- Szczegóły
- Kategoria: otwarta edukacja
Reforma edukacji nie bierze pod uwagę problemu domowej edukacji. Miejmy nadzieję, że jeszcze uda się zmienić dotyczące jej przepisy. Problem dotyczy głównie polskich emigrantów, którzy chcą kształcić dzieci zgodnie z polską podstawą programową. Nowe przepisy wymagają bowiem, aby szkoła prowadząca była w województwie w którym dziecko mieszka, a to w przypadku dzieci emigrantów może być trudne. Nie wszędzie gdzie oni wyjechali są polskie szkoły, a wszędzie mogą korzystać z systemu Polskiej Szkoły Internetowej, poprzez który dzieci uczące się w domu mają kontakt z polskimi nauczycielami i polską szkołą.
Wspomniany system to doskonały przykład tego, jak technologia może wspierać rozwój społeczeństwa. Niestety obecnie rządzący PiS zdaje się nie dostrzegać tego wyraźnego trendu rozwoju. Na razie nowoczesne technologie to dla rządzących jedynie narzędzie usprawniania, a nie przeobrażania społeczeństw. W polecanej przez Andrzeja Madeja książce „Narodziny cyborgizacji” Michała Klichowski przestrzega, że następuje zmierzch edukacji, wypieranej przez technikę. Co gorsze – wśród zwolenników unowocześnienia polskiej edukacji takie myślenie wydaje się być naturalne. Pojawia się nawet teza, by nie uczyć dodawania i odejmowania, bo od tego są kalkulatory (brawo UW – kolejne potwierdzenie, że to wylęgarnia lemingów, a nie uniwersytet). Tymczasem informatyka może i powinna wzmacniać edukację, a nie ją wypierać.
- Szczegóły
- Kategoria: Wojna cywilizacji
Przestroga z ubiegłego wieku dziś nie brzmi wiarygodnie: „wiek XXI będzie wiekiem religii albo nie będzie go wcale”. Rozpoczęliśmy bieżące stulecie z pustymi kościołami Europy, rosnącą potęgą komunistycznych Chin i powszechnym przekonaniem, że religia to sprawa prywatna.
Rzeczywiście wiara w Boga to sprawa prywatna. Ale religia jako zorganizowana forma relacji człowieka z Bogiem rzutuje na funkcjonowanie całych społeczeństw. Jeśli abstrahujemy od kwestii wiary – religia pozostaje ważnym źródłem etyki. Ignorowanie tego było największym błędem ideologów liberalnej demokracji i przyczyniło się do klęski tej ideologii.
Wygrana Donalda Trumpa w USA to symboliczny koniec liberalnej demokracji. Jest to moment bardzo niebezpieczny dla świata, a Polski w szczególności. Nawet patrząc na historię z perspektywy konserwatysty – trzeba przyznać, że liberalizm jako globalna ideologia miał swoje zalety. Prymitywna prostota, minimalny zbiór zasad zredukowany do praworządności i wypchnięcie do sfery prywatnej wszystkiego co nas różni sprzyjały globalizacji. Każdy kto w życiu społecznym potrafił się dostosować mógł żyć w poczuciu wolności. Jeśli sobie w życiu nie radził – to był problem jego nieudaczności. Imperium USA czuwające nad tym, by te zasady nie były łamane zapewniało pokój. Bo wszelkie konflikty także można było traktować indywidualnie, a system jako całość był stabilny.
Co poszło więc nie tak? Przecież każdy rozsądny człowiek powinien akceptować takie zasady? Na porażce zaważyło potraktowanie liberalnej demokracji jako strategii: przez korporacje w dziedzinie gospodarczej (globalizacja) oraz państwa w dziedzinie geopolityki (ekspansja pod pozorem "szerzenia demokracji").
Z całą ostrością widać to w bardzo ważnym wywiadzie z amerykańskim ekspertem opublikowanym przez kulturaliberalna.pl. Według Edwarda Luttwaka wygrana Trumpa to najlepsze, co przydarzyło się Polsce od dawna. Jego przekaz jest prosty: chcecie bezpieczeństwa, to je sobie zapewnijcie i nie liczcie na innych. Bo Stany Zjednoczone pod przywództwem Donalda Trumpa będą broniły wszystkich państw europejskich, które można obronić. […] Do tej grupy oczywiście nie zaliczają się Polska ani państwa bałtyckie. Oczywiście bronić przed Rosją, bo USA jest gotowe do nowej Jałty. Luttwak radzi także jak to zrobić. Wystarczy uzbroić większość młodych ludzi. W takiej sytuacji Rosjanie mogą wejść do Polski, kiedy chcą. Ale gdy tylko wyłączą silniki swoich czołgów, pojawią się Polacy, którzy ich zabiją. To się nazywa prawdziwa strategia obronna.
- Szczegóły
- Kategoria: Konserwatywna Polska
Powtórzony niedawno przez TVP film „Penelopa” zawiera scenę typowego dla liberalnych demokracji pragmatyzmu. Dziewczyna o delikatnie mówiąc „nietypowej urodzie” staje się ulubienicą mediów. Jeden z bohaterów publicznie wypowiada się o niej nieprzychylnie. Jego ojciec go upomina: prowadzimy interesy i nie możemy sobie pozwolić na takie działania – musisz to naprawić. No i skarcony młodzieniec idzie się oświadczyć „poczwarze”.
Taki efekt oglądamy w USA, gdzie część osób i środowisk krytykujących Trumpa zaraz po jego zwycięstwie uznała, że jednak interes ważniejszy. W Polsce jak dotąd panował swoisty „front jedności narodu” - przynajmniej jeśli chodzi o media „głównego ścieku”. Nikt nie może oczekiwać zmiany frontu przez Michnika i jego szmatławiec (w USA CNN też nie ustaje w opluwaniu Trumpa). Jednak w odniesieniu do całej reszty to jednak jest odrobinę dziwne. Czyżby „zagranica” miała aż tak mocne wpływy, że interes się nie liczy? Jednak coś się zaczyna ostatnio powoli zmieniać. Ostateczną kompromitację totalniackiej opozycji jakoś udaje się jeszcze przykryć plamami na życiorysie posła Piotrowskiego. Jednak bez telewizji publicznej trudno przykryć wyczyny „państwa Tuska” w sprawie Amber Gold, oraz śledztwa smoleńskiego (odkryto właśnie kolejną zamianę ciał ofiar). Z drugiej strony spada bezrobocie, rośnie poziom optymizmu w społeczeństwie, coraz mniej młodych ludzi widzi swoją szansę w emigracji (to także przejaw odradzania się polskości).
W tej sytuacji nie powinien zaskakiwać opis fenomenu działalności Ojca Rydzyka na jednym z gospodarczych portali. Fakty mówią za siebie: „uczniowie Wyższej Szkoły Kultury Medialnej i Społecznej mają przynajmniej 15 tygodni różnego rodzaju staży zawodowych podczas jednego stopnia studiów, co oznacza, że magistrant ma ich na swoim koncie co najmniej 30. Na innych uczelniach bywa tak, że nie ma ich w ogóle. Widać wyraźnie, że te działania przynoszą efekty, bo WSKSiM uplasowała się pod względem zagrożenia bezrobociem dla absolwentów na 5. miejscu spośród 232 publicznych i niepublicznych uczelni prowadzących studia uzupełniające magisterskie […]. Średni czas między obroną dyplomu a podjęciem pierwszej pracy to niecałe 3 miesiące”.
Fenomen Ojca Rydzyka nie uszedł też uwadze redakcji „Rzeczpospolitej”, która postanowiła uświadomić współpracującym z nim żydom, że mają do czynienia z "antysemitą", który kiedyś w kościele powiedział, że "tu nie synagoga". Najwyraźniej „Rzepa” chce przejąć od słabnącej GW część medialnego rynku ogłupiaczy.
- Szczegóły
- Kategoria: Monitor gospodarczy
Jeden z największych polskich banków, sprzedany w okresie szaleństwa wyprzedaży w okresie rządów Buzka, wraca w polskie ręce. Ponad 30% akcji Pekoa SA zostało zakupione przez PZU z pomocą PFR. Koszt transakcji to 10,6mld PLN. Jest to kwota mniej więcej 2,5 raza większa, niż UniCredito zapłacił za ponad 50% akcji w 1999 roku. Do tego należy uwzględnić fakt, że wówczas mieliśmy do czynienia z dynamicznym rozwojem sektora, a teraz mamy permanentny kryzys.
Ciekawa jest reakcja komentatorów na tą transakcję. W prasie biznesowej komentarze są dość optymistyczne, a businessinsider.com.pl dał nawet tytuł "Potrafimy grać w Lidze Mistrzów na rynku przejęć". W większości komentarzy powtarzana jest teza o „repolonizacji” sektora, choć na razie możemy mówić co najwyżej o odwróceniu trendu:
Dla odmiany „Rzeczpospolita” pisze o tym, że „państwo przejmuje władzę nad rynkiem”. I tak dziwne, że nie napisali, że „władzę nad rynkiem” przejmuje PiS, albo osobiście Prezes Kaczyński (pewnie w redakcji dostrzegli dysonans z doniesieniami, że Prezes nie ma konta w banku). Niesamowite do jakiego upadku może doprowadzić jeden szmaciarz tą porządną niegdyś gazetę.
- Szczegóły
- Kategoria: Społeczeństwo sieci
Otwierając otrzymaną mailem fakturę możesz stać się ofiarą wojny. Ta wojna toczy się na wielu frontach. Także w internecie. Żądzę pieniądza chęć niszczenia cudzej pracy można bezpieczniej zaspokajać z użyciem komputera, niż broni palnej. Także seks (pornografia) i walka o władzę ulegają coraz większej cyfryzacji. Większość współczesnych ludzi nie czuje żądzy krwi, a przejawy przemocy są izolowane i karane. Dlatego wojnę z państwem islamskim postrzegamy jako wojnę cywilizacji (wojnę z barbarzyńcami).
Walka o 20 procent
Cybernetyczna wojna wcale nie jest mniej brutalna od tradycyjnej wojny krwawej, choć życie można na niej stracić szybciej w wyniku samobójstwa, niż bezpośredniej przemocy. Głównym polem walki jest praktycznie bezbronna część każdego społeczeństwa o słabszym od przeciętnego intelekcie. Te 20% społeczeństwa o których mówił specjalista od manipulacji Huxley. To oni są bardziej podatni na propagandę, otwierają bezmyślnie załączniki w mailach, wchodzą na fałszywe strony zmiany haseł etc…
Dzięki regułom gnijącej demokracji nawet wąska grupa interesów, jaką są współczesne „elity” może sprawować władzę, gdy uda im się opanować wspomniane 20% społeczeństwa. Ponieważ współczesny system finansowy promuje spryt – różnice w poziomie intelektu pokrywają się mniej więcej z różnicami w poziomie dochodów – przynajmniej jeśli chodzi o tych najbogatszych (sprytnych) i najbiedniejszych (najmniej zaradnych, proli).
Na przykład w Brazylii ten rozkład wygląda następująco:
Jeśli ludzie sprytni uzyskają bezwzględne poparcie ludzi niezaradnych, to mogą spokojnie rządzić. Warunkiem jest oczywiście zniechęcenie do polityki jak największej części reszty. Dlatego polityka musi być jak najbardziej obrzydliwa.
W Polsce nikt rozsądny nie uwierzy w to, że totalniacy 13 grudnia będą walczyć o wolność i demokrację z opresyjnym rządem. Przecież to nie ma żadnego znaczenia. Nie jest nawet aktualna sentencja Edmunda Burke „dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili”. Duża część społeczeństwa to „rozsądni krytycy”, którzy nie kierują się chęcią współdziałania ku dobru. Bez ich codziennej mrówczej pracy – na przykład takie bezproduktywne wyśmiewanie „dobrej zmiany”, podstawowa strategia „elity” (przeciwnicy nie są wcale lepsi) nie mogłaby się powieść.
Efektem ma być zniechęcenie ludzi nie pozbawionych rozsądku.
Kłamstwo najskuteczniejszą bronią XXI wieku
Niezależnie od tego, czy chodzi o naciągnięcie staruszków na „okazyjny zakup”, wyłudzenie danych osobowych, kradzież pieniędzy z internetowego konta, czy skłonienie części społeczeństwa by popierała szkodzenie swoim interesom – fundamentem tego działania jest kłamstwo. Powszechne tolerowanie kłamstwa w życiu publicznym jest czymś analogicznym do powszechnego dostępu do broni. Po kłamstwo sięgamy przy tym o wiele łatwiej niż po broń palną.
Spinanie różnych aspektów współczesnego społeczeństwa klamrą kłamstwa ma bardzo dobre uzasadnienie. Postęp cyfryzacji sprawia, że zanika granica między polityką, gospodarką życiem prywatnym i wszechogarniającym systemem informacyjnym. Cokolwiek robisz w internecie – zostawiasz cyfrowy ślad, który będzie użyty przeciw tobie. Nawet wschodząc do internetowego sklepu prosisz się o zalew reklam czegoś, co choćby przelotnie cię zainteresowało…. Wysyłając maila, narażasz się na ataki spamerów, a podając swoje dane możesz zupełnie wyzbyć się prywatności.
Tej sytuacji musimy przeciwdziałać, bo inaczej możliwości jakie daje informatyka zostaną zaprzepaszczone. Dlatego nie możemy z góry potępiać każdego działania władz związanego z „cywilizowaniem” internetu. Tak jak opanowano zagrożenie przemocą fizyczną, godząc się na niższy poziom wolności (podporządkowanie policji i sądom), tak musimy znaleźć rozsądny zakres ingerencji demokratycznej władzy w świecie cyfrowym. Jego globalny charakter sprawia, że narodowe państwa nie są w stanie rozwiązać tego problemu samodzielnie. Problem globalizacji wymaga więc przemyślenia na nowo.
Koniec radosnej ery pionierów
W początkach internetu wchodząc do cyfrowej sieci mogliśmy mieć poczucie pełnej swobody. Dziś wymagana jest ostrożność i samodyscyplina. Musimy mieć świadomość, że ktoś może skrzywdzić nas lub naszą rodzinę z powodu naszej lekkomyślności. Prawdziwą plagą ostatnich tygodni stają się na przykład maile z załącznikami zawierającymi kod szyfrujący nasze dane. Coraz lepsze algorytmy i metody ataku sprawiają, że możemy polegać wyłącznie na własnym rozsądku:
Nie otwieraj załączników w mailach, co do których zawartości nie jesteś pewien!
Efektem może być zaszyfrowanie twoich danych i żądanie okupu, który waha się od 500 do 10tys złotych! Używane są do tego zaawansowane rozwiązania technologiczne jak szyfrowanie asymetrycznym kluczem, waluta wirtualna (bitcoiny), sieć TOR (zob. crypt0l0cker). Interpol chwali się swoimi sukcesami w walce z tego typu cyberprzestępczością, jednak na razie to tylko zwycięstwo w jednej potyczce.Wojna trwa.....