Członek RPP Elżbieta Chojna-Duch z Rady Polityki Pieniężnej stwierdziła dzisiaj w TVN CNBC, że w sytuacji naszego kraju „realna stopa, czyli różnica między inflacją, a naszą stopą, powinna wynosić około 1 pkt proc. Czyli właśnie tak, jak teraz jest: inflacja 1,0 proc., stopa proc. 2,5”.

Podobne matematyczne zaklęcie wygłosił kiedyś Leszek Balcerowicz (gdy był prezesem NBP), mówiąc o ciągu matematycznym, jakie stanowią kolejne obniżki.

 

Bardzo przypomina to wnioskowanie numerologów. Ale przecież RPP tworzą „wybitni” specjaliści z profesorskimi tytułami, więc na pewno Pani Profesor dysponuje odpowiednią teorią uzasadniającą formułowanie takich reguł.  

Rostowski się pomylił. Każdemu się zdarza. Budżet sprawa skomplikowana, więc i pomylić się łatwo. Ale to jest też sprawa tak ważna, że nie każda pomyłka jest akceptowalna. Jeśli inżynier pomyli się w szacowaniu wielkości ruchu na moście, to jest to dopuszczalne. Jeśli pomyli się w rachunkach i dojdzie do katastrofy – to idzie siedzieć. Polscy ekonomiści uważają, że każda pomyłka jest dopuszczalna. Dlatego mogą łgać w tak bezczelny sposób jak Rostowski - wiedząc, że zawsze mogą powiedzieć: sorry, pomyliłem się.

Pewien zakonnik zamiast poczytać sobie w spokoju Biblię, zaczął grzebać w warszawskiej gadzinówce. Wygrzebał tam pisaninę innego zakonnika, który właśnie się napatoczył. Wzburzony walnął go bez łeb tym, co miał w ręce (a miał wiadomoco). Napadnięty uznał najwyraźniej, że to pieszczoty, bo molestowanie z dzieciństw mu się przypomniało. Zamiast więc nadstawiać drugi policzek – oddał z nawiązką (pomoc chirurga okazała się konieczną). Takie są smutne skutki obcowania ze słowem, które z całą pewnością od Boga nie pochodzi :-(.

Flaga Indonezji jest także biało-czerwona, tylko że czerwony kolor jest u góry. Ale to nie jest jedyne podobieństwo. Indonezja jest obecnie wymieniana wśród krajów, których dosięgnął kryzys. Wśród wielu świadczących o tym wskaźników większość pokazuje rezultat, a nie przyczynę. Do przyczyn można z pewnością zaliczyć strukturalne nierównowagi, a przede wszystkim deficyt handlowy. W połączeniu z olbrzymim zadłużeniem zagranicznym uzależniło to kraj od napływu inwestycji zagranicznych (w tym kapitału spekulacyjnego). Te inwestycje do pewnego momentu napływały. Ostatnio jednak tendencja się odwróciła.

Indonesia current account.PNG

Fundamenty polskiej gospodarki są w podobny sposób chore. Nasza sytuacja gospodarcza w znacznym stopniu zależy od decyzji podejmowanych w globalnych instytucjach finansowych. Tymczasem od wielu miesięcy trwa u nas zaklinanie rzeczywistości. Zamiast podjąć realne działania, premier ogłasza „wychodzenie z kryzysu”, gdy tylko wahania jakiegoś wskaźnika idą w pozytywnym kierunku. Po nim powtarzają to eksperci-ekonomiści.

Tymczasem utrzymuje się deficyt handlowy (choć ostatnio maleje – podobnie jak malał w 2008 roku) i wysokie bezrobocie. Rośnie zadłużenie i deficyt budżetowy. Agencje obniżają ocenę naszych perspektyw, a ekonomiąci się dziwią.

 

Póki mamy coś do sprzedania i karnie płacimy lichwiarskie odsetki, jesteśmy w miarę bezpieczni. Ale mówienie o wychodzenie z kryzysu to zaklinanie rzeczywistości.

Mówi się, że nie ma na tym świecie niczego pewnego, poza śmiercią i podatkami. A jednak pewnych innych rzeczy można być równie pewnym. Przypadkiem zobaczyłem stronę, na której posłanka rządzącej partii głosi hasło „Działki dla działkowców”. Przez chwilę moja wiara w to, że rządzi nami banda kombinatorów myśląca tylko o prywatnych interesach uległa zachwianiu. Na szczęście działkowcy wyjaśnili, co tym razem zapisano „drobnym druczkiem”, Sytuacja wróciła do normy. Śmierć, podatki i mentalność PO.