koncepcji państwa dobrobytu jako luksusu, na który Polski nie stać. Nawet krytycy Balcerowicza zarzucają mu jedynie służenie obcym interesom. W rzuconej mimochodem myśli Rafała Wosia kryje się jednak o wiele więcej. Wbrew pozorom strategia win-win (wszyscy wygrywają) mogła zapewnić większe wpływy finansistom (których interesy reprezentuje w Polsce Balcerowicz), dając jednocześnie szanse na dobrobyt społeczeństwa. Im bogatsze społeczeństwo – tym więcej można ukraść. Gdyby na przykład wpływy z podatków umożliwiły funkcjonowanie systemu ubezpieczeń społecznych, bez niebezpieczeństwa utraty władzy przez „jedyną dopuszczalną opcję”, to właściciele OFE nadal bez przeszkód kroili by nas na miliardy.

Strategia „brzydkiej panny na wydaniu” czyni z Polski kraj tanich najemników bez perspektyw. A to nie odpowiada młodzieży. Nie należy więc się dziwić, że co czwarty uczeń ostatniej klasy szkoły średniej uważa, że jego rówieśnicy to stracone pokolenie. Coraz mniej wierzą we własne siły, są coraz mniej zaangażowani w życie publiczne i w coraz ciemniejszych barwach widzą własną przyszłość. 51 proc. chłopców i 74 proc. dziewcząt czuje się zagrożonych bezrobociem. 33 proc. badanych jako odpowiedź na problemy ze znalezieniem satysfakcjonującej pracy wskazuje emigrację.

Kolejny atak na serwis obsługujący bitcoina: tym razem ofiarą padł www.bitstamp.net. Serwis ten uchodził za bardzo profesjonalny i bezpieczny. Sprawę analizuje portal zaufanatrzeciastrona.pl:

Symptomy sugerują, że z powodu niedostatecznie losowego generatora liczb losowych mogło dojść do skutecznych prób odgadnięcia kluczy prywatnych portfeli depozytowych. Podobny atak miał miejsce kilka tygodni temu na serwis Blockchain, gdzie tajemniczy bohater wykorzystał błąd serwisu do zabezpieczenia ponad 800 BTC z cudzych kont, które następnie zwrócił ich właścicielom. Ten niezwykle rzadki przypadek altruistycznego włamywacza mógł stanowić inspirację dla innych nie tak uczciwych użytkowników. […]

Możliwe, że straty serwisu sięgają prawie 19 tysięcy BTC. Skąd wiadomo, że to nie Bitstamp przelewał swoje środki w bezpieczne miejsce? Transakcje miały miejsce kilkanaście godzin przed komunikatem o kradzieży, a dodatkowo niektóre podejrzane transakcje oferowały opłaty dla sieci w wysokości 1 BTC co może oznaczać, że komuś bardzo zależało na jak najszybszym potwierdzeniu transakcji. To zachowanie charakterystyczne dla włamywacza, który nie jest pewien, czy ktoś mu lada moment nie przeszkodzi.

Kradzież niecałych 19 tys BTC (obacna wartość rynkowa to około 5 mln dolarów) potwierdził prezes Bitstampa Nejc Kodrič. Zapewnił jednocześnie, że firma wyrówna straty wszystkim poszkodowanym! Posiada bowiem o wiele większe rezerwy BTC, przechowywane w bezpiecznych systemach składowania offline (ang. cold storage).
To wydarzenie ma wiele ciekawych aspektów:

1. Zachowanie firmy może sprawić, że obecna katastrofa wyjdzie jej na dobre. Wzrośnie zarówno bezpieczeństwo jak i zaufanie.

2. Obrót bitcoinem rozwija się w podobnym kierunku jak tradycyjne instytucje finansowe (duży może więcej).

3. Anonimowość transakcji BTC sprawia, że przepływ skradzionej waluty jest łatwiej ukryć. Utrudnia to wykrycie sprawców.

4. Ciekawym zagadnieniem jest zaangażowanie organów ścigania w sprawie kradzieży pozasystemowej waluty. Bezpieczeństwo obrotu tradycyjnymi walutami zapewniają państwa, które są jednocześnie emitentem (czyli stroną zainteresowaną w bezpieczeństwie). W tym wypadku mamy do czynienia z walutą alternatywną. Co prawda kradzież pozostaje kradzieżą, ale determinacja policji w tropienie sprawcy może nie być zadowalająca.

5. Ostatnie głośne włamania sprawiają, że można odnieść wrażenie, że żaden serwis nie jest bezpieczny. Sytuacja jest jednak bardziej złożona. Po pierwsze bezpieczeństwo kosztuje. Jeśli dostawca serwisu na nim nie oszczędza i zachowuje wszystkie reguły dobrej polityki bezpieczeństwa, prawdopodobieństwo włamania jest niewielkie. Po trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że próby włamania do praktycznie każdego serwisu trwają nieustannie. Ofiarą padają te, w których włamywacze natrafią na luki bezpieczeństwa. Nie jest więc tak, że każdy upatrzony przez włamywaczy serwis prędzej czy później udaje się złamać. Po trzecie wreszcie - im większa część serwisu zależy od transakcji w sieci - tym bardziej jest on narażony na włamanie z wykorzystaniem błędów niezawinionych (znalezionych luk w programach). Czyli na przykład włamanie do Sony Pictures to bardziej kwestia odpowiednich procedur bezpieczeństwa (lub raczej ich braku).

2015-01-01

2015-01-02

2015-01-03

2015-01-04

2015-01-05

2015-01-06

2015-01-07

2015-01-08

2015-01-09

2015-01-10

2015-01-11

2015-01-12

2015-01-13

2015-01-14

2015-01-15

2015-01-16

2015-01-17

2015-01-18

2015-01-19

2015-01-20

2015-01-21

2015-01-22

2015-01-23

2015-01-24

2015-01-25

2015-01-26

2015-01-27

2015-01-28

2015-01-29

2015-01-30

2015-01-31

Ciekawy komentarz pojawił się w odpowiedzi na nasz tekst o korupcji w Brazylii, zawierający także krytykę „analizy technicznej”. Komentator, który jest zawodowym fizykiem zwrócił uwagę na to, że ceny akcji bardzo przypominają ruchy Browna w jednym wymiarze: Bardzo łatwo je wygenerować w arkuszu kalkulacyjnym. W komórkę A1 wpisujemy "=rand()-0.5" a w komórkę A2 "=A1+rand()-0.5". Ewentualnie funkcję rand zamieniamy na polskie los(). Potem klikamy na komórkę A2. Kiedy w prawym dolnym rogu pojawi się czarny kwadracik, chwytamy go i przejeżdżamy w dół powiedzmy o 1000 komórek, powodując autowypełnienie. Mając zaznaczonych 1000 komórek rysujemy wykres 1-wymiarowy. I voila - naszym oczom pokazuje się znany wzór wykresu giełdowego. Nie wiem jak w przypadku akcji, ale w przypadku ruchów Browna na podstawie takiego wykresu nie jesteśmy w stanie powiedzieć nic jeżeli chodzi o przyszły ruch poruszającego się pyłka. Absolutnie nic.

Warto się w ten sposób pobawić. W Polskiej wersji OpenOffice zamiast rand() trzeba użyć los().

Poniżej jeden z otrzymanych wykresów:

1420527914brown

Dla porównania wykres giełdowych cen paliw:

[źródło]

Współczesna giełda to przede wszystkim hazard. A w grach hazardowych rolą matematyki jest jedynie ustalenie takich reguł, by statystycznie kasyno zawsze wygrywało.

Niejaki Jurek Owsiak wzorem Michnika chciał uciszyć swych oponentów przy użyciu sądu. Jednak coś poszło nie tak, jak się spodziewał i proces ujawnił, że krytycy Owsiaka mają rację. Ludzie Michnika idą na odsiecz: Zaczęło się szczucie na Owsiaka za rzekome przekręty finansowe - których nie udało się nigdy wykazać - i coraz bardziej otwarte wezwania do bojkotu Orkiestry, już nawet bez zastrzegania, że przynosi ona co roku dziesiątki milionów złotych najbardziej potrzebującym.

Gdyby chodziło o „rzekome przekręty”, których „nie udało się nigdy wykazać”, wyrok sądu byłby zapewne inny. Krytykującemu Owsiaka blogerowi chodzi zaś o to, że Owsiak jest najbardziej potrzebującym z potrzebujących ludzi otoczonych opieką „Orkiestry”: „W ramach ciała zwanego Konwentem Fundatorów Lidia Niedźwiedzka-Owsiak i Jerzy Owsiak powołali spółkę „Złoty Melon”. [...] Następnie głosami Lidii Niedźwiedzkiej-Owsiak i Jerzego Owsiaka zdecydowano o wykupieniu za kwotę 1,5 miliona złotych wszystkich udziałów przez Fundację WOŚP w spółce „Złoty Melon”. [...] Jerzy Owsiak sam siebie zatrudnił na stanowisku dyrektora graficznego spółki „Złoty Melon” i sam sobie wypłacał wynagrodzenie (około 13 tysięcy złotych brutto/miesięcznie). Zapytany w Sądzie o ten stan rzeczy stwierdził, że nie pamięta, czy jest prezesem „Złotego Melona” i kto go zatrudnił na stanowisku dyrektora graficznego”.

Sprawa w sumie nie miałaby wielkiego znaczenia, gdyż rację mają ci, którzy wskazują na dość dużą „sprawność” fundacji. Oczywiście im większa kwota, tym mniejszy procent stanowią koszty działania fundacji. Jednak każdy rozsądny człowiek rozumie, że zarząd fundacji musi z czegoś żyć. Mając pełne informacje – sam zdecyduje, czy to dużo czy mało i czy warto wspierać inicjatywę.