Na ekrany amerykańskich kin wchodzi film dokumentalny pod tytułem „Money for nothing”. Kiedyś taką piosenkę nagrał zespół Dire Straits. Jednak zbieżność tytułów jest chyba przypadkowa. Fed bowiem rzeczywiście tworzy pieniądze z niczego. Najlepszym komentarzem do tego filmu jest porównanie druku pieniędzy w warunkach domowych i takiej samej czynności realizowanej przez FED. W pierwszym przypadku nazywa się to fałszerstwem, a w drugim „polityką monetarną”.

 

Jedynym uzasadnieniem dla tej „polityki” jest dbałość o stabilność pieniądza. Skoro jednak tego celu nie udaje się realizować, to czy FED jest komuś potrzebny?

 

 

 

Premier Victor Orban ogłosił zakończenie ery kolonizacji. Niestety tylko na Węgrzech. Nasz naczelny sprzedawczyk ma się bardzo dobrze i nadal uważa, że ma moralne prawo zabierać publicznie głos. To że zdecydował się bronić interesów finansjery (nie bez powodu oczekując pomocy ze strony Trybunału Konstytucyjnego), jest najlepszym dowodem, że użyty powyżej epitet jest najłagodniejszym z możliwych.

W czasach komuny opowiadano dowcip z cyklu „Radio Erewań nadaje”: Na granicy z Chinami doszło do drobnego incydentu. Chińskie czołgi zaatakowały radziecki traktor podczas żniw. Radziecki pokojowo nastawiony traktor odpowiedział ogniem rakietowym.

Okazuje się, że to wcale nie musiał być wymyślony dowcip.

Pokojowo nastawione traktory pokazała ostatnio armia Korei Północnej:

Na portalu forsal.pl komentarz do zamieszania wokół OFE: Czy giełdę poniosły emocje z powodu OFE? Tekst można by uznać za zupełnie rozsądny, gdyby nie rażący błąd w tytule. Ani giełda jako system ani giełda jako budynek emocjom nie ulega. Natomiast trudno mieć pretensje o to, że grający na giełdzie hazardziści kierują się emocjami. Do kogo więc te pretensje należałoby skierować? A może tak do pismaków, którzy te emocje wywołali (Trybuna Ludu dzisiaj woła dramatycznie na pierwszej stronie: „Polacy nie ruszajcie OFE!!!”)?

 

 

Prezydent Syrii zarzeka się, że nie wydał rozkazu użycia broni chemicznej. Goszczący w Europie John Kerry odparł natychmiast, że „dowody mówią za siebie”. Trudno powiedzieć, co miał na myśli. Może był wczoraj u wróżki? Racjonalnym posunięciem byłoby zażądanie rozejmu i niezależnego śledztwa. Tymczasem Kerry w odwecie za zabicie około tysiąca Syryjczyków chce ich zabić jeszcze więcej. Co z tego wynika? Na pewno jedno: nie może trwać imperium, które w misje zagraniczne wysyła błazna.

Paul Craig Roberts twierdzi, że szef tego błazna wcale nie jest lepszy. Według niego świat balansuje na krawędzi wojny o trudnych do przewidzenia skutkach z powodu dwóch głupków, podżeganych przez rząd Izraela i pałających nienawiścią do islamu neokonserwatystów.

Im więcej krajów islamskich uda się Amerykanom zaatakować, tym większe szanse na zjednoczenie fanatyków całego świata przeciw Ameryce.