Podobno to Donald Trump jest faszystą, a o demokrację walczą z nim w USA między innymi korporacje z Doliny Krzemowej. Tymczasem firma Amazon, która w ubiegłym roku zrobiła sobie promocję obklejając nowojorskie metro nazistowskimi symbolami w tym roku powtórzyła (pomimo licznych protestów) tą akcję, umieszczając na Times Square wielki baner z „heilującą” Lady Liberty ze Statuy Wolności.

Opozycja wzywa do wyjścia na ulicę i buntu przeciw władzy 13 grudnia bieżącego roku. To już nie tylko absurdalne prowadzenie polityki przy pomocy „ulicy i zagranicy”, ale przekroczenie prawa.

  1. Odezwa jest skierowana między innymi do wojska i policji – czyli tak zwanych resortów siłowych. Jest to więc jawne naruszenie art. 128. KK który w paragrafie 1 mówi:

    Kto, w celu usunięcia przemocą konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej, podejmuje działalność zmierzającą bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3.

    Zgodnie z Konstytucją „siły Zbrojne zachowują neutralność w sprawach politycznych oraz podlegają cywilnej i demokratycznej kontroli” (art. 26, p. 2). Próba zaangażowania wojska w spór polityczny nosi więc znamiona podżegania do przestępstwa, co jest karalne nawet gdy jest bezskuteczne.

  2. Sygnatariusze listu zarzucają legalnie wybranej władzy – w tym Prezydentowi RP - łamanie Konstytucji. Taki zarzut był przez nich zresztą wielokrotnie formułowane wprost pod adresem Prezydenta. Tymczasem żaden sąd ani trybunał nie potwierdził takich działań Prezydenta. Nie zostały nawet przez formułujących takie zarzuty podjęte żadne kroki prawne w tej sprawie. Zarzuty te mają więc na celu wyłącznie poniżenie i znieważenie Prezydenta (podobnie jak używane przez tych samych ludzi określenie „marionetka Prezesa”). Jest to przestępstwo. Zgodnie z art 135 par. 2 KK „Kto publicznie znieważa Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

  3. Ciągłe poniżanie demokratycznie wybranych władz (w tym Prezydenta RP), cieszących się niemalejącym poparciem społecznym nie wydaje się mieć innego celu, niż szerzenie nienawiści w społeczeństwie (choć sygnatariusze obłudnie występują w liście przeciw podziałom). Co prawda polski KK określa kary jedynie w niektórych przypadkach „mowy nienawiści” (co także ma miejsce – na przykład w komentarzach Mateusza Kijowskiego na temat intronizacji Chrystusa Króla), ale ogólne normy konstytucyjne i międzynarodowe konwencje zabraniają poniżania ludzi z jakiegokolwiek powodu. Zgodnie z linią polską orzecznictwa granica między wolnością słowa i mową nienawiści pokrywa się z granicą między wyrażaniem poglądów, a nawoływaniem do konkretnych działań. Nie ulega wątpliwości, że w przypadku odezwy o której mowa, ta granica została przekroczona.

Pierwszym efektem podatku od głupoty byłoby bankructwo „piewców wolności” J. Korwina-Mikke i Roberta Gwiazdowskiego. Nikt bardziej skutecznie od nich nie ośmiesza idei wolności gospodarczej. Ich ulubionym argumentem jest porównanie polskich podatków z dziesięciną (tylko 10%!). Ostatnio JKM poszedł nawet dalej: Rzymski niewolnik oddawał 90% swoich zarobków dla swojego pana. W najświetniejszych czasach USA podatki wynosiły 3%. Hitler nakładał na Polaków 40% podatki. Obecnie w Polsce płacimy około 80% podatków, więc powiedzcie mi, do kogo jest bliżej Polakowi: do niewolnika, czy do wolnego człowieka?

Na szczęście PiS likwiduje gimnazja, więc ilość zwolenników JKM raptownie spadnie ;-). W liceum uczą już posługiwać się logiką i uczniowie wiedzą, że porównywać można tylko elementy tego samego zbioru. Jeśli więc weźmiemy zbiór wszystkich stawek podatkowych, to otrzymamy ileś liczb oznaczonych etykietami (skąd pochodzą). W wyniku porównania mielibyśmy informację, że podatek dochodowy w Polsce jest wyższy niż w Rosji. Czy można porównywać podatek z daniną na rzecz pana będącego właścicielem niewolnika lub chłopa? Nawet gdyby zgodzić się na określenie tych dwóch rodzajów należności jednym słowem „podatek” (co budzi wątpliwości), to już mierzenie poziomu wolności taką miarą jest przejawem jakiejś umysłowej aberracji.

Poziom manipulacji w tym wypadku jest tym większy, gdy zechcemy policzyć rzeczywiście płacone podatki. Weźmy na przykład Kowalskiego zarabiającego miesięcznie 3000 brutto. Kwota wypłaty netto wyniesie w jego wypadku 2156,72. Jeśli połowę tej kwoty przeznaczy na bieżącą konsumpcję, to dodatkowo zapłaci w postaci podatku VAT 150-200 PLN. Czyli w sumie podatki w jego wypadku wyniosą około 1/3 dochodu. W zamian za to ma dostęp do podstawowej opieki lekarskiej, darmową szkołę dla dzieci, widoki na jakąś emeryturę lub rentę oraz – co nie jest do pominięcia: satysfakcję z utrzymywania „elity” (do której JKM bez wątpienia należy) ;-).

Dlaczego więc wolnościowcy twierdzą, że pół roku pracujemy na państwo? Odpowiedź krótka: bo to durnie są. Dłuższa odpowiedź musi się wiązać z odsłonięciem istoty tej manipulacji. Podstawą tego twierdzenia jest „dzień wolności podatkowej”: do obliczenia, kiedy ów dzień przypada, służy stosunek udziału wydatków publicznych do produktu krajowego brutto.

Zastanówmy się. Jeśli korporacja otworzy w Polsce fabrykę i podzieli się z państwem częścią swoich zysków, a to państwo wybuduje z tych pieniędzy drogę po której pracownicy będą dojeżdżać do fabryki, to rzeczywiście mamy do czynienia ze zniewoleniem?

Oczywiście podatki nie są w Polsce sprawiedliwe i zapewne są tacy, którzy płacą więcej niż połowę swoich dochodów. Jednak mącenie takich durni jak JKM wcale nie pomaga w rozwiązaniu tego problemu. Oni dostają gęsiej skórki już na słowa „sprawiedliwe podatki”. Bo zarabiający kilkadziesiąt tysięcy poseł chciałby przecież płacić kwotowo tyle samo, co biedak zarabiający kilkukrotnie mniej.

Miejmy nadzieję, że prace nad jednolitym podatkiem uda się rządowi w przyszłym roku szczęśliwie zakończyć. Na bardziej rewolucyjne rozwiązanie jakim byłaby rezygnacja z podatku dochodowego przyjdzie poczekać na gorsze (niestety) czasy.

Dwa i pół tysiąca lat temu grecki filozof Heraklit opisywał przy pomocy metafory rzeki ciągle zmieniający się świat. Wszystko płynie i „nie można wejść dwa razy do tej samej wody”. Także czas odmierzany zegarem komputera płynie nieustannie. Czy jednak metafora rzeki pasuje do opisu działania komputera? Próba odpowiedzi na to pytanie pozwala lepiej zrozumieć strukturę programów komputerowych.

Działanie programu jest napędzane zegarem komputera, który nigdy się nie zatrzymuje (chyba, że wskutek awarii lub wyłączenia zasilania). Nie mamy możliwości wpływania na ten proces. Raz uruchomiony program działa bez naszej ingerencji a czasem nawet wiedzy – deterministycznie i automatycznie.

W rytm zegara następują w programach dwa rodzaje przepływów: przepływ danych i przepływ sterowania.

Upraszczając nieco problem można rzec, że przepływ sterowania wiąże się z wykonywaniem przez komputer kolejnych instrukcji programu, a przepływ danych z wykonywanymi przez ten program działaniami:

komputer → sterowanie → dane

Czyli komputer wykonuje instrukcje, a te instrukcje powodują zmiany stanu (pamięci) komputera. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby taki sam stan mógł pojawiać się wielokrotnie. W odniesieniu do świata maszyn Heraklit nie miał więc racji. Jednokierunkowość zmian w czasie jest jedną z różnic między człowiekiem a maszyną.

Drugą istotną różnicą jest determinizm. Przepływ danych i sterowania odbywa się w sposób automatyczny. Po uruchomieniu programu komputer samodzielnie (automatycznie) wykonuje kolejne jego instrukcje. Można z góry przewidzieć kolejność wykonywania działań (na tym przecież polega programowanie maszyn). Człowiek tymczasem przed każdym działaniem podejmuje świadomą decyzję.

Te dwa zagadnienia wyglądają paradoksalnie:

1. Istnieje pozorna sprzeczność między trwałością a przemijaniem. Komputer może bez końca wracać do stanu początkowego (trwałość), a jednak każdy program zaczyna się i kończy (przemijanie).

2. W przypadku większości programów następuje interakcja z otoczeniem. Jeśli program wydrukował raport na drukarce, to nie może już tego cofnąć. Nie ma powrotu do stanu w którym kartka była czysta! Jak to pogodzić z tezą o możliwości powrotu do stanu początkowego?

3. Z kolei interakcja między komputerami i ludźmi (lub ludźmi za pośrednictwem komputerów) wiąże się z brakiem determinizmu, gdy tymczasem komputery działają deterministycznie (automatycznie).

Aby wyjaśnić te paradoksy, musimy dobrze rozumieć na czym polega przepływ sterowania, co to jest stan komputera oraz jak wygląda automatyzm działania w przypadku interakcji z otoczeniem.

Przed wyborami to Donald Trump był atakowany za swoje wątpliwości co do możliwości sfałszowania wyborów. Teraz „nie odpuszcza” kandydatka spoza dwóch wielkich partii Jill Stein. Ona oczywiście nie ma szans na zwycięstwo, ale chciałaby aby wygrała Clinton. Nie wiadomo, czy Demokraci mają coś z tym wspólnego, ale akcję popierają. Trump skomentował to dwoma słowami: „to żałosne”. Podobnego zdania jest sędzia Bernard A. Moore z Pensylwanii, który odrzucił petycję o ponowne przeliczenie głosów.

Sędzia stwierdził, że nie ma żadnych dowodów na to, że maszynowe liczenie głosów nie było poprawne, a poza tym petycja nie została złożona poprawnie i z właściwymi opłatami.

Ludzie, którzy nie potrafią działać zgodnie z prawem chcieliby decydować o losach świata? Skąd my to znamy? W Polsce tacy sami szmaciarze toczą kolejną wojnę o TK nie przejmując się prawem. Nic dziwnego, że przedstawiciel amerykańskich szmaciarzy Barack Obama będąc w Polsce raczył wyrazić swe poparcie dla lokalnych towarzyszy, karcąc legalne władze.

Trzeba jednak przyznać, ze w USA elity zachowują przynajmniej jakieś pozory. W Polsce chamówa na całego. „Etyczka” Magdalena Środa w jednym z komentarzy pisze o Jarosławie Kaczyńskim: „Prezes lubi zapach gnojówki, koi go, pozwala zapomnieć o wyrzutach sumienia z powodu śmierci brata…”