Wyobraźmy sobie bandę rzezimieszków, która morduje, gwałci i rabuje wioskę. A na koniec wódz tej bandy powiada: bardzo mi przykro, że została zgwałcona mała dziewczynka. To samowola i prywatna sprawa tych bydlaków, którym jasno przykazałem, by dzieci poniżej 10-go roku życia nie tykali. Jaki skutek mogłyby wywołać takie słowa, poza jeszcze większym rozgoryczeniem?

Podobne odczucia stały się moim udziałem, gdy przeczytałem, że zdaniem władz Uniwersytetu Jagiellońskiego jedna z wypowiedzi prof. Hartmana godzi w dobro, społeczny status i godność wykonywanego zawodu nauczyciela akademickiego. Wiele lat temu zwróciłem uwagę na publiczną działalność tego człowieka i i spisałem jego wybrane wyczyny („Elita IIIRP – intelektualni oszusci w miejsce ciemniaków”). Gdyby to był kolega pani Środy – machnąłbym ręką (wylęgarnia lemingów jaką jest UW ma swoje prawa). Ale Królewski Uniwersytet w ukochanym Krakowie? Nie mogłem przejść obojętnie wobec faktu szkodzenia jego godności. Napisałem list do ówczesnego rektora z prośbą o zwrócenie uwagi panu Hartmanowi, że występując publicznie powinien brać pod uwagę fakt, że jest profesorem szacownej uczelni. Dołączyłem tekst wskazanego powyżej artykułu. Nie dostałem żadnej odpowiedzi (nawet zdawkowego „odczep się”). Uznałem więc, że Hartman jest nie do ruszenia i może robić co chce. W sumie nic dziwnego. Żyd, liberał, mason i kumpel Wielkiego Jana Woleńskiego. Kto się odważy go ruszyć i narazić co najmniej na zarzut antysemityzmu.... W ultraliberalnej Wielkiej Brytanii nie takie rzeczy tolerowano w imię politycznej poprawności. Najbardziej skrajny przypadek to tolerowanie bandy Azjatów, którzy zamienili miasteczko Rotherham w wypożyczalnię dzieci dla pedofilów. Ktoś się może oburzać na takie porównania. Wszakże Jan Hartman tylko pisze o tolerancji dla zboczeń. Tylko? Nie ulega wątpliwości, że na całym świecie toczy się cywilizacyjna wojna. Atakowane są fundamenty cywilizacji chrześcijańskiej. Nie ma też żadnej wątpliwości co do zaangażowania Jana Hartmana w tej walce. Władze zatrudniającego go Uniwersytetu muszą sobie zdawać z tego sprawę. Ktoś, kto zatrudnia alkoholika jako kierowcę autobusu, bierze na siebie odpowiedzialność, jeśli ten kierowca upije się w pracy i doprowadzi do katastrofy. Analogicznie Uniwersytet odpowiada za wyczyny swojego profesora – bo przecież to nie jest jednostkowy wybryk. Dlatego zwracam się z apelem do władz UJ. Panowie profesorowie! Błagam o odrobinę godności. Nie możecie być aż tak obłudni, jak wynika z medialnych przekazów. Powiedzcie, że to nieprawda!!!! Media musiały coś przekręcić i z pewnością dowiemy się niedługo, że Hartman jest cool, po linii i w imię „wolności nauki” może robić co chce. Nie udawajcie, że chcecie służyć społeczeństwu, bo to okrutne.

 

Jerzy Wawro, 2014-10-01

We współczesnej gospodarce wskaźniki makroekonomiczne nie służą jedynie do oceny i opisu zachodzących procesów, ale mają bezpośredni wpływ na osiągane straty i korzyści. Na przykład wyższe PKB wpływa na relatywne obniżenie zadłużenia, większą wiarygodność (mniejsze ryzyko) i niższe stopy procentowe. Dlatego zmiana sposobu liczenia PKB, powodująca jego zwiększenie jest korzystna. Polska postanowiła wliczać do PKB handel narkotykami, przemyt i prostytucję – będzie więc z tego pośrednio czerpać korzyści. A że to sprzeczne z prawem? Kto by się tym przejmował?

Wzrost PKB po wliczeniu nielegalnej działalności (za bankier.pl):


Pomijając inne okoliczności, ta nowa metodologia pokazuje kompletny upadek ekonomii jako nauki. To zaczyna być gorsze niż prostytucja. Aby uzmysłowić sobie całe kretyństwo tych pomysłów, wystarczy zastanowić się nad skutkami stosowania tej metodologii na przykład w Iraku. Wybuchające bomby to też nielegalna działalność, ale samo się nie wybucha – ktoś się napracował. Więc każdy zburzony budynek, rafineria lub droga to wzrost PKB.

Anty-nobel z ekonomii należy się bez dwóch zdań.

W Hongkongu powstał wielki ruch społeczny „Occupy Central with Love and Peace”. W skrócie „Occupy Central” - nazwa nawiązująca do „Occupy Wall Street”. Mieszkańcy Hongkongu także okupują dzielnicę finansową. Wiele banków zostało na czas protestów zamkniętych. Pretekstem dla powstania ruchu są obawy powolnego wchłaniania Hongkongu przez Chiny kontynentalne: Jednym z tego przejawów ma być ich zdaniem sposób wybierania szefa lokalnej administracji w 2017 roku. Po raz pierwszy w historii mieszkańcy Hongkongu będą mogli wyłonić szefa administracji w wyborach powszechnych, działacze wskazują jednak, że wybór będzie zawężony do dwóch-trzech kandydatów zatwierdzonych uprzednio przez wierny władzom w Pekinie komitet nominacyjny.

Centrum finansowe Hongkongu jest jednym z największych na świecie. Ale mieszkańcy wyspy nie dostrzegają zbyt wielu dobrodziejstw z tego wynikających. Efekt podobny jak w innych liberalnych krajach: wzrost nierówności i kosmiczne ceny mieszkań.

Inna jest tylko skala protestów, przy którym blednie kijowski Euro-Majdan. Zdjęcia tysięcy mieszkańców okupujących wiele ulic centrum Hongkongu robią wrażenie:

Każde wybory to „święto demokracji”. Liberalne media ubolewają, że przedświąteczną atmosferę w Brazylii popsuł jeden z kandydatów na prezydenta - homofob Levy Fidelix. Ten konserwatywny polityk stwierdził mianowicie, że homoseksualiści "potrzebują psychologa" i najlepiej byłoby, żeby się trzymali z daleka od reszty społeczeństwa. Jakby tego było mało, powiedział on, że układ wydalania nie służy do rozrodu, a gdyby homoseksualizm się upowszechnił, skutkiem byłyby problemy demograficzne. Przyjmując promowaną przez zboczeńców definicję tolerancji, grzech nietolerancji jest oczywisty. Czemu jednak to ma być okropne złe dla demokracji? Jeśli społeczeństwo w demokratyczny sposób zażyczy sobie, aby homoseksualiści przestali obnosić się publicznie ze swoimi zboczeniami, to co?

Rosja proponuje USA ponowny „reset” w stosunkach między tymi państwami. Minister Ławrow uważa, że możliwy jest powrót do dobrych stosunków – które zostały popsute przez Amerykanów. Argumenty wbrew pozorom ma mocne. Spółka amerykańsko-rosyjska właśnie odkryła olbrzymie złoża ropy i gazu, wartości wielu miliardów dolarów. Nie wiadomo jak miałaby wyglądać ich eksploatacja w sytuacji utrzymywania sankcji. Sytuacja na Ukrainie ulega stabilizacji i nikt nie może zaprzeczyć, że udział Rosji jest w tym pozytywny. Dla Amerykanów najważniejszy może być jednak Bliski Wschód. Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że bombardowanie ISIS nie rozwiąże problemu. Nie widać zaś nikogo, kto miałby ochotę posłać tam wojska lądowe. Chyba, że wsparty przez Rosję prezydent Syrii Assad....

W Polsce – największym podżegaczu wojennym - zmiana rządu została wykorzystana do z złagodzenia tonu. W dyplomacji nie ma przypadków. Nie przez przypadek więc dowiedzieliśmy się czegoś, co dla ludzi rozsądnych było oczywiste od dawna: że w razie agresji ze strony Rosji na interwencję NATO możemy liczyć tak jak na pomoc w 1939.